f l y f i s h i n g . p l 2024.03.28
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Wilki, bobry - nawiązanie do poprzedniej dyskusji. Autor: S.R. Czas 2024-03-28 17:29:27.


poprzednia wiadomosc Brak tematów. : : nadesłane przez trouts master (postów: 8593) dnia 2019-02-10 21:51:58 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
  Widzę że ostatnio zamilkło to forum w sensownych tematach. Może wiec taki:

"Jakie ryby lubicie łowić podczac rekreacyjnych wypraw"?

Czy przyjemność sprawiają wam wyniki w postaci ciągłych brań drobnych ryb? Czy raczej polujecie na okazy
lub coś grubszego "na patelnię"?
Lubicie się "wyłowić do syta"? Czy upolować namierzoną lub ciezko wypracowaną okazową sztukę i po takim
wypadzie jesteście wędkarsko spełnieni, radośni i "możecie wracać do domu"?

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Brak tematów. [1] 11.02 09:22
 
Ja to wcale nie muszę złowić ryby by mieć dobry dzień nad wodą.
Wystarczy, że nie spotkam wędkarzy-buraków, za sprawą których po wodzie niesie się: "Janusz, k...a
ale mi pstrąg przyj...ł. Upie...ł mi sk...n. dwudziestkę piątkę. Pier... sz, dwudziestkę piątkę? Kur..a, ja
p....ę.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 11.02 19:46
 
Im mniej ryb, tym masz (mamy) większy spokój. PZW nam to już załatwiło a natura trochę im pomogła.

Ja też lubię spacerować, podobnie jak Jacek. Tyle że bez wędki nad wodą? Za bardzo kusi aby sprawdzić "czy
coś jest w dołku". Natura łowcy korci żeby zobaczyć czy potrafię skusić i wygrać z przeciwnikiem. Ja ostatnio
każdej rybie która się pokaże nie potrafię przepuścić. Może dlatego że jest ich za mało i "muszę zaliczyć" aby
mieć satysfakcję. Wolałbym oczywiście suchą muszka niż strimem, nimfą czy robakiem, ale ....
Drażni mnie to że przy takiej "lipie" jaką serwuje nam PZW masz jako wedkarz mnóstwo ograniczeń które i tak
niczego dobrego w rybnosc wód nie wnoszą. Drażni mnie "ograniczenie presji" które nie pozwala mi na spacer
z wędka w celu przetestowania choćby nowo zakupionego sprzętu, potrenowania rzutów, czy sprawdzenia "co
w wodzie piszczy". Różnych wodach. Nie sławnym, przereklamowanym i obleganym Sanie, nie na OS czy
innych miejsc w których "wrzucono mięso". Spacerować lubię po potoczkach aby sprawdzić czy jakieś "dzikie"
ryby w nich są. Pojedyncze, kilka sztuk, w potoczkach szerokości połowy mojej wędki z dołkami max po
"jajka". Jeżeli one tam są to zawsze jest jakaś nadzieja.
Teraz na przedwiośniu jest najlepszy czas gdy można do takich zakamarków zaglądnąć "bez agregatu". Taki
mały przyjemny remanent zasobów okręgowych wód górskich.
 
  Odp: Brak tematów. [1] 11.02 09:40
 
Witam,
Osobiście lubię jak ryby biorą i nieważne jakie czy duże czy małe i jakiego gatunku (nie mówię tu o
„narybku”) , ważne żeby nad wodą coś się działo. Ostatnimi laty nieraz wracałem sfrustrowany gdy przez
cały dzień miałem 2, 3 delikatne brania i nic nie złowiłem, jakbym wrzucał muchy do pustej wanny - nie
wiem wtedy czy ryby nie żerowały, czy ja już nie potrafię łowić, czy w tej wodzie po prostu ryb nie ma. Ja
lubię sobie połowić, a przechytrzyć dużą rybę daje dodatkową satysfakcję.
Pozdrawiam-pj
 
  Odp: Brak tematów. [0] 11.02 20:20
 
"Ja lubię sobie połowić, a przechytrzyć dużą rybę daje dodatkową satysfakcję".

