Opinie:
|
| venom: |
muszka fajna tylko jedno "ale" skrzydełka są "do góry nogami" tak promienie układa się do suchej przed postawieniem ich. |
| Bogdan Tracz: |
Ależ kolego venom, nie masz zielonego pojęcia o temacie, bo właśnie tak powinno się układać skrzydełka na haczyku. Tu te skrzydełko troszkę się „ załamało”, ale poza tym wszystko jest poprawne.
pozdr.
BT
|
| Jachu: |
Marian-bez znaczenia mokra czy sucha. Tak jest OK. Ja np. skrzydełka suchej robię przykładając górną część pasemka do dołu. Końce skrzydełek wystają w prawo (poza oczko). Tak wolę, bo przywiązaną część skrzydełka "ukrywam" w tyłowiu. Potem odginam skrzydełko do góry o ca.90 stopni. Gdyby przegiąć o kolejne 90 stopni (pomijając ewentualne skutki), to nadal krawędzią natarcia skrzydełka będzie ta sama (dobra), którą masz w Olive Dun. Przypuszczam, powtarzam przypuszczam, że odwrotne położenie mogło być zasugerowane fotografiami much (np. w "Podręczniku" W. Węglarskiego). Tyle tylko, że tam przyłożone są mocno wymasowane pasemka materiału skrzydełek, co mogło Cię trochę zmylić. Panie Bogdanie-takie widoczne załamanie skrzydełka występuje u krętaczy praworęcznych. Szkoda, że to fotografia lewej strony muchy . A i tak zawsze podobają mi się Pana muchy. |
| Bogdan Tracz: |
Pasmo lotki zawsze winno być mocno wymasowane niezależnie od materiału czy wykonywanego wzoru (sucha, mokra czy inna). To w końcu znacznie wzmacnia całość.
A do Jachu, przy suchej spróbuj to pasmo przyłożyć odwrotnie jak piszesz, czyli dokładnie tak jak jest na powyższym zdjęciu, oczywiście skierowane „w prawo, poza oczko”. Postaw skrzydełko i „poprzeginaj go” w przód i tył. Strona, która stwarza większy opór powinna być tą krawędzią natarcia, (czyli przy suchej będzie od strony oczka haczyka), a jest to dolna, a nie górna część lotki. Zobaczysz, że tak będzie lepiej, bo przy rzucie, skrzydełko by się przypadkiem „nie położyć” na tułowiu musi stwarzać ten naturalny opór, pochyli się, ale powróci do pozycji pionowej (prawie)
A wracając do powyższej muszki. Takie załamanie od strony niewidocznej dla wiążącego wykonują zarówno lewo jak i praworęczni, bo to nie w tym problem, po prostu prawidłowe ułożenie palca wskazującego trzymającego skrzydełko jest troszkę nienaturalne i stąd częste błędy. Natomiast niewielu wie, że nad takim „załamanym” skrzydełkiem można troszkę popracować i przeważnie da się to załamanie usunąć. Oczywiście chodzi mi tutaj poprawienie już zakończonego wzoru.
pozdr.
BT
|
| Paweł Ziętecki: |
Jako , że nie jestem pewien, czy dobrze Was rozumiem zapytam.
Pasmo np. lotek ma naturalne wygięcie. Zakładam , że nie likwiduję go całkiem poprzez masowanie.
Czy mogę położyć skrzydełka w mokrej muszce łukiem w górę lub w dół? Tzn. czy oba sposoby są zgodne ze sztuką?
Czy są takie wzory , w których aby być w zgodzie z wzorcem jesteśmy zmuszeni ułożyć skrzydełka w konkretny sposób?
Pamiętajcie , że są Święta i wykażcie się pobłażliwością. |
| Paweł Ziętecki: |
Pobłażliwością dla mnie, oczywiście. |
| Bogdan Tracz: |
Kto pyta nie błądzi…tym bardziej, że dobre pytania.
Masując tylko bardziej zazębiasz ząbki na promieniach lotki, nie zmieniając żadnego ”z naturalnych wygięć” wzmacniasz całość.
Wydaje się, że każde ułożenie naturalnie przeciwstawiające się oporowi powietrza (podczas rzutu) czy wody (dla mokrej) jest poprawniejsze. Takie skrzydełka pracując nie zmieniają wyglądu, lekko „sprężynując” są zawsze dobrze ułożone. Z tego wynika, że ułożenie łukiem w dół (jak na zdjęciu) jest poprawniejsze. Oczywiście cały czas mówimy o poprawniejszym wykonaniu, bo nie sądzę by takie czy inne ułożenie miało większy wpływ na praktyczną skuteczność mokrej muszki. Przy suchej ma to większe znaczenie bo muszka delikatniej i równiej siada na wodzie.
