|
wg mnie może być tak:
1. ktoś jest "nalepiokiem" - czyli w gwarze mojego Kumpla wie najlepiej i żadne rady nic nie dadzą; a
na końcu obrazi radzącego jakimś przekleństwem; do porażki nie przyzna się nigdy
2. spróbuje "po swojemu", wyłoży się i wówczas skorzysta
3. próbuje skompletować sprzęt na wyprawę z tego, co ma
4. ma daleko do porządnego sklepu wędkarskiego, przez internet nie zdąży, a wyprawa już jutro i
miota się
5. posłucha, zawalczy, a czy złowi... to już insza inszość
chyba to zależy od charakteru, nie od wieku
no i od wychowania; nie wszystkich stać na napisanie "pocałuj się w dupę", gdy ktoś bardziej
doświadczony dobrze, szczerze i bezinteresownie radzi
Prosi taki młody o rady, a jak je potem dostaje od starych wyg, ale te nie zgadzają się z jego wizją
to i tak zrobi swoje. Więc po co pyta? Minimalizm umysłowo-techniczno-taktyczny w wędkarstwie
zawsze doprowadzi do minimalizmu w wynikach.
Zaś powtarzalny sukces zawsze jest wynikiem optymalizacji sprzętu, taktyki i otwartości umysłu,
których przeciwieństwem jest pseudo-antykonsumpcyjna, ekshibicjonistyczno-narcystyczno-
masturbacyjna filozofia Dmycha. Zawsze efektem takiego podejścia jest "czekanie latami na to jedno
branie" a jak już nastąpi tzw. kocia morda, po utracie ryby życia. Mówiąc prościej, posłuchaj młody,
jeden z drugim takiego troutmastera, który w ubiegłym tygodniu złowił więcej ryb niż Ty zjadłeś kaszek
z mlekiem od urodzenia, a dopiero po roku, dwóch, trzech kombinuj po swojemu.
|