Ja ryb już się nałowiłem wiec przechytrzanie tych "których nie ma" lub " nie biorą" sprawia mi radość. Gdyby
były olbrzymy skupiłbym się pewnie na nich choć nie mam cierpliwości stać na "dziurze" i rzucać nimfą "za
głową". Wole przechytrzyć kilka pstrążków "ścigaczy" zaczajonych w zakamarkach pod brzegami. Pod
nawiasem gałęzi, trawy czy spod kamienia. Najskuteczniejszym "papierkiem lakmusowym" na tak trudne
miejscówki jest strimer. Czasami gdy mieszkający w schowku pstrąg się ujawni a po kilku rzutach nie da się
skusić mokra mucha potrafi go "zdjąć". Duża nimfa imitująca larwę czy mokra imitująca wychodzącego owada
jest zjadana bez obaw. Rybka zaliczona, wypuszczona, nauczona i zbierająca doświadczenie że zawsze
gdzieś czai się .... haczyk staje się trudniejsza i ma większe szanse przeżycia w późniejszym okresie. Taka
mała lekcja.
Prawda jest taka że i takich niedobitków jest coraz mniej a człowiek jak na kilkuset metrach rzeki przechytrzy
jakiegoś kabana nie ma sumienia żeby go zabić i zjeść mając świadomość "to może ostatni".
 
  Odp: Brak tematów. [1] 11.02 10:40
 
1. Ryby muszą być i brać, może być jedna wypracowana, byle nie była małym glutem (bo po pierwsze primo szkoda maluchy kłuć, po drugie primo gluty biorą nawet w studni - choć może to potrwać).
2. Zejście o kiju jest jednak frustrujące :(
 
  Odp: Brak tematów. [0] 11.02 20:42
 
"Małe gluty" są najważniejsze. Jeżeli ich nie ma lub nie będzie nic naturalnego większego nigdy na oczy nie
zobaczymy.
Jeżeli gluty są to jest b. dobrze, byle nie tylko chwile po zarybieniu. Jeżeli mamy małe ryby to musimy ruszyć
trochę głową gdzie są i jak dobrać się do "tych większych". One są nawet jeżeli "nie ma ryb".
 
  Odp: Brak tematów. [0] 11.02 14:05
 
Lubię wędkowanie, ale nie ma sensu robić czegoś na siłę. Ostatnimi laty więcej czasu spędzam obserwując wodę bez wędki i to nie dlatego, że mi się nie chce łowić, tylko że nie ma co łowić. Oczywiście, od czasu do czasu sprawdzam, co "w trawie piszczy", ale szczerze mówiąc moje wejście do rzeki kończy się zazwyczaj porażką, bo drobnych przyłowów nie biorę pod uwagę. Nastały smutne czasy. Zdegradowane środowisko górskich rzek i potoków powoduje zanikanie naturalnego tarła, które kiedyś dawało nadzieję na przeżycie jakiejś fajnej wędkarskiej przygody. Os-y owszem, jeszcze jakoś żyją, ale tylko dzięki zarybieniom większymi rybami, choć najczęściej są to ryby około wymiarowe, do celów sportowych plus kilka "klocków" na zachętę, które przez cały sezon muszą pełnić rolę żywej reklamy. Choć pyszczyki mają porozrywane, to trzymają się dzielnie.
No cóż, całe szczęście, że mam jeszcze kilku fajnych kolegów, którzy w zeszłym roku wyciągnęli mnie na wyprawę do Skandynawii, bo była okazja podładować sobie baterie
pozdrawiam
JP
 
  Odp: Brak tematów. [2] 11.02 18:49
 
jak już człowiek się wyrwie z kieratu - to łowi, ile ma sił
szuka miejscówek, kombinuje z muchami

jak małe bzdrynki siadają - to większa mucha i zmiana łowiska

jak sztuka trafi się - to fotka i szybko do wody

mało dni wędkarskich - to największy problem
czas... czas...
 