Natomiast - Czy są takie wzory , w których aby być w zgodzie z wzorcem jesteśmy zmuszeni ułożyć skrzydełka w konkretny sposób?-
Podam Ci to na przykładzie, skrzydełko w klasycznym mallard układasz jak powyższe, natomiast jeśli tego mallard’a użyjesz jako overwing przy łososiowej full dress to ułożysz to odwrotnie, bo inaczej
„ nie wpasujesz” tego w naturalny łuk skrzydełka łososiowej.
pozdr.
BT
|
| Paweł Ziętecki: |
No to mnie dobiłeś. Nie wymieniałem mallardów , jako przykład much , w których należy ułożyć skrzydełko łukiem do góry, a byłem pewien , że to dobry przykład.
Nie , "przez palce" mi nie przejdzie mallard łukiem w dół.
Po rozwiązaniu problemów teoretycznych doszedłem do wniosku, ze jestem zwolennikiem szkoły mniej poprawnej , łukiem w górę , a wyjątek robię dla March Brown , którego wolę odwrotnie. |
| Bogdan Tracz: |
To właściwie dotyczy wszystkich prostych mokrych. Ale oczywiście masz prawo i Twoja wola, tym bardziej, że czynisz to z premedytacją . Z ciekawości kiedyś spróbuj inaczej, może warto. W wolnej chwili przeglądnij mokre choćby na www.rareandunusual.com.
pozdr.
BT
|
| Paweł Ziętecki: |
Zacząłem przeglądanie zaraz po swoim poście.
Muszę powiedzieć, że nie jestem już pewien , czy uważam tak , jak napisałem.
Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem.
Często człowiek jest ślepy , jeżeli nie wie czego szukać. |
| Jachu: |
Do Pana B.Tracza. Lubię te nasze dyskusje (mam tu na myśli wszystkich piszących). Nigdy nie jest tak, że wiemy o muchach wszystko i jest to wiedza "raz na zawsze". Wracając do skrzydełek. Nie wiem, czy napisałem mało zrozumiale, a wtedy nie ma sporu (bo wyjdzie, że mamy identyczne zdanie)? Czy faktycznie robimy to na dwa różne sposoby? Jeśli to drugie, jeśli praktyka wskazuje , że tak jest lepiej, to przyjdzie mi zreformować się. Do błędu (poważnego) też się przyznam.No problem. A więc od początku. Pióro trzymam pionowo-szczyt ku górze, gruba częć stosiny na dole. Moim zdaniem naturalny łuk promieni przebiega zawsze ku górze pióra. Krawędzią natarcia będzie górna część pasemka. Widzimy (i wyczuwamy to) przeginając najpierw promienie ku dołowi i masując je później, by ułożyły się w miarę prostopadle do stosiny. Moim zdaniem promienie lepiej "sprężynują", gdy przeginamy je w kierunku przeciwnym do naturalnego ułożenia, a składają się łatwiej ku szczytowi. Właśnie z tego powodu do suchej układam je tak jak w muszce Olive Dun. Tyle tylko, że chcąc uzyskać "moją krawędź natarcia" muszę pasemko położyć tą krawędzią (górna strona pasemka, ta od strony szczytu pióra) na trzonku. Mój naturalny łuk w tym położniu będzie chwilowo na górze. Po przegięciu tak przywiązanego skrzydełka do pionu, moja krawędź natarcia nadal znajduje się od strony oczka, naturalny łuk od strony ogonka. Czy odwrotnie naprawdę będzie lepiej? Czy to tylko problem złego zrozumienia się? Pozdrawiam-Jachu |
| Bogdan Tracz: |
Dobrze zrozumiałem, więc chyba lepiej byłoby tak „samo czyli odwrotnie” (jak pisałem wcześniej). Patrząc na powyższe zdjęcie, zostawiasz skrzydełko, a haczyk (w miejscu wiązania skrzydełek) odwracasz w poziomie o 180 stopni. Krawędzią natarcia jest dolna część lotki, czyli odwrotnie niż obecnie wiążesz. Ja wiem, że pozornie, „wzrokowo” wydaje się, że powinno być inaczej, ale tak nie jest. To oczywiście nie jest jakiś tam poważny błąd, po prostu z ergonomii pióra wynika, że tak będzie lepiej. Zrób ten przykład z lotką, odchyl pasmo, dobrze wymasuj, nie odrywaj, ułóż w „kształt prostokąta” prostopadle do stosiny. Jeżeli teraz będziesz „trącał” wierzchołek lotki od dołu do góry to pasmo ładnie sprężynuje wracając do pozycji wyjściowej, jeśli jednak zrobisz to samo w drugą stronę (od góry w dół) to pasmo odchyli się trwale (i straci „kąty proste”)
A na marginesie, szukając dobrego przykładu, przeleciałem na szybko Katalog i co ciekawsze bardzo wielu wiąże raz tak raz tak., Rozumiem, zawsze tak samo, ale tak na zmianę, nawet się pewnie nie zastanawiają, że jednak są różnice, czyli jakby trochę bez sensu. Ale tez w trakcie owych poszukiwań znalazłem artykuł Jarka Zycha (flyfishing.pl/web/article.php?a_id=1376). Na zdjęciach widać wyraźnie o co chodzi, dokładnie tak powinny być przykładane lotki do haczyka. Akurat samo „stawianie” tych skrzydełek nie jest jednak najlepiej podane, są znacznie lepsze sposoby, chociaż od biedy….tak też da się to zrobić, tylko szkoda czasu i niepotrzebnych zwojów nici na haku (przed skrzydełkiem). W każdym razie wracając do meritum samo przyłożenie pasma lotki jest tam właściwe (przynajmniej w części pierwszej artykułu).
pozdr.
BT
|
| jaro: |
Do Bogdana Tracza:
Przeczytałem dosyć uważnie uwagi dotyczące Olive Dun.
W większosci są to trafne oraz ciekawe spostrzeżenia. Bogdan nawiazujac do mojego artykułu wspomniałeś że masz jakies swoje sposoby stawiania skrzydełek.
Ja w artykule: http://www.flyfishing.pl/web/article.php?a_id=1388
podałem kilka nastepnych sposobów stawiania. Oczywiscie nie są to wszystkie metody a jedynie kilka kolejnych wariantów na temat klasyki. Kolejne znajda sie w nastepnych artykułach.
Jestem strasznie ciekaw jaki ty sposób proponujesz, bo jak zrozumiałem jest on prosty, szybki i nieingerujacy w sylwetkę muszki. Jesli możesz podziel sie tym patentem. Ciekawi mnie czy to twój wałasny autorski pomysł czy funcjonuje on w literaturze od dawna. Chetnie skorzystam z twojego doswiadczenia zwłaszcza, że jak mówiłem pracuje nad kolejnymi odcinkami cyklu. Ciekawi mnie czy jest to coś o czym wiem i opracowuję ( tu wszelkie opinie innych flytiersów sa niezwykle cenne) czy tez jest to zupełnie nowa przygoda ? Z góry dziekuję za odpowiedź. |
| Bogdan Tracz: |
Sam wiesz, że opisanie nawet prostego ruchu wymaga „tysiąca słów”, kilku minut filmu lub pięciu sekund na żywo. Ale spróbuje.
Ogólny sens jest taki, że mając wszystko w pozycji Twojego rysunku Nr.5 chwytasz nitką skrzydełka 0,5-1 mm powyżej nasady i wracasz nitką do punktu wyjścia (do tyłu), Ta pętla stawia i utrzymuje wszystko, czasami trzeba to powtórzyć. Następnie wracasz i przewiązujesz skrzydełka na krzyż, dobrze jest tez rozchylić je kciukiem i wręcz odchylić je w dół (jak jeżynka przy mokrej) i dopiero potem ustawić we właściwy sposób. Takie ich „złamanie” dobrze im robi. Oczywiście cały czas pomagasz sobie palcami dociskając to i owo.
Ja to robie jeszcze odrobinę inaczej, robie ósemkę na haczyku u nasady skrzydełek, jednym zwojem obwiązuje skrzydełka u nasady i wracam do tyłu napinając nić i w ten sposób stawiając skrzydełka, ale sens jest dokładnie taki sam. Tak po prawdzie to za każdym razem robię to troszkę inaczej, bez wpływu na finał. Wszystko jakieś 8-15 sekund.
A sam sposób ta taki z przed 20-stu lat, jeszcze z czasów krakowskiej firmy H.Szewczyka, nie pamiętam kto mi to wtedy pokazał, śp. Bartek czy może Grzesiek Skałoń, może Adam Sikora, w każdym bądź razie czasy bardzo odległe.
