|
... bo na rybach być powinna (taki wymóg bodajże...)
Co do "rywalizacji".... jak to zwykle bywa wszystko jest kwestią właściwego rozłożenia akcentów... ja mam dość rywalizacji na co dzień, w "czasie wolnym" stawiam raczej na koleżeństwo, wzajemne inspirowanie się, ciekawą rozmowę, dzielenie się doświadczeniem... tak się jakoś dziwnie składa, że w moich muchowych wzlotach i upadkach największy udział mieli nie-zawodnicy, a często nawet zdeklarowani kontestatorzy zawodów (i nie tylko o Arturze myślę)... może ma to coś do rzeczy a może nie? |