|
"Raczej nie używały Omo, Ariela lub innego
draństwa, ale pewnie zwykłego szarego mydła".
W porządku. Możemy sobie pisać i mówić o "draństwie". Pytanie jednak jest takie co i w jakich
ilościach jest
szkodliwe i na jakie organizmy. Wodę wylotową z każdych oczyszczalni idzie zawsze zbadać. Próbki
do badań są
pobierane regularnie i rzadko (prawie nigdy) przekraczają dopuszczalne normy. Czasami są
przekroczone pewne
wskaźniki ale nigdy w stopniu nakazującym "zamknąć oczyszczalnię". Kto ustala te normy i jaka jest
ich wartość
oraz stopień szkodliwości dla środowiska to już inna bajka. Podobnie jak ilość wejść na wszystkie
wody górskie
Okręgu Krosno w ilości 40 dniówek które to powyżej, są już "zbyt duża presją" na wodę.
Dopóki ktoś tego nie zbada konkretnie to możemy sobie "obstawiać", gdybać i znajdować powody
tego czy
owego.
Nie wiem skąd masz taką wiedzę, że płyny, bo to raczej trudno wodą nazwać, rzadko /prawie nigdy/
nie przekraczają normy? Czego dotyczą te normy? Uważasz, że uwzględniają wszystkie szkodliwe
substancje jakie trafiają do oczyszczalni? A ktoś bada tysiące takich takich substancji? Jakieś
instytuty naukowe? Ktoś to finansuje? Może jeden z moich ulubionych producentów, Monsanto? A
ktoś bada skumulowane działanie tysięcy substancji na przestrzeni kilkudziesięciu lat? Nie bądź
dzieciakiem. Jeszcze raz przeczytaj to z linku Krzyśka. Normy? Wiesz co się robi z normami, kiedy
już np. producenci żywności nie są w stanie ich utrzymać? Pewnie byś się zdziwił jakie były
dwadzieścia lat temu, a jakie obowiązują dzisiaj. Jeśli chodzi o oczyszczalnie, to na nich problem się
nie kończy. Do zlewni rzek szkodliwe substancje trafiają różnymi drogami. O tym też możesz
przeczytać na stronie z linku. I przestań nas zanudzać tymi dniówkami w Krośnie. Oczywiście, że to
się da w dość prosty sposób policzyć i uzasadnić, że tyle. Jakoś nikt nie narzeka. Ani tu, ani na
Podkarpackim, ani na innych forach.
|