Kapitalnie to wygląda jak podnosisz takie skrzydełko materiałem tułowia np. kondorem lub pawiem, niezły szok dla obserwatorów.
Nie wiem czy jest to wystarczająco zrozumiałe, ale dokładny opis to jak wiesz ze dwa dni pisania, pewnie chwyciłeś sens.
pozdr.
BT
|
| Jachu: |
No Panowie: Bogdanie i Jaro. Wygląda na to, że muszę radykalnie zmienić ... światopogląd. Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Czytałem tekst Jaro kilkakrotnie i na jedno stwierdzenie nie zwróciłem nigdy uwagi:" ułożyć pasemka wypukłościami do góry". Może się mylę, ale jakoś też nie przypominam sobie, by któryś z piszących (a ja wychowałem się na J.Jeleńskim i W.Węglarskim) wyraźnie to zaznaczył? I pomyśleć, że przez tyle lat z tym żyłem i było mi całkiem dobrze! Widać poznańsko-welsko-puławska szkoła, jest w tej kwestii do bani (i wiele innych chyba także ). Wypada tylko podziękować Wam Panowie, no i venomowi, który trochę ten cały temat wywołal. Marian nie łam się-jeszcze będą z nas ludzie . Za jakiś czas większość i tak nie będzie wiedziała, jak prawidłowo położyć mallarda na Lady Caroline. A my nie zapomnimy nigdy. Panie Bogdanie coś w tym jednak jest-łatwiej złamać gałąź ciągnąc ją do dołu niż odwrotnie. Pozdrawiam-Jachu |
| K.Chruszczewski: |
Cholera, wszystko było jasne , do tego momentu: "...Kapitalnie to wygląda jak podnosisz takie skrzydełko materiałem tułowia np. kondorem lub pawiem...". Tu się poddaję... .
Ukłony. |
| Bogdan Tracz: |
Nie narzekaj, w końcu napisałem ..”niezły szok dla obserwatorów”….mnie też kiedyś coś opadło.
A znasz „numer” jaki swego czasu wykręcił Janusz Wójcik (ten wiążący muchy u Szewczyka na Starowiślnej, teraz jest w Kanadzie) jednemu z naszych czołowych fachowców od wiązania? Tam był dopiero „opad szczeny”, do samej ziemi. Swego czasu parę osób o tym słyszało.
pozdr.
BT
|
| K.Chruszczewski: |
A jakże , pamietam . Dosłownie "wykręcił"... .
Ale poważnie, to dalej nie rozumiem.."..podnoszenie skrzydełek materiałem tułowia..." Hmmm...
Ukłony. |
| Tomasz Bogdanowicz: |
Panowie, a opowiedzcie, co to za historia??
|
| jaro: |
Numer Janusz Wójcika oczywiście znam: dotyczył on wprawdzie nawinięcia tułowia oraz jeżynki i choć Janusz ćwiczył cały dzień to podczas prób wcale nie wychodziło to jak należy. Natomiast sam pokaz wypadł doskonale lecz tak naprawdę numer popisowy był tzw łutem szczęścia i nie miał nic wspólnego z wypracowana metodą, którą można by stosować powszechnie. Nie mitologizowałbym tego sposobu choć oczywiście sam efekt był świetny i co niektórym utarł nosa, wiec jak najbardziej należy mu się osobny rozdział w historii anegdot wędkarskich! Swoją drogą historia jest tak kapitalna że warto byłoby ją kiedyś opisać !
Natomiast teraz meritum : rozmawiamy w tej chwili o szczegółach bardzo szczegółowych zatem oczekiwałbym większej precyzji w wyrażanych opiniach. Bogdan napisałeś:
Akurat samo „stawianie” tych skrzydełek nie jest jednak najlepiej podane, są znacznie lepsze sposoby, chociaż od biedy….tak też da się to zrobić, tylko szkoda czasu i niepotrzebnych zwojów nici na haku (przed skrzydełkiem).
Użyłeś liczby mnogiej zatem sposobów które spełniają wszystkie wymienione przez Ciebie warunki - jak rozumiem jest więcej - Ty podałeś tylko jeden opisany szczegółowo w książce: The Fly Tier's Benchside Reference
Wczoraj testowałem ile zajmuje stawianie skrzydełek opisanym przeze mnie sposobem. Zrobiłem kilkanaście prób: średnia wyszła mi 3-5sek. Więc argument o czasie raczej jest niewypałem. Dodam, że od dawna nie wykonuję much akordowo zatem nie można uznać że jest to wynik bieżącego treningu.