  Odp: Brak tematów. [1] 11.02 19:22
 
Nooo, na "czas" to ja już ci nie pomogę skoro sam nie potrafisz.
Wiadomo, gdyby były ryby to i czas, te "półtorej godzinki" by się pewnie znalazło. A tak ... analiza. Opłaca się?
Nie opłaca? Tyle pakowania, jechania, nie wiadomo jaka woda, może ktoś już tam będzie.
Receptą na to zawsze były obfite letnie rojki i tak samo obfite zbiórki ryb. To była klasyka fly fishing.
Niestety, jak napisał Jacek tego już nie ma.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 11.02 19:48
 
"czas - mój największy wróg
mój najlepszy przyjaciel"
jak śpiewa Klasyczka (w niektórych kręgach)

opłaca się!
przyroda, Kumple, wytchnienie

jak są brania - to super
jak nie ma - będą następnym razem


ps: no i testy sprzętu
na trawie to nie to samo co na Sanie



Nooo, na "czas" to ja już ci nie pomogę skoro sam nie potrafisz.
Wiadomo, gdyby były ryby to i czas, te "półtorej godzinki" by się pewnie znalazło. A tak ... analiza.
Opłaca się?
Nie opłaca? Tyle pakowania, jechania, nie wiadomo jaka woda, może ktoś już tam będzie.
Receptą na to zawsze były obfite letnie rojki i tak samo obfite zbiórki ryb. To była klasyka fly fishing.
Niestety, jak napisał Jacek tego już nie ma.
 
  Odp: Brak tematów. [8] 11.02 21:43
 
A ja tam lubię połowić coś co może mnie zjeść ;)
 
  Odp: Brak tematów. [3] 11.02 21:43
 
Może być nawet wampirem
 
  Odp: Brak tematów. [2] 11.02 21:47
 
Jak na razie najbardziej wojownicza ,agresywna ryba jaką złowiłem w Ameryce południowej .Za rok wracam bo na muchę jest tam istne szaleństwo.
 
  Odp: Brak tematów. [1] 13.02 12:15
 
Jak na razie najbardziej wojownicza ,agresywna ryba jaką złowiłem w Ameryce południowej .Za rok wracam bo na muchę jest tam istne szaleństwo.
Urwał nać!!!
Brodzisz tam?!?!?! :D
 
  Odp: Brak tematów. [0] 13.02 13:42
 
Tez o tym pomyślałem. Albo wypaść z łódki.
Te ryby maja takie kosy że gdyby tak dostać w udo to Pogotowie nie zdąży uratować.
 
  Odp: Brak tematów. [3] 11.02 22:49
 
niezłe siekacze dolne

jaka to rzeka i kraj?

A ja tam lubię połowić coś co może mnie zjeść ;)
 
  Odp: Brak tematów. [0] 12.02 08:31
 
Najprawdopodobnie górny Orinoko w Wenezueli. Tylko tam teraz nezreczna sytuacja polityczna.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 12.02 12:47
 
Ryba ta zwie sie payara (Hydrolycus scomberoides). Wystepuje tez w dorzeczu Amazonki.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 14.02 00:18
 
niezłe siekacze dolne

jaka to rzeka i kraj?

A ja tam lubię połowić coś co może mnie zjeść ;)

Rzeka Guayabero w Columbii dopływ Orinoko .
Klimatyczne miejsce wszędzie pełno wojska na każdym kroku są widoczni .Codziennie kontrole na wodzie uzbrojonych po zęby oddziałów w powietrzu latają Black Howki ,raz łowimy sobie w lagunie a tu z jungli wychodzi oddział pojawiają się nie wiadomo z kont .I w miasteczku tylko pięciu turystów czyli my :)
 
  Odp: Brak tematów. [2] 12.02 16:39
 
Brak tematów bo nie ma Krzyśka.
Krzysiu wracaj.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 12.02 18:31
 
Dobry wieczór....


wolne żarty...

Pozdrowienia
 
  Odp: Brak tematów. [0] 12.02 19:02
 
Brak tematów bo nie ma Krzyśka.
Krzysiu wracaj.


Przypuszczam, że inni koledzy mają również sporo do powiedzenia, ale nie bardzo mają ochotę po raz e-nty tłumaczyć, że mają prawo żyć po swojemu. Był czas, że muszkarze na fff dzielili się swoim doświadczeniami, opowiadali o wyprawach wędkarskich, czy też umawiali się na wspólne wędkowanie, ale jak tu dyskutować, skoro zawsze znajdą się osoby, które muszą odreagować swoje osobiste frustracje. Od jakiegoś czasu większość wątków kończy się złośliwymi komentarzami. Szkoda, bo jest wiele tematów do poruszenia, zarówno dot. naszego hobby, jak i problemów, z jakimi borykają się użytkownicy rybaccy. Na tym forum dominuje wygodne krytykanctwo i trudno oczekiwać, aby ta sytuacja uległa jakiejś zmianie.
JP
 
  Odp: Brak tematów. [34] 13.02 12:21
 
Hej

wiele już napisane zostało przez Kolegów wyżej.
Ja po paru sezonach plątania się po raczej bezrybnych rzekach podjąć trudną decyzję zwiększenie udziału spinningu oraz metod gruntowych do połowu ryb i rezygnacje z płacenia PZW.
Przenoszę się na sezon, lub kilka, na "prywatne" łowisko w mojej okolicy, które już od jakiegoś czasu jest sensownie zarządzane.

