|
"Już widzę jak zacinasz rybę trzymając w zgrabiałych od mrozu paluchach żyłkę.
Rozbieg ma być normalny, w otulinie i najlepiej w miarę gruby, 50 lbs, nie z uwagi na wytrzymałość a pewność
chwytu".
Trudno się nie zgodzić. Właśnie przez "takie coś" ostatnio spadła mi ryba której nawet nie zmierzyłem "w oczach"
ale po boku i sile wyglądała na "metr" (bla, bla, bla).
Po rzucie i szybkim ściąganiu (lewą mniej sprawną ręką) branie mnie zaskoczyło i niestety po zacięciu,
podniesieniu kija i klasycznych pierwszych "krokodylach" na powierzchni, szarpnięta, luźna inka owinęła się pętlą
wokół kija powyżej młynka. Nie mogłem rybie dać odjechać więc albo wytrzyma kij i zestaw i ryba 'pójdzie w dół"
albo ... Była litościwa i tylko spadła.
|