|
Skorkowi
Nie widzisz obrazu, bo żyłeś w matriksie.
Odruchy społeczne, pamięci mimiczne.
Wszystko to było, jak w starym komiksie,
Wywody, mądrości, na niby praktyczne.
I cóż Ci kochanku, po Twojej pigule?
Cóż po jej piersiach, zażytej kapsule?
Cóż po oddechu, na wskroś niecierpliwym,
Utrata energii w tym ciele pół żywym.
A miałeś wybory przed sobą urocze,
Miałeś możliwość odpocząć nad wodą,
Te rzeki jelcowe, miast jej piękne krocze
I serce mieć zdrowe, z duchową pogodą.
Bo cała gonitwa samców zgubionych,
Goniących za wiatrem przez dni nieistnienia,
Prestiżem, uznaniem ciągle zwodzonych,
Prowadzi ich tylko w ramiona zmęczenia.
Budują pomniki i żyją dla chwały,
W niewoli pieniędzy, opinii i sądów.
A czas raz im dany jest przecież tak mały,
W bezsensie istnienia cudzych poglądów.
I ktoś tam pochwali, poklepie po barku,
A inny krytyczne uwagi przedstawi,
A wszytko to ciężar, na Twoim to karku,
Tak świat nie swoim życiem się bawi.
A gdyby zabrano tych obserwatorów,
Sędziów, krytyków i wścibskich idiotów.
Czy żył byś tak samo, w tym świecie aktorów?
Spełniając życzenia społecznych zalotów?
Ja gdy wyłączę głos całej publiki,
I wsłucham się w rytmy przyrody pierwotne,
Nie czynię już żadnej społecznej repliki,
A życie się zmienia na lepsze, wygodne.
Dlatego te miary powszechnie uznane,
Traktuję jak balast, nie lubię tak żyć.
I trwanie me jakby bardziej udane,
Gdy lekko i fajnie i wolę tak BYĆ.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysztof Dmyszewicz
|