Z tego co przez parę lat zauważałem, to to, że w mojej ukochanej Sole nie dość, że kłosowników brak to i nawet wędkarzy, a to z wiadomego powodu...

Nie pamiętam nawet kiedy widziałem świnkę, brzanę czy nawet większego klenia

A kiedyś?

Heh, nie jestem za stary a juz mówię: Kiedyś to było... Ciekawe co by dziadek powiedział, gdyby zamoczył dzisiaj kij w Sole.
Smutne, to, ale to jakiś znak czasu.

pzdr
tomek
 
  Odp: Brak tematów. [1] 13.02 14:06
 
"Heh, nie jestem za stary a juz mówię: Kiedyś to było... Ciekawe co by dziadek powiedział, gdyby zamoczył
dzisiaj kij w Sole. Smutne, to, ale to jakiś znak czasu."

Zdecydowanie. Znak czasu zwłaszcza dla PZW.
Wiesz jaki jest prosty wskaźnik rybności wody? Udział miejscowych wędkarzy, miesiarzy czy choćby
kłusowników. Zarządcy mogą sobie mówić nie wiadomo jakie wymyślone rzeczy co do rybności a wystarczy
popatrzeć na wodę i wszystko staje się jasne. Jeżeli miejscowy nie chodzi na ryby to przyjezdny jest tylko
"zrobionym w bambuko" lub zwykłym naiwniakiem że a nuż.
Do tego jeszcze te bzdetne przepisy że tego nie wolno, tamtego, tego tylko tyle, a wszystko to o kant doopy
rozbić.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 13.02 14:13
 
"Heh, nie jestem za stary a juz mówię: Kiedyś to było... Ciekawe co by dziadek powiedział, gdyby zamoczył
dzisiaj kij w Sole. Smutne, to, ale to jakiś znak czasu."

Zdecydowanie. Znak czasu zwłaszcza dla PZW.
Wiesz jaki jest prosty wskaźnik rybności wody? Udział miejscowych wędkarzy, miesiarzy czy choćby
kłusowników. Zarządcy mogą sobie mówić nie wiadomo jakie wymyślone rzeczy co do rybności a wystarczy
popatrzeć na wodę i wszystko staje się jasne. Jeżeli miejscowy nie chodzi na ryby to przyjezdny jest tylko
"zrobionym w bambuko" lub zwykłym naiwniakiem że a nuż.
Do tego jeszcze te bzdetne przepisy że tego nie wolno, tamtego, tego tylko tyle, a wszystko to o kant doopy
rozbić.


To to, co pisałem, u nas jak świnka szła na tarło to na obu stronach zacinkowicze stali, a w sezonie jak brała to miejscowi stali co 1 metr, łowili komplet, brali, szli do domu, przychodzili, łowili komplet, brali, szli do domu...

I jest jak jest.
 
  Odp: Brak tematów. [4] 13.02 14:11
 
Hej

wiele już napisane zostało przez Kolegów wyżej.
Ja po paru sezonach plątania się po raczej bezrybnych rzekach podjąć trudną decyzję zwiększenie udziału spinningu oraz metod gruntowych do połowu ryb i rezygnacje z płacenia PZW.
Przenoszę się na sezon, lub kilka, na "prywatne" łowisko w mojej okolicy, które już od jakiegoś czasu jest sensownie zarządzane.

Z tego co przez parę lat zauważałem, to to, że w mojej ukochanej Sole nie dość, że kłosowników brak to i nawet wędkarzy, a to z wiadomego powodu...

Nie pamiętam nawet kiedy widziałem świnkę, brzanę czy nawet większego klenia

A kiedyś?

Heh, nie jestem za stary a juz mówię: Kiedyś to było... Ciekawe co by dziadek powiedział, gdyby zamoczył dzisiaj kij w Sole.
Smutne, to, ale to jakiś znak czasu.

pzdr
tomek

usowników miało być...
przepraszam.
 
