Ochrona przyrody to nie tylko dbałość o ilość ryb. Kiedyś byłem na rykowisku jeleni w Dolinie Baryczy i pech chciał, że niedaleko epicentrum rykowiska było całonocne wiejskie wesele. Słuchać ryków jeleni na przemian z "jesteś szalona" to trochę schizofrenia. Dopiero po 4 nad ranem było w miarę fajnie...
Kajakarze też w większości przypadków krzyczą, hałasują, rozbijają się po rzece, jakby nikt ich nie nauczył szacunku do przyrody, że należy zachowywać się cicho z uwagi na zwierzęta tam żyjące.
A ile wudy na splywie wychlajo. Flaszki rozwalajo po brzegu. Kondony. Zalatwiajo sie po krzakach. Od kiedy splywy staly sie jedna z atrakcji wakacyjnych to zatracily swoj charakter. Raz bylem na splywie na Roztoczu i mam dosc.