|
... więc podchodzę do tych wyjazdów z pełnym luzikiem troszkę połowić, troszkę się napić i
pogadać.
Zdrówka i więcej optymizmu.
Jak jadę do Was to też tak do tego podchodzę.
Tam jednak cieszą mnie male ryby które są (jak zawsze, kiedyś urosną), bardzo trudne warunki z
jakich trzeba rybę wypracować ( to zawsze i do teraz mnie kręci) i bardzo duże ryby siedzące nie tylko
w wyobraźni w miejscach nie do "zdobycia". Na Sanie takich miejsc nieeeet co wiąże się .... dopisz
sobie.
U "nas" nie ma nawet powodu żeby rzucać i dlatego coś co mnie kręciło od zawsze (robienie much,
woblerów, naprawy czy dawanie "new live" starym kijom) też mój umysł odpycha zadając sensowne
pytanie "po co?".
W ówczesnych czasach gdy ludzie tak mocno chcieli "do natury" szalejąc z bobrami, kormoranami,
wilkami czy polskimi grizzly, boję się jechać w dzikie potoki, aby jakaś świeżo obudzona i zła
"mamuśka" misia nie spuściła mi wpierd***** tylko dlatego że niechcący za blisko podszedłem do jej
rewirów. A kałacha,Mossberga czy Remingtona niestety nie mogę targać zamiast podbieraka.
Coraz gorzej z wolnością. Natura w takim tempie jak "jej chcemy" nas pochłonie.
|