Nie będę zniżał się do takiego poziomu i z Tobą dyskutował, skoro nie rozumiesz argumentów a tylko piszesz o "sraniu".
Przy tak bogatej, opartej na rybim białku diecie jest to być może ulubiony temat rozmów polskiej imigracji w Norwegii
Dzięki Koledze Waldemarowi, że oszczędził nam dalszych szczegółów.
Szkoda, że w tej dyskusji zaciemnieniu uległo sedno całej sprawy. Nie mam nic przeciwko zabijaniu i zjadaniu ryb, tam gdzie to dopuszczone prawem i nie doprowadza do wyniszczania rybostanów. Potępiam natomiast mordowanie przez bandy kompletnie pozbawionych zasad gastarbeiterów w prymitywnym, zwierzęcym amoku setek ryb na rybnych łowiskach zagranicznych. W szczególności mam na myśli polską imigrację w Skandynawii i na Wyspach, która dobrała się do tamtejszych łososi, pstrągów, lipieni, szczupaków, karpi a nawet łabędzi. Takie zachowania powodują, że zwykły, etyczny wędkarz z Polski musi się wstydzić, tłumaczyć i udowadniać, że nie jest wielbłądem i dają argumenty organizacjom i partiom antyimigracyjnym.
Na zdjęciu poniżej połów, który dumny łowca z Polski zatytułował "Jedno popołudnie".
A takich popołudń w roku jest kilkaset.