A teraz czy podany przez Ciebie sposób jest lepszy ?
Ja uważam ze jest po prostu inny. Osobiście nie stosuję go z prostego powodu bo oprócz zalet znajduję w nim wady:
1.właśnie długi czas przygotowania
2. duży nacisk na krawędź skrzydełka co może powodować w trakcie eksploatacji rozwarstwienie skrzydełek
3. niebezpieczeństwo okręcania skrzydełek wokół osi pionowej.
Nie znajduje natomiast jakiś przesłanek racjonalnych przemawiających wybitnie na korzyść
Tego sposobu. Sądzę że tu bardziej chodzi o przyzwyczajenie oraz związek emocjonalny z takim sposobem. Ja także mam sentyment do tricków które stosuję od 10 czy 20 lat.
Zgadzam się natomiast że w moim sposobie jest więcej nawojów nici przed skrzydełkami choć dla mnie nie stanowi to aż takiego problemu.
Do Kuby : Kuba - sposób podany przez Bogdana znajdziesz w książce The Fly Tier's Benchside Reference. O ile pamiętam jest on prezentowany jako sposób stawiania skrzydełek z sierści a nie z lotek. (Ja sam także uważam, że jest lepiej stosować go właśnie do sierści) Jest tam jeszcze kilka innych sposobów stawiania skrzydełek np. z pomocą dodatkowej nici, której pętla naciąga skrzydełka i z zastosowaniem pętli promienia tułowia także ( o tym wspominał Bogdan - po prostu zamiast ciągnąc pętlą nici, ciągniesz pętlą wykonaną z promienia, którym nawijasz tułów - analogiczna sytuacja zachodzi przy robieniu jeżynki typu paradune – może być wiązana np. na żyłce lub na stosinie pióra jeżynki lub na promieniu itd.)
Nie stresuj się - te efekty nie są aż takie szokujące po lekturze kilku książek. One zwyczajnie sobie funkcjonują od wielu lat ale nie wszędzie się powszechnie przyjęły. Wiem ze masz The Fly Tier's Benchside Reference pogrzeb tam to cię oświeci.
|
| Bogdan Tracz: |
Sprawa prościutka, jak wszystko w wiązaniu muszek. Działasz dokładnie tak samo jak w powyższym opisie układania skrzydełek, ale zamiast nitki używasz np promienia lotki kondora (paw czy inne bywają za słabe, ale też można) i nim robisz tę pętlę ustawiającą skrzydełko. Ja taką klasyczną skrzydełkową wiążę tak; skrzydełko, ogonek, u jego nasady wiążę kondora, teraz tym kondorem jednym ruchem zrobię pętlę u nasady skrzydełek podnosząc je, dobrze jest to wspomóc palcem, bezpośrednio za haczykiem zaczynam nawijać kondora na haczyk (zwój przy zwoju, w kierunku ogonka), po dojściu do ogonka (a cały czas mam tutaj nawijarkę) chwytam kondora, przewiązuję tułów dochodząc do skrzydełek, przewiązuje skrzydełka na krzyż, dokładam jeżynkę, finisz.
To tak w totalnym skrócie, pewnie jest tam jeszcze kilka dodatkowych ruchów.
Po drobnym treningu wychodzi bardzo dobrze.
pozdr.
BT
|
| jaro: |
Kuba mam jeszcze jedną uwagę dotycząca sposobu podanego przez Bogdana - petla z promienia stawiajacego skrzydełka rodzi pewne problemy
1. bywa że promień w trakcie użytkowania wchodzi pod skrzydełka - co skutkuje kładzenie sie skrzydełek
2. to o czym wspomniał Bogdan - niektóre promienie sa słabe i po prostu pękają
3. im więcej masz materiału tułowia tym mucha więcej ciągnie wody. |
| Bogdan Tracz: |
Ależ drogi Jaro piszesz bzdury, po pierwsze nie mam i nie znam The Fly Tier's Benchside Reference i niebardzo mnie interesuje co ktoś tam gdzieś twierdzi na ten temat i do jakich wzorów czy sposobów stosuje dana technikę.
