|
Słyszałem, że łososie z Dźwiny (Daugawy), które w swojej rzece nie wędrują zbyt daleko od morza, odbywały tarło w piaszczystych odcinkach przyujściowych rzek Pomorza. Trochę jakby dla nich za wcześnie, ale gdyby to były rzeczywiście duże łososiowate, to nie dziwiłoby mnie, że to właśnie łososie - u mnie w stawach dojrzewały właśnie tak pod koniec października.
Osobna sprawa skuteczności samego tarła oraz przeżywalności ikry, larw i narybku. Nie dyskutując moich (nieudanych) wyników inkubacji łososi z Daugawy, ogólnie rzecz biorąc przeżywalność ikry zależy od proporcji piasku w pospółce (mieszaninie żwiru i piasku). Dla 30% piasku i 70% żwiru przeżywalność ikry jest znikoma (kilka procent), podczas gdy dla 10% piasku (reszta żwir) może być ponad 90% - patrz link poniżej.
No i miejsca wychowania narybku: obawiam się, że Wisła nie jest dla nich właściwym miejscem do ich aktywnego i drapieżnego życia...
Niemniej jednak łososie i trocie są na przedmieściach Wrocławia, są także w wielu miejscach dorzecza Wisły powyżej Włocławka. To, że nie zdążą dotrzeć do Dunajca czy nie mają szans dostania się do Bobru nie obciąża w żadnym stopniu tych, którzy wpuszczają narybek i smolty gdziekolwiek. To raczej nasze wojsko rybie, które odwojowuje swe tereny i dyskoteki, które wysyłamy, żeby udowodnić cel budowania przepławek, których nie buduje się, bo przecież łososi nie ma... Ryba zarybiona oczywiście to nie to samo co dzika i może pobłądzić, jak te smolty tęczaków, wędrujące w kwietniu Rabą pod prąd zamiast z prądem... Spóźnione łososie, zagubione w piaskach środkowej Wisły to jak żołnierze Napoleona wracający z pod Moskwy, choć to nie mróz, ale beton jest przyczyną ich i naszej klęski, spóźnienia i bezskuteczności. Nadesłany link: http://www.jot-raba.az.pl/pdf/szacowanie.pdf
|