|
Tu nie chodzi o radykalną czy łagodną prezentację. Właśnie problem polega na tym, że Jacek jest wędkarzem uznanym, czynnym społecznikiem i rzeczowo, spokojnie zabierającym głos.
Nie tylko ja, ale sporo ludzi z naszego środowiska w Polsce go bardzo szanuje. I będzie go szanować, bo tacy społecznicy są na wagę złota. Tym bardziej nasz Kolega powinien być ostrożnym z negowaniem jakiś obszarów wędkarstwa.
A nade wszystko nie powinno być tak, że jeden porządny (Jacek) naskakuje na drugiego porządnego (Piotrek) z powodu małych rybek. Ewentualne przesunięcie w kierunku zawodów na większych rybach powinno odbywać się w kuluarach, prywatnych rozmowach i namowach, a nie w publicznym szantażu moralnym. To nie powinn wychodzić poza prywatne rozmowy, jeśli kto woli - poza grupowe konferencje na Skype.
Kolejną sprawą jest elastyczność. Czyli kto, gdzie, kiedy sfotografował taką czy inną małą rybę. Młodzian na grubej wodzie - wybaczyć, pogratulować - ma prawo się jarać. Każdy wędkarz na małym sudeckim lub kapackim strumieniu - nie krytykować. Na ogół nie będzie to debil tylko koneser, jest takich wielu na forach. Łowią na klejonki lub szklaki, delektują się, są poważnymi ludźmi i nie wypada do nich pisać o pedofilii wędkarstwa, bo jest to całkowite zubożenie pięknego skądinąd muchowania w strumieniach. Oczywiście to nie są rzeczki do permanentnego katowania, ale żadna rzeka nie jest - kwestia gospodarowania, a nie partyzanckiego ostracyzmu na forach, które miałoby rzekomo zastąpić gospodarowanie. Wszędzie trzeba mieć umiar w przerzucaniu ryb, nie tylko małych. Dobrze jest budować muszkarstwo magiczne, powolne, natchnione, z kręceniem much w terenie i dobrym sercem do przyrody. Trudno ją chronić jak nie jest się z nią głeboko zżytym. A nie można się z przyrodą głeboko zżyć, jeśli ryba jest tylko dużą sztuką, kolejnym przedłużeniem penisa, powodem do przechwałek. Właśnie mała ryba nie jest niczym takim, ona nie posiada atrybutów statusu - jest bowiem swoistym pięknem, którego fotografowanie zwraca uwagę na jej piękno innych ludzi w społeczeństwie.
Złowienie okazu to realizacja też pieknego wymiaru wyzwania samca alfa idącego na polowanie. I to też jest warte docenienia. Ale niektórzy czasami nie idą na polowanie, aby złowić największą rybę w dołku. Niekrtórzy idą pooglądać przyrodę i podziwiać piękno złowionych przez siebie ryb a nawet rybek.
To ile, jak, czy z klasą czy bez klasy... to są już uwarunkowania lokalne. W każdym razie na pewno kulturowy ostracyzm i szantaże moralne nie uczynią naszych łowisk lepszymi, a moderacja na forach nie zastąpi działań lokalnych. Czasami odnoszę wrażenie, że niektóre gazety wędkarskie i fora, chciałby samymi zaklęciami o nokill spowodować istnienie ryb w rzece.
W Bobrze rzucono to zaklęcie na lipienia. Nie wolno go zabierać nigdzie. I co z tego? Na odcinku od Lwówka do Leszna Górnego rzeka jest przewalona prądem. I co daje ten nokill? Pod sklepami ludzie mówią, ze walili... ale jest zakaz zabierania lipienia. Zaklęcia nic nie pomogą i niczego nie zastąpią, forumowe potępienia nie wykonają za nas pracy w terenie ani za nas przelewu na konta towarzystw i klubów nie zrobią.
|