|
"Sandacz na muchę, tak, to i mnie wciąga. Wujo rok temu coś tam próbował. Każdy szuka dzikiej ryby i
odosobnienia nad wodą. San faktycznie musi odpocząć obecnie łowi się tam jak w zoo. Z niektórymi rybami
można przejść na ty."
Wydaje ci się. San nie kończy sie na Postołowiu (czy Sobieniu). Gdy (-by) były ryby to sam jeździłem nawet na
Ulucz mimo iż mieszkam w Lesku. Nie wspominając już o bilecie na 40 dziurek, jeżeli mam skasować każdą,
to wolę to robić, gdzie szansa na "kontakt" jest najwyższa.
Co do sandacza, mam miejscówki gdzie w pewnym okresie wpadają "psy" najeść się ukleji i mam je ćwiczyć
na wobka, to wolę spróbować na muchę. Takie wyzwanie dla mnie żebym się wędkarsko nie zanudził.
Nie są to jakies kolosy wiec spróbować pobawić się można.
Lubię czuć konkretne ryby na kiju, nie bawią mnie "uklejki", ktore cieszyły mnie każdą sztuką na małych
potokach. Takie rybki można "gwałcić" na szklaczki czy klejonki aby zwiekszyć doznania.
|