  Odp: Brak tematów. [3] 13.02 14:17
 
Hej

wiele już napisane zostało przez Kolegów wyżej.
Ja po paru sezonach plątania się po raczej bezrybnych rzekach podjąć trudną decyzję zwiększenie udziału spinningu oraz metod gruntowych do połowu ryb i rezygnacje z płacenia PZW.
Przenoszę się na sezon, lub kilka, na "prywatne" łowisko w mojej okolicy, które już od jakiegoś czasu jest sensownie zarządzane.

Z tego co przez parę lat zauważałem, to to, że w mojej ukochanej Sole nie dość, że kłosowników brak to i nawet wędkarzy, a to z wiadomego powodu...

Nie pamiętam nawet kiedy widziałem świnkę, brzanę czy nawet większego klenia

A kiedyś?

Heh, nie jestem za stary a juz mówię: Kiedyś to było... Ciekawe co by dziadek powiedział, gdyby zamoczył dzisiaj kij w Sole.
Smutne, to, ale to jakiś znak czasu.

pzdr
tomek

usowników miało być...
przepraszam.


Pamiętam,
w drugie połowie lat 80 i początek lat 90 przyjeżdżałem na Sołę na świnki, brzany. Łowiłem wtedy tyczką 8 m. na przepływankę. Była jazda. W rynnach, kule zanętowe… itd. itd. Chce do tego wrócić. Pytanie czy warto bo z tego z pisze Tomek, chyba nie.

Seba
 
  Odp: Brak tematów. [2] 13.02 17:11
 
Hej

wiele już napisane zostało przez Kolegów wyżej.
Ja po paru sezonach plątania się po raczej bezrybnych rzekach podjąć trudną decyzję zwiększenie udziału spinningu oraz metod gruntowych do połowu ryb i rezygnacje z płacenia PZW.
Przenoszę się na sezon, lub kilka, na "prywatne" łowisko w mojej okolicy, które już od jakiegoś czasu jest sensownie zarządzane.

Z tego co przez parę lat zauważałem, to to, że w mojej ukochanej Sole nie dość, że kłosowników brak to i nawet wędkarzy, a to z wiadomego powodu...

Nie pamiętam nawet kiedy widziałem świnkę, brzanę czy nawet większego klenia

A kiedyś?

Heh, nie jestem za stary a juz mówię: Kiedyś to było... Ciekawe co by dziadek powiedział, gdyby zamoczył dzisiaj kij w Sole.
Smutne, to, ale to jakiś znak czasu.

pzdr
tomek

usowników miało być...
przepraszam.


Pamiętam,
w drugie połowie lat 80 i początek lat 90 przyjeżdżałem na Sołę na świnki, brzany. Łowiłem wtedy tyczką 8 m. na przepływankę. Była jazda. W rynnach, kule zanętowe… itd. itd. Chce do tego wrócić. Pytanie czy warto bo z tego z pisze Tomek, chyba nie.

Seba


Seba, nawet by nie miało co zjeść kul...
 
  Odp: Brak tematów. [1] 14.02 13:59
 
Tomek,
ale naprawdę nic w kule nie wejdzie? :) taka pustynia?
 
  Odp: Brak tematów. [0] 14.02 15:52
 
W 2017 byłem w starych miejscach w Kobiernicach.Onegdaj/ jak mawiał mój dziadek/. a bło to 1983-98. na odcinku kilkuset metrów mogłeś trafić każdą rybę, no może nie każdą ,bo lipienia było jak na lekarsstwo.Pstrąg, świnka,kleń, stada jelcy-to była norma.2 lata temu spacerując brzegiem Soły widziałem......aaaa , nic nie widziałem, no może kilka uklei.Piękna woda-tylko ludzie to k.......y jak mawiał klasyk.
 
  Odp: Brak tematów. [26] 14.02 22:42
 
To może mnie odwiedzisz...

Z rybami nie jest dobrze w ostatniej dekadzie. Mówię o Sanie, który najlepszy czas (poza "przedwojną" )
miał w latach 2005-2008, czyli okres przed kormoranowy.
Przyczyny są złożone od zmian w naszych domach po szkodniki.
 