Jeżeli twoja wiedza opiera się tylko na tej książkowej, czyli danych tam znalezionych to mogę tylko współczuć. Jeśli dla Ciebie autor wspomnianej książki jest guru w temacie to zrób mu ołtarzyk i tam umieść to dziełko. Ja swego czasu obserwowałem przy pracy chyba najlepszych wiązaczy w tym kraju, wykonujących zawodowo setki różnych wzorów w tysiącach sztuk. Miałem (i mam) też przyjemność poznać ich niektóre sztuczki i tajniki, posłuchać ich wywodów, zobaczyć muchy, których często nie widział nikt. Ty też nie i żadnej książce na Świecie tego nie zobaczysz. A że do tego pierwsze moje próby wiązania to lat temu prawie trzydzieści, do całości dochodzi jeszcze doświadczenie z wielu łowisk tegoż Świata i doświadczenia (również te w wiązaniu) tam poznanych ludzi.
Imputowanie mi, że wykorzystuje gdzieś podpatrzoną wiedze książkową (jak to jest kolego w Twoim wydaniu) jest tutaj co najmniej nie na miejscu, bardzo nie lubię takich rzeczy. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, choć oczywiście bardzo często korzystam z netu szukając wszelkich nowinek.
Oczywiście praktyka wskazuje na to te wszystkie zastrzeżenia jakie tutaj podałeś też są oczywista bzdura, Zaraz się ciśnie ..”kiepskiej baletnicy”..,po prostu potrenuj troszkę, naucz się techniki, zrozumiesz więcej, proste. Bez tego nie ma wyników. A nie podpieraj się cudzą (książkową) opinią, bo dla mnie to nic nie znaczy, może mi najwyżej sugerować bym przemyślał sprawę, bo może cos w tym jest i autor ma rację, ale równie dobrze może się mylić, a już nawet moja skromna wiedza w tej materii pozwala mi na taką ocenę. Każdy element sztucznej muszki zawiąże Ci na kilkanaście sposobów, również skrzydełka, poszperaj w książkach to sam znajdziesz.
Tą techniką którą Ci nieopatrznie podałem, ja wiążę z ćwierć wieku, a ludzie u których to podpatrzyłem znali to zapewnie jeszcze wcześniej, bo jest to najszybszy sposób by prawidłowo wykonać te tysiące much jakie robili i na Twoim miejscu nie podważałbym tej wiedzy i doświadczenia bo……ktoś Ci udowodni, że nic nie umiesz (a widziałem już takie rzeczy) i będzie bardzo przykro.
pozdr.
BT
|
| K.Chruszczewski: |
Co do metody stawiania skrzydełek przy pomocy materiału tułowia to mam juz jasność. Podejrzewałem coś zupełnie innego...
A druga rzecz - Jaro wskazał mi pozycję , w której ten sposob jest opisany ( Za co dzięki , mam tę książkę i uważam ją za bardzo wartościową).Ale czy to od razu znaczy, że zarzucił Tobie Bogdanie posługiwanie się niewypraktykowaną wiedzą książkową ? Ejże, mam wrażenie , że żle go zrozumiałeś i zareagowałeś nadto nerwowo...
Ukłony. |
| jaro: |
Bogdan!
Tego właśnie się obawiałem, że jakakolwiek rzeczowa uwaga, która będzie w najmniejszym stopniu odbiegać od czegoś do czego jesteś przyzwyczajony sprawi, że przestaniesz dyskutować opierając się na argumentach merytorycznych, natomiast posłużysz się argumentami emocjonalnymi.
1. Nigdzie nie napisałem że Twoja metoda jest zła – podkreśliłem, że postrzegam ją inaczej, że jak w każdej metodzie są argumenty za i przeciw a do mnie przemawiają bardziej te przeciw. Dodałem że może być to spowodowane przyzwyczajeniem się do jakiejś metody.
2. Nie ustosunkowałeś się do żadnego z rzeczowych – podkreślam rzeczowych – kwestii, które opisałem. Jeśli uważasz, że nie mam racji to bardzo proszę punkt po punkcie napisz co jest nie tak, w czym nie mam racji. Jeśli posługujesz się ogólnikami to nie wiem czy faktycznie masz coś do powiedzenia czy tylko zdenerwowało Cię, że mam odmienne zdanie. Np. podajesz że stawianie skrzydełek w preferowanej przez Ciebie metodzie trwa ok. 15 sek w mojej w najgorszym wypadku jest to 5 sek a zarzucasz, że moja metoda jest wolna – no coś z logiką nie tak.
Oczekiwałbym raczej rzeczowości a nie pisanie że coś jest bzdurą bo czemu niby jest bzdurą - czy dlatego że nie potrafisz w żaden sposób zaprzeczyć tym faktom więc najlepiej to zdyskredytować stwierdzeniem bzdura? Uwaga o złej baletnicy działa tu także w druga stronę bo idąc twoim tokiem rozumowania należy zadać pytanie: czy Twoja niechęć do metody którą ja proponuję nie jest wynikiem słabego jej opanowania.
