f l y f i s h i n g . p l 2024.04.26
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Budowa suchej muchy-niezauważone .... . Autor: S. Cios. Czas 2024-04-26 22:03:41.


poprzednia wiadomosc Opowiadanie : : nadesłane przez krętacz (postów: 218) dnia 2018-12-05 20:51:20 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
  E tam, jebać to forum... gdzie 90% użytkowników nie rozumie przekazu.
Użeranie się i nic więcej... szkoda klawiatury


Szkoda. Na otarcie łez moje krótkie opowiadanie.

Wybraliśmy z kolegą razem na jesienny spinning za szczupakiem, okoniem. Drugi raz w sezonie
(wiadomo praca, praca i brak czasu). Ja wcześniej proponuje Wisłę, „znam miejscówkę, gdzie jest
szansa na klenia, może bolenia” – mówię. Ale z racji, że kolega kupił nowe auto - a ponieważ prace
ma dość blisko od domu i siłą rzeczy z niego za bardzo z pojazdu nie korzysta – zaproponował, że
zabierze mnie „furą” na wyprawę na wodę stojącą. W upragniony dzień wyjazdu załadowaliśmy do
tej małej ciężarówki kilkanaście kg sprzętu – po kilka wędek a to na sandacza, na szczupaka i
okonia oraz przynęt kupionych dzień wcześniej za ok. 80 zeta i wyruszyliśmy. Dość późno
wprawdzie, bo kolega zaspał a jeszcze po drodze zaliczyliśmy Orlen: kiełbaski i kawę oraz małe
zakupy w sklepie 24h. Podróż bardzo miła, fakt, przyjemnie się jedzie limuzyną. Nad wodą mozolne
przebieranie plus kilkanaście minut gadania o nowych gaciach kolegi i kurtce za 900 stów. No i
jeszcze dylemat, którą wędkę wziąć, czy wszystkie na raz, czy będziemy się może wracać po lżejszy
kij, jak się nam znudzą szczupaki i będziemy chcieli zapolować na okonie. Oczywiście trzeba też
przetestować nowy kij kolegi. Sprzedawca mówił, że żaden szczupak nie ma prawa z niego spaść.
Dożywotnia gwarancja, nowoczesny design. Piękny kij. Zazdroszczę.
Łowimy. Jest ładnie, wietrznie, czasami przez chmury przebija się słońce. Woda piękna, głęboka,
czysta. Pachnie. Latają ptaki nad nami, chyba myszołowy. Nowe gumki w wodzie pracują
fantastycznie, ta nowa seria kopyt jest świetna. Sprzedawca je polecał. Nic nie bierze. Mija dość
długi - pomimo, że to przecież już jesień - dzień. Plecy troche bolą od tego stania i machania.
"Ciekawe, czy tutaj są jakiekolwiek ryby"? przemyka mi przez myśl. Pod koniec, zmieniam zestaw i
łowię ultralekko na boczny trok z nadzieją na jakiekolwiek branie okonia. Kończymy, wracamy, bo
kolega obiecał żonie, że będziemy za widoku poza tym chce jeszcze dzisiaj porobić u sąsiada - kasa
się zawsze przyda. Dzień mija bez brania, ale widziałem małego okonia. Pewnie po prostu dzisiaj
nie brały. Wracając do auta spotykamy dwóch wędkarzy, właśnie się pakują. Patrzę na ich górę
sprzętu i zastanawiam się jak oni to zmieszczą do golfa. Byli 2 dni pod namiotem (!). Złowili małego
szczupaka na żywca. Troche zmarzli, ale mówią że fajnie było. Miny mają dość smętne. Szacun
chłopaki, myśle.
Powrotna podróż jest długa, ale przyjemna, bo auto rewelacyjnie tłumi dziury w drodze. Silnika
prawie nie słychać a fotele miękkie. Tylko to RMF za głośno gra, ale kolega lubi posłuchać. Kolega
opowiada jak przyjemnie się mu łowiło nowym zestawem i nowej kurtce. Twierdzi tylko, że musi
dokupić inny kołowrotek. A dzień rewelacyjny, wreszcie się ruszył nad wodę. Bo jak się pracuje na
dwa etaty, to ciężko znaleźć trochę wolnego czasu. Auto też się spisało na medal. A silnik można
„zczipować” i zwiększyć moc o ileś tam koni. Nie słucham. Przysypiając w ciepełku przypominam
sobie jak całkiem niedawno, za gówniarza „dymałem” z kumplem w nocy rowerem 20 km w jedną
stronę nad Wisłę z jedną wędką – ruskim teleskopem i kołowrotkiem Orion oraz żyłką ok. 0,25mm,
by jeszcze w nocy zająć stanowisko i zanęcić ciepłym jeszcze pęczakiem. O świcie łowiliśmy kilka
ogromnych leszczy z tasiemcem na kaszę, czasami przyłowem był karp lub brzana. A kiedy białe
ryby na napływie główki przestawały brać, tą samą przezbrojoną wędką długości chyba 4,2 m i
obrotówką, która nie pracowała zdejmowaliśmy szczupaki ze szczytu główki. A potem w upale,
rowerami bez przerzutek, z powrotem, spoceni, zmęczeni, bez żarcia, wody i kasy. Szczęśliwi i
szczerzy wobec siebie. Nie pamiętam już czy woda była wówczas czysta i pachniała a na niebie
pojawiały się drapieżniki. Chyba nie. Pamiętam za to dobrze te ogromne ryby oraz widok spławika,
który tańczył na wodzie by ostatecznie położyć się na podczas brania 3 kg leszcza. Kurcze to było
całkiem niedawno.
Czemu się to wszystko tak spierdoliło i kiedy?
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Opowiadanie [1] 05.12 21:00
  Odp: Opowiadanie [0] 05.12 21:06
  Odp: Opowiadanie [0] 05.12 22:12
  Odp: Opowiadanie [0] 06.12 11:12
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus