Nie oczekujmy cudów od strażników. Trudno żeby w tym miejscu czatowali w nocy. To trochę daleko do
samochodu miałeś.

Podaj lokalizacje jak poznajesz po drzewach (aucie???? ).

Nic nie podam, bo widzę, że tam lubisz bywać. Gdybyś nawet nie podpisał, które rano, a które wieczorem
robione, to też bez problemu.

Wal śmiało, pobawimy się w zgadywankę. Może uda mi się choć raz podpowiedzieć.
Woda jest dla wszystkich i każdy łowi gdzie chce. Jak staram się łowić gdy nie ma kogo lub tam gdzie nikt nie
łowi. Nikomu nie przeszkadzam i vice versa. Dlatego mam jeszcze jakieś mierne wyniki i lowie niedobitki.
Szkoda że kilka moich pewnych miejsc spacyfikowano ostatnimi laty i nie ma po co tam zaglądać. Chyba że
ktoś lubi łowić na Sanie gdzie są ryby 40-110cm rybki 20-25cm.

Rano proste, wieczorem lipionki .... trudne.

Nikomu nie przeszkadzam i vice versa.

Nie chce być upierdliwy, ani pouczać, ale warto czasem nie powielać błędnych stwierdzeń. No chyba, że jesteś tym złym. :)

"Nie chce być upierdliwy, ani pouczać, ale warto czasem nie powielać błędnych stwierdzeń".

Jakich (czyich) stwierdzeń?

Nie muszę zgadywać. W domu oddalonym w linii prostej jakieś 1000 metrów od miejsca z wieczora
przemieszkałem pewnie w sumie ze cztery tygodnie. Jego zaletą jest to, że nie każdemu chce się dojechać polami
na lewym brzegu, a od dołu też jest kawałek i raczej po wodzie pod prąd. A może mam jeszcze powiedzieć, gdzie
najbliżej mieszka jeden z sanowych strażników?

Miejsce ze świtu- Lesko. Miejsce z wieczornych lipieni- dużoooooo (-naście km) poniżej Leska. Do czego to
doszło że mieszkając i łowiąc w Lesku od lat 70', jeżdżę na suchą muchę w dół.

Chyba po drzewach nie go określisz podobnie jak ja. Za mało San jest tu wędkarsko molestowany.