|
to, że miejscowych grunciarzy szlag trafiał, bo nie mogli wysiedzieć ani jednej ryby, to się zdarza czasem. pamiętam byłem jeszcze za młodych lat z kolegą w Myślenicach na Rabie. jedna ryba za drugą, dosłownie i do tego jeszcze małe lipienie takie po 25 cm(zdarzały się często), a na drugim brzegu siedzi trzech facetów z gruntówkami i nic i zamiast patrzeć na swoje wędki to zaczęli patrzeć na nas , co my robimy. fajny udany dzień był. ale to były czasy , linek muchowych nie było w sklepach, kupowaliśmy sznurki ze sztucznego jedwabiu , mniej więcej żeby pasowały do wędki i impregnowaliśmy to woskiem pszczelim zmieszanym z wazeliną,co rok , przed sezonem. taka linka wytrzymywała długo na swojej miękkości. potem jak zaczęły się pojawiać linki muchowe z zachodu czy ktoś je tam przywoził i sprzedawał, to wtedy człowiek zaczął próbować tych linek zachodnich. co jak co , linka jedwabna nie płoszy ryb. branie na lince przywiezionej z zachodu spadły o połowę. nie wiedziałem jak to wytłumaczyć sobie na początku, aż zacząłem używać dwóch wędek , z dwoma linkami, tą starą jedwabną i tą zachodnią. ta zachodnia kapitalistyczna linka, delikatnie chlapała o wodę przy lądowaniu, a ta jedwabna przed lądowaniem robiła się mięciutka w powietrzu i mięciutko lądowała na wodzie. nie płoszyła ryb.
|