  Odp: Brak tematów. [25] 14.02 22:51
 
Wyderki, czaple, nurogęsi i kormorany robią swoje nawet na bardzo dużych rybach
i trudno temu zaradzić.
Trudno nawet określić precyzyjnie szkody: ryby sa zjadane, kaleczone, giną lub chorują, pleśnieją.
 
  Odp: Brak tematów. [23] 14.02 23:00
 
Do tego brak wody w lecie, Płycizny, gwałtowne Zmętnienia nawet po krótkich deszczach, Wysokie
temperatury.
Jednym słowem PZW. ich wina!
Tylko nieśmiało zapytam czy w naszym pięknym kraju jest łowisko które tych problemów nie ma?
 
  Odp: Brak tematów. [22] 14.02 23:12
 
Jak zaczynałem moja przygode z lipieniami było dużo małych ryb. Trzydziestaki się łowiło a mój życiowy
rekord długo zatrzymał sie na 38 cm. O czterdziestakach, jak ktoś złowił mówiło całe Lesko - koniec
ubiegłego i początek XXI wieku.
Dziś przed wszystkimi problemami najlepiej sie bronią duże ryby.
 
  Odp: Brak tematów. [5] 14.02 23:25
 
Nie mówię o głowacicach bo wygląda że sa w każdej dziurze ale o dużych lipieniach.
Zima nie jest łatwa do łowienia zwłaszcza dla ludzi bywających okazyjnie na rzece.
Ryb nie widać no i nieczęsto żerują na powierzchni. Pochwale sie jednak (juz szłysze że to reklama) że w
tym roku złowiłem ok 30 ryb 45+, a miałem taki dzień że złowiłem ich 8.
Nie wiem co powie na to Trout Master (chyba że ma jakąś nowość z wczorajszych łowów na Łukawicy).
 
  Odp: Brak tematów. [1] 14.02 23:29
 
Jeszcze raz podkreślam że wcale nie jest dobrze na naszych wodach

To tylko takie moje ...
 
  Odp: Brak tematów. [0] 14.02 23:33
 
... ostatnie podrygi...
 
  Odp: Brak tematów. [2] 14.02 23:40
 
Złowione w najlepszym dla nich miejscu. Zawsze tam są, jak i grube pstrągi.
Ale gdyby się nie upilnowało w każdy sposób to ...

Ile takie duże lipienie mogą jeszcze pożyć? Zarybiań takimi przecież chyba nie za bardzo się da.

P. S.
"REKLAMA"- a Subzero gdzie? Zima przecież!!!
 
  Odp: Brak tematów. [1] 14.02 23:47
 
To tylko ten jeden, reszta na dole.
Pewnie że takimi sie nie zarybia - pomniki przyrody.
A ogólnie ciepło jest.

Lepiej powiedz co poza mułem na Łukawicy?
 
  Odp: Brak tematów. [0] 14.02 23:53
 
Muł po kolana i wyżej, ptaki- jak wszędzie. Wedkarz narzekał że od dwóch dni brania nie miał. Chyba na
spinn. Jeden zabłąkany głodny (chyba) kormoran czarny.
Brak presji wędkarskiej (min. najwyżej).
 
  Odp: Brak tematów. [14] 15.02 21:45
 
Jak zaczynałem moja przygode z lipieniami było dużo małych ryb. Trzydziestaki się łowiło a mój życiowy
rekord długo zatrzymał sie na 38 cm. O czterdziestakach, jak ktoś złowił mówiło całe Lesko - koniec
ubiegłego i początek XXI wieku.
Dziś przed wszystkimi problemami najlepiej sie bronią duże ryby.


Nie było aż tak źle...w latach 85-87 regularnie zdejmowałem 45+ z płani pod Hoczwią.
Największy 48cm na nimfę?! #22 czarnej sieczki z powierzchni na max zasięgu jakieś 20 mtr.
 
  Odp: Brak tematów. [13] 16.02 12:16
 

Nie było aż tak źle...w latach 85-87 regularnie zdejmowałem 45+ z płani pod Hoczwią.
Największy 48cm na nimfę?! #22 czarnej sieczki z powierzchni na max zasięgu jakieś 20 mtr.

Byłbyś kolego uprzejmy opisać jaki dokładnie sprzęt pozwalał na takie łowienie?

 
  Odp: Brak tematów. [9] 16.02 13:45
 
witam,
dołączę do pytania - jakiego producenta były te haki #22
pozdrawiam-pj
 
  Odp: Brak tematów. [0] 16.02 16:33
 
Nie pamiętam może Partridge z przeróbką.Podobnie przerabiałem haki do strimerów itp.
 
