|
W lecie, w gorącej wodzie, właśnie wieczorami ryby
(pstrągi) wychodzą z kryjówek i żerują często na dobrze natlenionej wodzie, nierzadko do kostek.
Dodam parę uwag, może nie do końca na temat. Wieczorne, letnie żerowanie pstrągów na Sanie po upalych dniach zaczyna się praktycznie w momencie, kiedy trzeba z wody zejść - taka jest smutna prawda. Napisałem, zaczyna ale raczej powinieniem użyć słowa zaczynało. Obecne, wieczorne rójki chrusta to zaledwie marny procent tych sprzed lat a i wydaje się, że ryby nie są już tak nim zainteresowane. Kiedyś można było łowić do godziny po zachodzie słońca, kiedy robiło się już dobrze ciemno i czasem, nie zawsze, był to czas szaleństwa i gotującej się wody. Jakiś czas zajęło nam dopracowanie skuteczniej metody bo oczywiście zaczynaliśmy od suchej muchy, która w tych warunkach była nie tylko mało skuteczna ale wielce frustrująca. Oczywiście, że ryby waliły w prowadzoną normalnie suchą muchę ale rzadko kiedy udawało się rozpoznac jej zebranie wśród kiludzieiśeciu innych w rejonie nie mówiąc o obserwacji. Po jakimś czasie przeszliśmy na mokrą, prowadzoną na pływającej lince i to był strzał w 9. Błąd ciągle polagał na tym, że łowiliśmy tam gdzie w czasie dnia czyli w głębszych rynnach bliżej środka rzeki. W naszej ekipie był mały Mariusz, chłopak wzrostu max. 160cm. W woderach mogł wejść niewiele głębiej niż ja w gumiakach. Z konieczności łowił blisko brzegu lub na płytkich płaniach i o ile w dzień różnie bywało to zawsze miał najlepsze wyniki wieczornej tury, zwłąszcza pod względem wielkości łowionych ryb. Na wodzie poniżej kolan, często 2-3m od brzegu, pod krzaczkami, kroił wielkie pstrągi i lipienie, których obecności nikt by się tam nie spodziewał.
|