2. Oczywiście szanuję Twoja wiedzę doświadczenie, doceniam kontakty i znajomości i jak sądzę szacunek należy się twoim muszkom które chętnie bym pooglądał. Szalenie mnie jednak dziwi, że nie znasz tak podstawowych i fundamentalnych pozycji jak The Fly Tier's Benchside Reference. Nie napisałem, że tylko z tej pozycji czerpię wiedzę, że autorów ( bo jest ich dwóch ) traktuje jak guru, więc takich stwierdzeń nie wkładaj w moje usta. Ale lekceważące zdanie na temat tego podręcznika uważam, delikatnie mówiąc, za nieprzemyślane lub wynikające z nieznajomości tematu – książkę polecam jest bardzo dobra choć jak każda ma słabsze miejsca – choćby jakość wykonanych muszek jest dyskusyjna.
Dziwi mnie, że odrzucasz wiedzę zawartą w literaturze. Może się np. okazać że sposób, który firmujesz jako świetną tajną metodę, przekazywaną przez wielkich mistrzów jest powszechnie znaną i nie ma co robić wielkiej celebry, bo w pierwszym lepszym poradniku dla początkujących taka metodę się znajdzie. Przy okazji – skąd możesz wiedzieć, że dana informacja nie tkwi sobie spokojnie w jakimś podręczniku skoro ich nie czytujesz i lekceważysz – to absurd. Zresztą przytaczany przykład jest tu chyba najlepszym dowodem – piszesz o czymś co dawno jest skodyfikowane, opisane i nie jest jakoś specjalnie odkrywcze. Ja uważam, że wiedza teoretyczna jest równie ważna jak ta praktyczna i wcale nie wstydzę się iż mam biblioteczkę z literaturą muszkarską, mało tego bardzo sobie cenię lekturę tejże i gdy tylko pojawia się jakaś nowa wartościowa pozycja to staram się ją zdobyć. Taka postawa wcale nie zakłada, iż odrzucam doświadczenie swoje czy innych – między innymi w tym celu nawiązałem z Toba rozmowę. Z Twoich wypowiedzi wynika że także posiłkujesz się wiedza wypracowaną przez innych, więc też nielogiczne jest, iż podważasz wartość tak nabytych wiadomości.
Dodam, że nie bardzo zależy mi czy napiszesz: że się znam, czy że się nie znam, mam, bądź nie mam doświadczenia. Ta opinia nie jest dla mnie wartościowa, bo ponieważ się nie znamy jest wynikiem li tylko jakiś Twoich emocji, a nie stanowi faktycznego stanu rzeczy. Jakoś nie czuje potrzeby udowadniania Ci czy sam mam doświadczenie czy znam wielu znajomych muszkarzy, jak wybitnych - nie tu kompleksów nie mam i nie potrzebuję się posiłkować znanymi nazwiskami by budować swoja wartość. W wielu wcześniejszych wypowiedziach podkreślałem, że przyjmuję krytykę i uwagi ale merytoryczne – nie lubię pyskówek bo niczego nie wnoszą.
Liczyłem na cos innego - miałem nadzieję, że można z Tobą rozmawiać w sposób który coś wnosi, wzbogaca doświadczenie, a tu proszę - wystarczy, że mam inne, nie twierdzę - lepsze ale inne zdanie, które uzasadniam (nie piszę „tak jest i już” ale tłumaczę się ze swych twierdzeń) i już odzywa się urażona ambicja – po co te wszystkie osobiste dygresje. Mnie nie jest ani przykro, ani głupio, natomiast liczyłem na to, że dowiem się czegoś nowego, że wymienimy rzeczowe uwagi, doświadczenia na temat wiązania muszek. Bo uczenia się i chęci poznawania czyichś doświadczeń nigdy się nie wstydziłem - mało tego uważam że poszukiwanie jest zawsze godne szacunku.
Szkoda.
Jarosław Zych |
| Jacek okonowski: |
No bo nasz "profesor" Bogus juz taki jest. To pachnie nie tylko "malkontenctwem " (jak sam to nazwal) ale nawet syndromem "psa ogrodnika" ktory to sam pilnowanych owocow raczej nie rusza a innym tez nie pozwoli zerwac.......Panie Bogdanie stajesz sie coraz bardziej malo wiarygodny. Jak sam piszesz teoria to nie wszystko....... chcielibysmy zobaczyc Twa praktyke....nie daj sie dluzej prosic
Pozdrowienia Jacek |
| Bogdan Tracz: |
Ależ drogi Jacusiu, przez przypadek wczoraj popełniłem ten czyn niegodny i zrobiłem 3 (słownie trzy) proste tuby by na forum namuche.pl zobrazować koledze o co mi chodzi.
