|
Ja lubię mieć przy dalekiej nimfie całą linkę na wodzie. Mijam
kamienie, opuszczam na nimi, widzę brania itd. Łowienie tak linką
tonącą lub z tonącą końcówką jest dla mnie niewygodne, zaczepowe
i mało finezyjne. Takie trochę poza kontrolą.
Topografia dna kamienistych rzek Sudetów oraz nizinnych z kępami
roślin daje tak duży relief, że na mokrą łowię zwykle tuż pod
powierzchnią wody. Malutkie zagłębienia nad którymi płynie moja
mokra muszka są zbyt małe żeby opuszczać tam muchę. Ryby i tak
biorą. I tak urywam ok. 5 mokrych na dzień. Gdybym używał linek
tonących to musiałbym odpuszczać stołówki ryb i urywać znacznie
więcej much. Nie opłaca mi się też montować zestawu pod jedną
rynnę tym bardziej że z poziomu pływającej linki mogę też muchę
zatopić.
|