|
a potem się obudziłem
Nad Wisłą, gdzieś w PL.
Jest sierpień. Kolejna noc i nic. Siedzę w strugach deszczu i przemakam. To już druga taka noc. A przecież był upał!
Rzeka jakaś taka mizerna.
W samochodzie mam wszystko. Lodówkę(pełną), kuchenkę, WC i TV, spore wygodne łóżko, ponton, płetwy. Zaparkowałem kilometr od łowiska i zostawiłem wóz otwarty. I jakoś mnie to nie martwi.
Siedzę i moknę.
Wędki czekają.
Łowisko znam bardzo dobrze. Z każdej strony. Kilka lat temu szwendały się tutaj psy, niby bezpańskie. Jeden, ten agresywny, leży pod ziemią, kilka metrów obok.
A dzisiaj leje.
Budzi mnie słońce lub wiatr, a może i to i to. Wędek nie ma. Idę do samochodu a tam impreza. Wędki stoją oparte o krzaki a przy nich, na trawie leży spory sandacz z moją tajną muchą w pysku.
A wnuk ,w moich płetwach! składa mi życzenia urodzinowe. Faktycznie, wczoraj wypadł mi orzełek.
Zdarzyło się to kilkanaście dni temu.
|