Jak już musisz, to oceniaj, a ja pierś nadstawię ..”i czyń kacie co do Ciebie należy”…
pozdr.
BT
|
| Jacek Okonowski: |
Jednak dal sie Pan skusic. No bardzo sie ciesze ze cos w koncu Panskiego zobaczymy. A much niestety nie oceniam , ale przy Panskiej .....kto wie.
Pozdrowienia |
| Bogdan Tracz: |
Nie do końca, ale oczywiście Kuba ma tu rację, Zbyt szybkie czytanie to jednak nie to. W dodatku robienia dziesięciu rzeczy na raz i dodatkowo polemizowanie na forum.
Rzeczywiście te kilka ostatnich zdań nie było skierowanych do mnie. Sorry, Jaro
Chyba sobie odpuszczę, bo u mnie z natury od razy wysuwają się samoostrzące pazury.
Oczywiście nie zgadzam się z Jarkowymi teoriami, ale dlatego, że ja już to mam za sobą, wypróbowałem prawie wszystko i w praktyce wykorzystuje zlepek wielu metod. Różne sposoby wykorzystuje się na przemian lub w połączeniu, bo właśnie taka technika jest najlepsza w konfrontacji z niesfornym materiałem. Jeśli na haczyku muszę coś podbudować to oczywiście nawinę te kilka zwoi, natomiast jak to nie jest potrzebne to każdy dodatkowy zwój jest błędem. Dla mnie dobrze wykonana muszka ma być jak najoszczędniej „nawijana”, oczywiście dla zachowania wszelkich parametrów wytrzymałościowych raz to powinny być cztery, a raz sześć zwojów.
Ja jestem samoukiem, natomiast szlify zdobywałem obserwując lepszych, słuchając ich rad i stosując znane mi techniki do tworzenia nowego i…..od pewnego czasu idę jakby własną drogą. Mnie interesują wszelkie wzory, info dlaczego akurat tak są zbudowane, z jakich materiałów, ale nie bardzo mnie interesuje jak to zrobiono. Oglądając dowolną muchę wiem jak się trzeba do tego zabrać. Oczywiście w tym wszystkim jest sporo tricków, szczególnie w full dress, można sobie poradzić bez nich, ale sporo ułatwiają więc warto je znać, ale to tylko sztuczki. W samej technice pracy materiałem czy nawijarką nie za wiele da się jeszcze wymyśleć. Dlatego te wszelkie annały pełne czyichś wypocin o tych technikach są mi zbędne. Pewnie nawet bezwiednie stosuje ich sporo.
Oczywiście własny księgozbiór też mam spory, ale to wszystko z konkretnymi, ciekawymi wzorami, technikami łowienia, a nie jak to zrobić.
Nie dziw się, że mi się nie chce dokładnie wyjaśniać, dlaczego ten sposób jest lepszy a ten nie, wystarczy, że przy jednym z nich niepotrzebnie nawijasz sporą warstwę nici, bo musisz tym „garbem” ustabilizować skrzydełko, to wystarcza do odrzucenia takiego patentu. Z pewnością sam czasem tak robię, gdy opór materii akurat tego wymaga by się wspomóc kilkoma zwojami, ale jest to tylko działanie doraźne, a nie zawsze stosowana technika. I co to za merytoryczne argumenty, jak ja znam i umiem się posługiwać przez Ciebie stosowanym sposobem, a Ty nie znasz tego, który ja używam..patrz punkt 1,2,3. mnie się jakoś nic nie rozwarstwia, nie okręca i szybko przygotowuje (cokolwiek by to miało znaczyć).
Jareczku, samo postawienie już przywiązanych do haczyka skrzydełek to są 2 (słownie dwie sekundy), to jest jeden, czasem dwa ruchy nawijarką i tyle, ale nie w szybkości wykonania są tego zalety, lecz w właśnie w tej oszczędnej pracy nawijarki. Zrób to na 20-tce gdzie każdy zwój to za dużo.
A swoją drogą można by te wszelkie polemiki pozbierać, „odtłuścić” i wydać, coraz tego więcej.
pozdr.
BT
| Dodaj nową opinię >> | |