|
do każdej linki miałem swój przypon stożkowy , robiony przeze mnie. i pętelka na końcu linki muchowej. taki i przypon do suchej muchy, dobrze tą muchę na wodzie wykładał. przy łososiówce , pętelka była zabezpieczona dwoma ściągającymi węzłami przekłutymi przez linkę, jakby pierwszy czasem puścił, to był zawsze drugi za pierwszym. widzieć duże ryby , to widziałem ,ale tylko jedną dużą sztukę miałem na kiju, na łososiówce, ale miałem zestaw na przepływankę na pszenicę, na tej łososiówce. ale jazda była- wypięła się cholera. kołowrotek ze szpulą ruchomą , z grzechotką, taki do przepływanki założony. ale grzechotało, trzy razy odjazdy robiła po 50 m i nagle "pśtyk" , to sobie pomyślałem, że przypon zerwany. wyciągam , patrzę jest przypon z haczykiem, wypięła się, za słabo ją zaciąłem. takie branie dziwne było, ni to branie ni zaczep, to delikatnie podciąłem i się zaczęło dziać wtedy. najpierw poszła na środek nurtu w San, stanęła , to ją zwijam , podciągnąłem do siebie na 15 m , znowu poszła ale wzdłuż brzegu , stanęła to ją znowu podciągam , i znowu odjazd na 50 m wzdłuż brzegu, podciągam , a tu "pśtyk" . zawsze te największe ryby w wodzie mi zostały. na Skawie , na Nidzie , na Dunajcu i na Sanie. duże były , ale nie kolosy.
|