  Odp: Brak tematów. [7] 17.02 07:03
 
Samodziełki.Przerabiane z dostępnych w Bzdykfusie haczyków.
Podobnie jak strymerowe przeginane z rosówkowych...i.t.d.
 
  Odp: Brak tematów. [6] 17.02 14:25
 
Odczepcie się od daba bo w tym przypadku tak było. Na
Sanie w późnych latach 80 przyszedł taki czas, że by
sensownie połowić na suchą trzeba było schodzić z
rozmiarem muchy i grubością przyponu. Pamiętam jak mi
kumpel dupę strzepał chruscikiem na haku 20 podczas rójki
oliwki wielkości 14. Oczywiście, mając dzisiejszą wiedzę
można było inaczej ale na wtedy trend był taki jak napisał
Darek. Sam też przerabiałem jakiś ruskie haki nr 18 na 20 i
niżej. I proszę się nie pytać co to była za żyłka 0,10mm bo ja
zapytam jakie buty nosiłeś 35 lat temu.
 
  Odp: Brak tematów. [1] 17.02 15:09
 
I proszę się nie pytać co to była za żyłka 0,10mm bo ja
zapytam jakie buty nosiłeś 35 lat temu.

Jak to jakie, zimą relaxy latem sofixy jak Majkel dżej fox
z powrotu do przyszłości :)))
 
  Odp: Brak tematów. [0] 17.02 16:18
 
😀
 
  Odp: Brak tematów. [3] 17.02 15:28
 
witam,
nikt się nie czepia , po prostu pytam z ciekawości bo wszyscy pamiętamy że w naszych sklepach nic nie
było - ja do tej pory pamiętam pierwsze sensowne haczyki z cienkiego drutu do suchej "mitchell"
przywiezione przez znajomego mojego ojca z Francji pakowane po 10 szt w woskowane papierowe torebki.
pozdrawiam-pj
 
  Odp: Brak tematów. [1] 17.02 16:16
 
A, to przepraszam. Wszyscy skaczą chłopu do oczu, a
czasem pisze prawdę.
Śpieszmy się łowić lipienie na suchą, tak szybko odchodzą.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 17.02 17:31
 
Nie do końca...
Tylko trza trochę fartu.
W 2014 na zawodach WTP na które namówiłem nowicjusza była niezła zajawka.
Na wodzie po kolana Weremień był dołek może do biodra.
Świerzak w polaroidach zeznawał wychodzą jedna 50,dwie 40 i kilka mniejszych.
Byłem znacznie wyżej i nie przeszkadzałem.
'50 się schowała ale pozostałe oczkują...'relacjonował młody,
'Podawaj!W końcu zażeruje!'motywowałem.
'Jejku czterdziestak wziął!'mimo całkiem wprawnego holu nie mógł go podciągnąć..po kilku minutach podebrał
mu kolega łowiący poniżej,szybka fotka na tle wędki i siup z powrotem do wody.
Po zmierzeniu w domu odnośnika na wędce okazało się że ten czterdziestak miał 50 cm!
To ile miała pięćdziesiątka?!
Naturalnie przed zmierzchem wróciłem by podać Lipkowi.Oczkował.Najpierw próbowałem z prądem, potem w
poprzek,na końcu pod prąd ...skusił się.dopiero na znajdę- białego duszka którego zdjąłem wcześniej z gałęzi.
Po kilku minutach nie mogłem go podciągnąć do siebie?!z prądem?!!przy kolejnym nawrocie po prostu się
odpiął zostawiając mnie z kocią mordą...szczerze MU pogratulowałem i podziękowałem za audiencję-w końcu
:KARDYNAŁ.
Myślę ,że to była t.zw. życiówka ,co ciekawe dała mi pełną satysfakcję...od tego czasu nie byłem na Sanie.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 17.02 17:30
 
W latach 80 tych , wcześniej zreszta też dobre haki i żylki muchowe pochodziły najczęściej z
prywatnego importu. Wtedy mieszkałem w Szczecinie i u nas tak się kupowało.
 
