Nie sądze Witku, by od czasów kiedy Jaroszewicz przyjeżdżał do Wojtkowej strzelić sobie misia, aż tak
bardzo się zmieniło. Akurat kolega ze szkolnej ławy pełnił wtedy zaszczytną służbę i opowiadał mi o tym
cyrku. A jakie pstrągi tam pływały. Kolega nie wędkował, ale wiedział, że mnie ten temat interesuje.