  Odp: Brak tematów. [2] 16.02 16:00
 
Wyjścia podobne do sumowego kwoczenia inspirowały wszystkich ale nie było dojścia-na środku płani pod
górą Hoczew nazywaną przez junirówBzdykfusa: u Andrzeja-rzeźbił fajne 'dzadki do orzechów' z drewna.
Dobrałem się do nich dopiero jesienią bo moje oliwki w dowolnej fazie były permanentnie omijane.
Blank Fibatube 9'#5/6-2 złożony samodzielnie poza uchwytem od Kazika,Abu Diplomat 156,linka SA wf6f na
końcu 0,10.Haki ze sprezentowanych 18 rozhartowane i skrócone do 22.Na czarną sieczkę składał się skromny
tułów z nici wiodącej z minimalnymi ogonkiem i jeżynką.
Importowane z sojuza wodery ze Skry Wwa stojąc na palcach pozwoliły na rozwinięcie głowicy ale tylko
niektóre rzuty w podmuchach wiatru sięgały do celu.
W polaroidach 'kino Oka' widziałem jak się ryby cofały-najpierw odgryzłem ogonek...nic,potem jeżynkę...i nie
widząc za wiele przytrzymywałem linkę po osiągnięciu miejsca wyjścia co pozwoliło zaciąć pierwsze sztuki.
Październiki nad Sanem to były przeżycia wręcz mistyczne.
 
  Odp: Brak tematów. [1] 17.02 10:58
 
Prosiłbym o uchylenie rąbka tajemnicy tej żyłeczki 0,10.....
 
  Odp: Brak tematów. [0] 17.02 21:11
 
Nie wiem, o jakiej żyłce koledzy piszecie, ale ja pamiętam, że w latach 80-tych kupowałem żyłkę Platil Strong w rozmiarze 0,10 na ul. Lenartowicza w Krakowie. Kupowało się wtedy na metry, bo nie każdego było stać na całą szpulkę. Warto przypomnieć, że zarabiało się wtedy ok. 20 USD na miesiąc.
JP
 
  Dłuższy "No Kill"- San. [0] 15.02 22:50
 
"Dziś przed wszystkimi problemami najlepiej sie bronią duże ryby".

Aż się prosi "No Kill".
Do Sobienia na razie wystarczy bo nie starczy ochrony na resztę.
Trochę kolejnych składek odpadnie ale "odrobi się" to po kilku (-nastu) latach.
 
  Odp: Brak tematów. [0] 07.03 12:38
 
Panie Piotrze, co Pan sądzi o tym, bysmy jako wędkarze stworzyli lobby do Min Srodowiska, by mocniej
regulować ilość kormoranów? Moze powinniśmy naciskac, by wyszła ustawa o ograniczonej ochronie kormorana
lub wręcz zniesienie jej. Jaki bowiem obecnie ma sens ochrona tak popularnego i tak szybko rozmnazającego sie
ptaka, który niszczy rybostan w całym kraju? Moze stworzymy jakąś grupę nacisku? Ciekawe, co Pan sądzi i inni
koledzy. POzdrawiam:)
 
  Odp: Brak tematów. [0] 13.02 14:15
 
Popieram w tej kwestii Jacka..
Mam podobny pogląd. Muszkarstwo jest na pierwszym miejscu u mnie. Od dłuższego czasu czyli 88 roku jest w moim sercu.

Łowiłem innymi technikami, metodami. Wyjeżdżając na ryby na nasze rzeki pstrągowe po kilku godzinach bez kontaktu z rybą po prostu siadam na brzegu, leże, czasami usnę:). Z różnych powodów. Z nudy bo się nic nie dzieje, z bolących pleców, itp. Nawet się nie zastanawiam dlaczego nie łowie maluchów. Nawet za nimi nie chodzę. A przecież mały bierze prawie zawsze:)


W tym roku wracam do mojej ulubione drgającej szczytówki. Kompletuje sprzęt, wymieniam. Bliżej i szybciej mi nad jezioro czy staw w lesie na 4 godziny niż targać samochód 1,5 h nad nap. Sołę. Broniłem się przed tym, ale spędzanie czasu z wędką w ciszy niż w domu na tarasie z piwem - wybieram las. Z wędką, mimo że biorą leszcze czy płocie. To też uciecha jak coś się dzieje.


Dodam, że wątek fajnie założony z tematem ale w 3 poście już zjechany na PZW przez samego zaczynającego wątek. I potem fala.... nie chce się czytać.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus