f l y f i s h i n g . p l 2024.03.28
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Wilki, bobry - nawiązanie do poprzedniej dyskusji. Autor: S.R. Czas 2024-03-28 17:29:27.


poprzednia wiadomosc Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego : : nadesłane przez Józef Jeleński (postów: 1782) dnia 2019-03-10 09:51:59 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
  Te pudełka to boxy Vibert'a-Whitlock'a, stosowane powszechnie od wielu lat. Ostatnio jakby bardziej modne w transgranicznych inicjatywach pstrągowo łososiowych. Ale to co robią na Słupii to mistrzostwo świata. Wcześniej nie widziałem takiej implantacji ikry, zazwyczaj zakopywałem ikrę w wykopywanych gniazdach za pomocą "pokładełka" - przeźroczystej rurki plastikowej z lejkiem - której się do żwiru nie wpychalo; inna rzecz, że dla ikry zapłodnionej, która ma być w żwirze przez sześć miesięcy a nie przez dwa, trzy tygodnie.
Poniżej graniczne Viberty z lutego tego roku z zaoczkowaną ikrą pstrągów.

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [55] 10.03 10:49
 
To powinno się brodzić po żwirówkach?
Może trzeba by się trochę powstrzymywać i nie wszędzie włazić z
butami?
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [54] 10.03 11:08
 
Oczywiściej jest też taka filozofia że nie powinno się brodzić w rzekach,a nawet na niektórych takie
zapisy w regulaminie połowu są zawarte.
Są też tacy którzy uznają ze nie należy budować sztucznych tarlisk uznając to za zbyt dużą
ingerencję w środowisko, idąc tym tropem dobrze by było zaprzestania wieszania budek lęgowych
dla ptaków i nietoperzy.
Wszystko to jest kwestią jak daleko nasze poglądy są radykalne, nie odmawiam nikomu racji, czas
pokaże.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 10.03 18:55
 
Źle się wyraziłem może.
Dobrą robotę wykonujecie.
Natomiast ja czy inni dobrze jak się powstrzymują i nie chodzą po
żwirowych odcinkach rzek będąc na rybach.
Osobiście uważam,że na takie miejsca to dobrze jest nie wchodzić
przez cały rok,a nie tylko w okresach około tarłowych.
Pozdrawiam
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [52] 10.03 19:11
 
Są też tacy którzy uznają ze nie należy budować sztucznych tarlisk uznając to za zbyt dużą
ingerencję w środowisko,


To raczej ci co im się robić nie chce.

Trzeba być ślepym by nie widzieć jak coraz większe ilości piachu przykrywają żwirowe tarliska. Kto łowił
na Łupawie wie co spuszczenie piachu z zapory na Łebieniu zrobiło z rzeką poniżej i na jakim odcinku.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [51] 10.03 21:00
 
Są też tacy którzy uznają ze nie należy budować sztucznych tarlisk uznając to za zbyt dużą
ingerencję w środowisko,


To raczej ci co im się robić nie chce.

Trzeba być ślepym by nie widzieć jak coraz większe ilości piachu przykrywają żwirowe tarliska. Kto łowił
na Łupawie wie co spuszczenie piachu z zapory na Łebieniu zrobiło z rzeką poniżej i na jakim odcinku.



Na Sanie to byśmy się cieszyli jakby był to był tylko piach. Niestety to jest skała + muł/osad - czytaj błoto, ziemia,
glina itp ....

Pozdrawiam,
Irek
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [50] 10.03 23:13
 
A czy powyżej zapory Solina jest z tym (żwirem i syfem) lepiej?
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [49] 11.03 00:31
 
Powolutku docieramy do sedna.
Tarło w głównej rzecze jest co najmniej mało skuteczne. Na wylęg czekają wszystkie bytujące tam ryby. Nie muszą byś drapieżnikami, larwa jest jak robak, którego to żrą od zawsze.
W naturze (tej historycznej) tarło pstrągów i troci odbywało się w małych dopływach, gdzie nie było tych "innych" ryb, skąd wylęg spływał rosnąc.
Jak jest dzisiaj?
To jeden z kluczy do odpowiedzi na pytanie "dlaczego jest tak źle?"
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [45] 11.03 08:26
 
Czyli wychodzi że trzeba zarybiać (zasiać ikrę) "larwami" w strumyczki w których prawie nie płynie woda.
Oczywiście "prawie" ma tu ważne znaczenie.
Do tego musza te strumyczki być czyste, najlepiej zasilane źródłami, itd. Czyli góry odpadają. Wody nizinne
np. Lubelszczyzny i Roztocza chyba są u nas najlepszymi wzorcami dobrych mateczników.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [44] 11.03 10:55
 
Czyli wychodzi że trzeba zarybiać (zasiać ikrę) "larwami" w strumyczki w których prawie nie płynie woda.
Oczywiście "prawie" ma tu ważne znaczenie.
Do tego musza te strumyczki być czyste, najlepiej zasilane źródłami, itd. Czyli góry odpadają. Wody nizinne
np. Lubelszczyzny i Roztocza chyba są u nas najlepszymi wzorcami dobrych mateczników.


"Góry" niekoniecznie "odpadają" ... chociaz są niemiłosiernie zdewastowane i to w sposób, który wielu wcale nie przychodzi na myśl ...

Ot, wystarczy że lesnicy wybudują "stokówkę" do wożenia drewna z lasu, spuszczają pnie (prowadzą tzw. zrywkę) dolinami potoków, zdrenują i osuszą las żeby łatwiej wjeżdżać cięzkim sprzętem ...

Że powstanie droga lokalna wzdłuż koryta głownej rzeki, pod którą zostanie zbudowany przepust dla małego strumnienia, ale w taki sposób, że do tej rury pstrągi ani lipienie nie wskoczą ...

Że potok przez wieś, położoną na połaczeniu tego dopływu z bardziej głowną rzeką popłynie na kilkuset metrach w betonowej, wyprostowanej "zjezdżalni" ...

Że zostanie utworzony lokalny wodociąg, pobierający wodę ze źródeł, ale kanalizacji z domów z oczyszczalnią nie będzie i wszystko spłynie do potoku ...

Że "szał inwestycyjny" sprawi, że żwir z potoku zostanie wbudowany w okoliczne domy, a koparki zajmą miejsca w korycie potoku ...

Że inny "szał inwestycyjny" obejmie górską dolinę, którą masy wody z roztopionego śniegu ze stoków narciarskich popłyną do rzeczki, powodując powodzie, co sprowokuje do prowadzenia "regulacji koryta" mającej "przeciwdziałać" ... a że woda z każdego większego deszczu, zamiast wsiąknąc w grunt i stabilizowac przepływy, spłynie gwałtownie z nowowybudowanych dachów, placów, parkingów, dóg dojazdowych, również wywołując powodzie, co jeszcze potęguje oczekiwania "regulacyjne" ...

Myślę, żedo każdej z tych przykładowych sytuacji da się wskazać wiele miejsc, w których tarło sie odbywało, jeszcze się odbywa, były/są miejsca wychowania wylęgu, narybku, młodych ryb ... jest jeszcze/był sens wpuszczania wylęgu/narybku czy "zasadzania ikry" ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [1] 11.03 11:42
 
Fachowe objaśnienia przyczyn. Wychodzi na to że wszędzie nas (ludzi nie wędkarzy) za dużo.
Źródlane nizinne rzeczki zdecydowanie jednak wygrywają z górskimi. Pstrągi maja tam zdecydowanie lepiej i
łatwiej utrzymać populację.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 11.03 15:07
 
Fachowe objaśnienia przyczyn. Wychodzi na to że wszędzie nas (ludzi nie wędkarzy) za dużo.
Źródlane nizinne rzeczki zdecydowanie jednak wygrywają z górskimi. Pstrągi maja tam zdecydowanie lepiej i
łatwiej utrzymać populację.


Nas ludzi i naszej aktywności jest coraz więcej i coraz bardziej ingerującej w środowisko życia zwierząt. Ryby mają "najgorzej", bo ich nie widać ... Jedne gatunki poradza sobie jakoś, a inne słabo lub wcale nie ... W tym kurczącym się środowisku nas wędkarzy też jest za dużo ... To łatwo policzyć "matematycznie" ... jak z każdym zakresem zasobów w zbiorze ograniczonym, przekroczenie liczby korzystających poza granice jednostkowej satysfakcji, prowadzi do względnego niedoboru najpierw, a potem do bezwzględnego i do dewastacji ... W prostych słowach - każdą wodę można wyłowić do kamieni, a zależy to tylko od włożonego "wysiłku połowowego" (ilościowo i jakościowo) ...

Jeśli już o wodach to mówimy raczej o "wyżynnych" niż "nizinnych" ... I z tym "łatwiej" też bywa róznie ... O ile mają lepsze warunki pokarmowe i może więcej ukryć dla ryb w przeliczeniu na powierzchnię, to już termika bywa trudna, a z rozrodem bywa katastrofa - odcinków z dnem odpowiednim do skutecznego rozrodu bywa bardzo kiepsko. Stąd różne, podejmowane działania (jak choćby Artura i Kolegów opisane wyżej) mające na celu prace na rzecz poprawy struktury dna (choć nieraz nie na długo, bo zapiaszczenie i zamulenie to codzienność), wytwarzanie odcinków tarliskowych czy róznego rodzaju inkubację ikry, pozyskanej lokalnie (wspomagane zarybianie)
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [41] 11.03 12:07
 
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Z jakiego wielkościowo strumyka rybki mogą się przemieszczać i
wydostać do "głównej" rzeki? Jak duże mogą być aby nie było to dla nich za trudne? Jak długo czasowo mogą
w miejscu wyklucia żyć?
Czy np. strumień szerokości 1m lub mniej, o średniej głębokości 8-10cm, pozarastany miejscami przez cały
przekrój koryta lub zawalony zwaliskami nie jest "trumną" dla małych pstrągów? Czy jego zmętnienie nie zbije
ryb w nim żyjących? Zasilany wodą źródlaną jest jedynie miejscami wiec ratunku w nich ryby raczej nie znajda.
Czy takie strumienie mogą być "odchowalnią" małego pokolenia pstrągów?
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [40] 11.03 15:19
 
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Z jakiego wielkościowo strumyka rybki mogą się przemieszczać i
wydostać do "głównej" rzeki? Jak duże mogą być aby nie było to dla nich za trudne? Jak długo czasowo mogą
w miejscu wyklucia żyć?
Czy np. strumień szerokości 1m lub mniej, o średniej głębokości 8-10cm, pozarastany miejscami przez cały
przekrój koryta lub zawalony zwaliskami nie jest "trumną" dla małych pstrągów? Czy jego zmętnienie nie zbije
ryb w nim żyjących? Zasilany wodą źródlaną jest jedynie miejscami wiec ratunku w nich ryby raczej nie znajda.
Czy takie strumienie mogą być "odchowalnią" małego pokolenia pstrągów?


Zależy jakiej skali się oczekuje ... ale liczba ważniejsza jest niż wielkość ... Skoro dorosłe pstrągi weszły tam, żeby się wytrzeć, to i małe dadzą rade migriować, pod warunkiem przezycia w cyklu rocznym ...

Żeby przybliżyć co mam na mysli, opiszę wspomnienie sprzed wielu lat ... Powyżej cofki Soliny w Rajskiem wlazłem, powodowany ciekawością, nad mały strumyczek wpadający do głownej rzeki. Niedaleko ujścia strumyk rozszerzał się na dwie odnogi, oddzielone łachą żwirową (wszystko w skali "mikro"). Skala "mikro" była taka, że byłem w stanie praktycznie całkowicie zamknąć przepływ wody w jednej z odnóg, stawiając but wodera w poprzek tej odnogi ... Nagle, w tej "suchej" odnodze zobaczyłem jakiś ruch między kamieniami, ledwo zamoczonymi przez wodę ... Poniżej mojego buta, na odcinku może metra, było z dziesięć pstrążków długości 10-12 centymetrów ... Wydaje się, że były w stanie przeżyć w tej wodzie roczny cykl i przetrwać ... Pochodziły na pewno z naturalnego rozrodu, bo wtedy żadnej tzw "metody wrocławskiej" zarybiania wylegiem nikt tam nie stosował ... zresztą kto by w takie "nic" jakiś wylęg wrzucał ...

Teraz z takimi strumykami jest masa problemów "lesnych", który wyżej opisałem ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [4] 11.03 17:24
 


Zależy jakiej skali się oczekuje ... ale liczba ważniejsza jest niż wielkość ... Skoro dorosłe pstrągi weszły tam,
żeby się wytrzeć, to i małe dadzą rade migriować, pod warunkiem przezycia w cyklu rocznym ...

Żeby przybliżyć co mam na mysli, opiszę wspomnienie sprzed wielu lat ... Powyżej cofki Soliny w Rajskiem
wlazłem, powodowany ciekawością, nad mały strumyczek wpadający do głownej rzeki. Niedaleko ujścia
strumyk rozszerzał się na dwie odnogi, oddzielone łachą żwirową (wszystko w skali "mikro"). Skala "mikro"
była taka, że byłem w stanie praktycznie całkowicie zamknąć przepływ wody w jednej z odnóg, stawiając but
wodera w poprzek tej odnogi ... Nagle, w tej "suchej" odnodze
zobaczyłem jakiś ruch między kamieniami, ledwo zamoczonymi przez wodę ... Poniżej mojego buta, na
odcinku może metra, było z dziesięć pstrążków długości 10-12 centymetrów ... Wydaje się, że były w stanie
przeżyć w tej wodzie roczny cykl i przetrwać ... Pochodziły na pewno z naturalnego rozrodu, bo wtedy żadnej
tzw "metody wrocławskiej" zarybiania wylegiem nikt tam nie stosował ... zresztą kto by w takie "nic" jakiś wylęg
wrzucał ...

Teraz z takimi strumykami jest masa problemów "lesnych", który wyżej opisałem ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski


Opisze zeszłoroczne doświadczenie z jednym z dopływów pokazanym na filmiku. Dopływ ten zarybiliśmy
wylęgiem troci wędrownej pod koniec marca. Dopływ wyglądał mniej więcej tak jak na filmiku, generalnie
piasek i trochę roślinności. We wrześniu przyjechaliśmy z agregatem sprawdzić efekty. Przyjechaliśmy na
odcinek łąkowy około 500m poniżej miejsca gdzie były zdjęcia do filmu. Patrzymy a strumienia nie ma jest
łąka. Po prostu strumień przez lato zarósł potocznikiem i trawami tak że tylko co jakiś czas było widać pół
metrowe oczka wody w zielonej nawierzchni. Byliśmy trochę zdruzgotani. Wojtek wszedł do strumyka i zaczął
deptać nogą trawę i wydeptał oczko pół metra średnicy, włożył tam elektrodę i nagle oczko zaroiło się rybkami,
z traw wypłynęło kilkanaście 8-10cm trociek, a pomiędzy nimi strzebelki i cierniki, przeszliśmy kilka metrów i
znów wydeptaliśmy poletko i znów pełno trociek, taka sytuacja powtórzyła się parę razy. Przyznaję że choć
brałem udział w odłowach inwentaryzacyjnych wilokrotnie to sytuacja mnie zaskoczyła. szkoda że nie zrobiłem
filmiku. Ilości narybku troci potrafią zaskoczyć.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [3] 11.03 19:51
 


Opisze zeszłoroczne doświadczenie z jednym z dopływów pokazanym na filmiku. Dopływ
ten zarybiliśmy
wylęgiem troci wędrownej pod koniec marca. Dopływ wyglądał mniej więcej tak jak na
filmiku, generalnie
piasek i trochę roślinności. We wrześniu przyjechaliśmy z agregatem sprawdzić efekty.
Przyjechaliśmy na
odcinek łąkowy około 500m poniżej miejsca gdzie były zdjęcia do filmu. Patrzymy a
strumienia nie ma jest
łąka. Po prostu strumień przez lato zarósł potocznikiem i trawami tak że tylko co jakiś czas
było widać pół
metrowe oczka wody w zielonej nawierzchni. Byliśmy trochę zdruzgotani. Wojtek wszedł do
strumyka i zaczął
deptać nogą trawę i wydeptał oczko pół metra średnicy, włożył tam elektrodę i nagle oczko
zaroiło się rybkami,
z traw wypłynęło kilkanaście 8-10cm trociek, a pomiędzy nimi strzebelki i cierniki,
przeszliśmy kilka metrów i
znów wydeptaliśmy poletko i znów pełno trociek, taka sytuacja powtórzyła się parę razy.
Przyznaję że choć
brałem udział w odłowach inwentaryzacyjnych wilokrotnie to sytuacja mnie zaskoczyła.
szkoda że nie zrobiłem
filmiku. Ilości narybku troci potrafią zaskoczyć.


Innym przykładem sprzed kilku lat był odlów agregatem jednego z większych spośród
małych dopływów Sanu powyżej Soliny ... nigdy niezarybianego ... w każdym „dołku” po
kilkadziesiąt mniejszych i większych pstrągów, setki na odcinku kilkudziesięciu metrów ... i to
wszystko z naturalnego tarła ... I komu by to, panie, przeszkadzało?
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [1] 11.03 22:16
 
Mój rekord to grubo ponad 500szt troci dł. 8- 12cm odłowionych z 50mb stumienia szerokości 2m, 100sztuk to
żadna rewelacja a 50szt to raczej słabo.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 12.03 07:23
 
Mój rekord to grubo ponad 500szt troci dł. 8- 12cm odłowionych z 50mb stumienia
szerokości 2m, 100sztuk to
żadna rewelacja a 50szt to raczej słabo.


Przy całym szacunku, pozwolę sobie zauważyć, że nie jest to w żadnym razie normą i nie
zmienia faktu, iż ,,(...)Średnie zagęszczenie narybku w przeliczeniu na 100 m kwadratowych
w okresie 5-letnim wynosiło 30 sztuk w wieku 0+(...)’’. A o tym co moim zdaniem z tego
wynika pisałem wcześniej
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 11.03 22:16
 
Mój rekord to grubo ponad 500szt troci dł. 8- 12cm odłowionych z 50mb stumienia szerokości 2m, 100sztuk to
żadna rewelacja a 50szt to raczej słabo.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [34] 11.03 17:24
 


Zależy jakiej skali się oczekuje ... ale liczba ważniejsza jest niż wielkość ... Skoro dorosłe pstrągi weszły tam,
żeby się wytrzeć, to i małe dadzą rade migriować, pod warunkiem przezycia w cyklu rocznym ...

Żeby przybliżyć co mam na mysli, opiszę wspomnienie sprzed wielu lat ... Powyżej cofki Soliny w Rajskiem
wlazłem, powodowany ciekawością, nad mały strumyczek wpadający do głownej rzeki. Niedaleko ujścia
strumyk rozszerzał się na dwie odnogi, oddzielone łachą żwirową (wszystko w skali "mikro"). Skala "mikro"
była taka, że byłem w stanie praktycznie całkowicie zamknąć przepływ wody w jednej z odnóg, stawiając but
wodera w poprzek tej odnogi ... Nagle, w tej "suchej" odnodze
zobaczyłem jakiś ruch między kamieniami, ledwo zamoczonymi przez wodę ... Poniżej mojego buta, na
odcinku może metra, było z dziesięć pstrążków długości 10-12 centymetrów ... Wydaje się, że były w stanie
przeżyć w tej wodzie roczny cykl i przetrwać ... Pochodziły na pewno z naturalnego rozrodu, bo wtedy żadnej
tzw "metody wrocławskiej" zarybiania wylegiem nikt tam nie stosował ... zresztą kto by w takie "nic" jakiś wylęg
wrzucał ...

Teraz z takimi strumykami jest masa problemów "lesnych", który wyżej opisałem ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski


Opisze zeszłoroczne doświadczenie z jednym z dopływów pokazanym na filmiku. Dopływ ten zarybiliśmy
wylęgiem troci wędrownej pod koniec marca. Dopływ wyglądał mniej więcej tak jak na filmiku, generalnie
piasek i trochę roślinności. We wrześniu przyjechaliśmy z agregatem sprawdzić efekty. Przyjechaliśmy na
odcinek łąkowy około 500m poniżej miejsca gdzie były zdjęcia do filmu. Patrzymy a strumienia nie ma jest
łąka. Po prostu strumień przez lato zarósł potocznikiem i trawami tak że tylko co jakiś czas było widać pół
metrowe oczka wody w zielonej nawierzchni. Byliśmy trochę zdruzgotani. Wojtek wszedł do strumyka i zaczął
deptać nogą trawę i wydeptał oczko pół metra średnicy, włożył tam elektrodę i nagle oczko zaroiło się rybkami,
z traw wypłynęło kilkanaście 8-10cm trociek, a pomiędzy nimi strzebelki i cierniki, przeszliśmy kilka metrów i
znów wydeptaliśmy poletko i znów pełno trociek, taka sytuacja powtórzyła się parę razy. Przyznaję że choć
brałem udział w odłowach inwentaryzacyjnych wilokrotnie to sytuacja mnie zaskoczyła. szkoda że nie zrobiłem
filmiku. Ilości narybku troci potrafią zaskoczyć.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [33] 11.03 20:21
 
Może widzieliście te pudełka, kostki https://youtu.be/qarOWoX1EHU Znakomicie upraszczało by logistykę.
Myślimy nad tym, chyba nawet jest dystrybutor na Polskę.
Co do wody w jakiej się pstrągi potrafią odnaleźć. My(wędkarze) więcej piwa wypijamy niż pstrągi potrzebują.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [32] 11.03 22:50
 
Problem jest w tym, że patrząc na to samo nie widzimy tego samego.
Strumień jest bardzo duży w skali tego o czym piszemy w tym wątku.
Masa narybku jest sfilmowana w basenie.
Ikra jest świeżo po przejściu przez maszynę oddzielającą żywe od martwych jaj, Optyka plus hydromechanika.
Inkubatory zrobione na supernowoczesnych maszynach, w czym są lepsze od tych od JJ? Bardziej medialne ? Zostaw takie w naszym potoku, zobaczymy ile dotrwa do wylęgu?
I ostatnie, najważniejsze pytanie: ile kosztuje sztuka potoka wylęgnięta w ten sposób i kto za to zapłaci?
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [30] 11.03 23:39
 
Pytanie cały czas jest to samo. Lepiej "zarybić" strumień z inkubatora czy wylegiem?
Nie chodzi już o finansowe korzyści a o późniejszy efekt.
Po jakim czasie czy za sprawą jakich złych/dobrych warunków pstrąg ma powód/przymus aby spływać w dół?

Nie biorę pod uwagę tego że dorosły pstrąg wróci w to samo miejsce na tarło bo albo będzie zjedzony, albo nie
będzie miał możliwości lub powodu aby pchać się tam gdzie się "urodził".

A tak a propos żwiru. Brzegi wzdłuż koryt rzecznych są nim "wypchane po brzegi". Wrzucić (zepchnąć) je
jedynie z powrotem tam gdzie powinny być.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [3] 11.03 23:51
 
Pytanie cały czas jest to samo. Lepiej "zarybić" strumień z inkubatora czy wylegiem?
Nie chodzi już o finansowe korzyści a o późniejszy efekt.
Po jakim czasie czy za sprawą jakich złych/dobrych warunków pstrąg ma powód/przymus aby spływać w dół?

Nie biorę pod uwagę tego że dorosły pstrąg wróci w to samo miejsce na tarło bo albo będzie zjedzony, albo nie
będzie miał możliwości lub powodu aby pchać się tam gdzie się "urodził".

A tak a propos żwiru. Brzegi wzdłuż koryt rzecznych są nim "wypchane po brzegi". Wrzucić (zepchnąć) je
jedynie z powrotem tam gdzie powinny być.
Małe strumyki? należy kierować się ekonomią, niekoniecznie przekładającą się na pieniądze.
Pstrąg nie ma przymusu, ma instynkt. Jak zaczyna brakować mu miejsca spływa. Taka jego natura. Tak było jest i będzie, chociaż po wypowiedziach miszczóf tego forum mam wątpliwości... Chyba próbowali spływać, ale im nie wyszło...
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [2] 12.03 11:34
 
"Pstrąg nie ma przymusu, ma instynkt. Jak zaczyna brakować mu miejsca spływa. Taka jego natura. Tak
było jest i będzie, chociaż po wypowiedziach miszczóf tego forum mam wątpliwości... Chyba próbowali
spływać, ale im nie wyszło..."


Chodziło mi bardziej o to czy jak pstragowi jest "za dobrze" czy nie trzeba go odłowić i przerzucić żeby można
było dalej "siać" nowe życie. Sam na pewno nie będzie się chciał wynieść chyba że rozmiar miejscówki będzie
niezgodny z jego rozmiarem.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [1] 12.03 21:44
 
I na tym polega idea "metody wrocławskiej". Zanim zarybisz potok nowym wylęgiem, należy odłowić maksymalnie dużo większych ryb, które w nim mieszkają. Zasada jedzenia wylęgu jako "robaka" jak pisałem wcześniej obowiązuje.
Dodatkowo dochodzi efekt pójścia na skróty. Z wylęgu do narybku pstrąg rośnie szybciej w tych małych dopływach. Później odwrotnie, szybciej w rzece głównej. Wychodzi około rok do przodu.
Narybek odłowiony w małych potokach jest o niebo lepszy od tego z hodowli. Co z tego? Rozliczenie w Wodach Polskich sztuki jest cennikowe.
Niewiele jest miejsc w Polsce, gdzie taką robotę u podstaw (odłowy, później zarybienia) się wykonuje. U nas ponad 30 lat w ciągłości.
Jednocześnie ludzie się zniechęcają kiedy widzą jak jedna w roku (a zwykle jest ich więcej) awaria oczyszczalni niweczy ich pracę. Jak tamy bobrowe odcinają tarlakom z większej rzeki dotarcie do tarlisk. To są realne problemy, a nie wydumki forumowe.
Ja to robię dla zasady, chociaż wydarzenia z tej zimy mocno podcięły mi skrzydła.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 13.03 07:38
 
I na tym polega idea "metody wrocławskiej". Zanim zarybisz potok nowym wylęgiem, należy odłowić
maksymalnie dużo większych ryb, które w nim mieszkają. Zasada jedzenia wylęgu jako "robaka" jak pisałem
wcześniej obowiązuje.
Dodatkowo dochodzi efekt pójścia na skróty. Z wylęgu do narybku pstrąg rośnie szybciej w tych małych
dopływach. Później odwrotnie, szybciej w rzece głównej. Wychodzi około rok do przodu.
Narybek odłowiony w małych potokach jest o niebo lepszy od tego z hodowli. Co z tego? Rozliczenie w
Wodach Polskich sztuki jest cennikowe.
Niewiele jest miejsc w Polsce, gdzie taką robotę u podstaw (odłowy, później zarybienia) się wykonuje. U nas
ponad 30 lat w ciągłości.
Jednocześnie ludzie się zniechęcają kiedy widzą jak jedna w roku (a zwykle jest ich więcej) awaria
oczyszczalni niweczy ich pracę. Jak tamy bobrowe odcinają tarlakom z większej rzeki dotarcie do tarlisk. To są
realne problemy, a nie wydumki forumowe.
Ja to robię dla zasady, chociaż wydarzenia z tej zimy mocno podcięły mi skrzydła.


Może w takim razie zarybiac większa rzekę od razu narybkiem.
Widząc teraz że wcale nie jest to takie proste wypadałoby być "naturą" i .... jak w naturze, jeden roku tarła się
udaje, kolejny (-ne) nie bardzo. Wtedy odpada odmawianie większych rybek aby nie pożerały wyklutych larw.
Chyba jednak "sianie" ikry jest chyba korzystniejsze niż wpuszczanie wylęgu. Odpada trudniejsze rozkładanie
odpowiednich ilości, regulowanie termiki wody, przemieszczanie się z wylegiem.
Jest jakiś schemat ile osobników wylęgu ma być na dany obszar wody? Czy zależy to mocno od żyzności
wody?

Co do oczyszczalni-dlatego pisałem o strumieniach. Tam jeszcze ich nie ma. Strumyków małych jest jeszcze
trochę, choć nad nimi teź "rosną" domy.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [25] 12.03 08:08
 
A tak a propos żwiru. Brzegi wzdłuż koryt rzecznych są nim "wypchane po brzegi". Wrzucić
(zepchnąć) je jedynie z powrotem tam gdzie powinny być.


Ze żwirem jak z pstrągiem, jest jakaś przyczyna, że nie chce przebywać w korycie, i ich spychaniem ani
zarybianiem do tego, na dłuższą metę, nie zmusisz.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [24] 12.03 11:46
 
@mart
Nie mówię regularnie. Wystarczy wydaje mi się raz na 5-10lat. Po tym czasie sam się przemieści aż znowu
wyląduje "na brzegach".
Erozja dna spowodowana przez czas i narzędzie (przepływ wody) zawsze będzie zmierzać do tego że dno
będzie się obniżać a wszystko co luźne zepchnięte zostanie w dół i na boki (brzeg).
Dlatego tez wydaje mi się że brzegi powinny być spychane do koryta jeżeli są oczywiście żwirowo-kamienne.
W innym przypadku czekając i przyglądając sie erozji dojdziemy do tego że zobaczymy "płytę lotniska" na
której będzie cudem zobaczyć kamień.
Inna rzeczą jest to że "brzegi" ówczesnych rzek są zabudowane i prędzej je umocnią, zabetonują i wzmocnią
niż dom i dobytek wyląduje w wodzie.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [23] 12.03 17:30
 
Żwir na brzegach powinien brać się z koryta ... tam przecież działają "młyny kulowe", które rozdrabniaja skały ... ale pod warunkiem, że energia wody jest wystarczająca - to nie dzieje się kiedy przepływy podstawowe są mizerne,a woda sączy się między kamieniami, zamiast je toczyć ... Pamiętam podkarpackie rzeki, które nawet w lecie niosły tyle wody, że trzeba było znać bród żeby je pokonac w woderach "biodrówkach" ... jakiś czas później można je w prawie dowolnym miejscu przejśc w wellingtonach do pół łydki, a w wielu miejscach wręcz w trampkach po kamieniach ... I czemu się dziwić?

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [22] 13.03 07:42
 
Niestety, wszystko się zgadza.
Zlewnia i lekkie zmiany klimatu. Sucho bez deszczu, źle bo nie ma wody. Deszczowo źle bo woda mętna.

Co do mętności. Lepiej znoszą ja rybki małe będące wyżej w strumieniach czy większe w większej rzece?
Chodzi wyłącznie o pstrągi.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [21] 13.03 17:02
 
Niestety, wszystko się zgadza.
Zlewnia i lekkie zmiany klimatu. Sucho bez deszczu, źle bo nie ma wody. Deszczowo źle bo woda mętna.

Co do mętności. Lepiej znoszą ja rybki małe będące wyżej w strumieniach czy większe w większej rzece?
Chodzi wyłącznie o pstrągi.


Jak już na przepływy zeszło, to sucho jest i po deszczu ... Przyspieszanie spływania wody z terenu do koryt rzecznych oraz próby jak najszybszego "spuszczania wody do morza" skutkują właśnie tym ... Zaś zmiany w spływaniu wody do koryta rzeki doprowadzają do mniejszych przepływów podstawowych oraz szybciej narastających i dużo wyższych ale krócej trwających wezbrań w porównaniu do przepływów w korycie w warunkach względnie dużej chłonności doliny. Postaram się załączyć obrazek.

Z kolei szybciej narastające, wyższe przepływy szczytowe po deszczu stwarzają większe ryzyko wezbrań i powodzi, co prowokuje żadania "regulacji" ... w wyniku "regulacji" przepływy podstawowe są coraz niższe, a wezbrania coraz większe ...

W normalnych warunkach stanu koryta i doliny rzeki woda po deszczu powinna byc nieco wyższa i najwyżej na krótko brudna ... Tak "działają" rzeki płynące wśród "buforów" takich jak żwirowiska, lasy, bagnsa, łąki ... w nienormalnych - brudzi się obrywając brzegi i niosąc muł ...

Zaś co do ryb - małe wylęgają się w małych strumieniach właśnie po to, żeby przepływy były możliwie stabilne, bez zmętnień, dostęp do pozywienia był stały, a chętnych do pożarcia "robaków" nie było ... Większe jakoś musza sobie poradzić i radzą sobie ... choć lepiej jak nie muszą w mule ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [1] 13.03 17:05
 
I jeszcze obrazek z przepływami - linia przerywana to niezurbanizowany teren, czerwona - zurbanizoowany. Qb - róznica przepływu podstawowego, a Qp - róznica przepływy szczytowego, zaś Tp - czas do przepływu szczytowego. W lewym, górnym rogu zaznaczony czarnym słupkiem opad deszczu.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 13.03 17:34
 
I jeszcze obrazek z przepływami - linia przerywana to niezurbanizowany teren, czerwona - zurbanizoowany. Qb - róznica przepływu podstawowego, a Qp1 - różnica wielkości przepływu szczytowego, zaś Tp1 - róznica czasu do przepływu szczytowego. W lewym, górnym rogu zaznaczony czarnym słupkiem opad deszczu.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [18] 14.03 11:59
 
Skomplikowane to i do tego dużo niesprzyjających warunków. Ręce opadają i pomysłów brakuje na cokolwiek
aby coś zmienić na lepsze.
Zastanawiam się czy gdyby zaryzykować i wpuszczać wylęg bezpośrednio do dużej rzeki w miejsca gdzie jest
dużo kryjówek (np. roślinność) nie byłoby lepiej.
Odpadałaby niepewność czy ogrom pracy włożony w strumienie nie poszedł na marne za sprawa stanów
wody. Do tego strumienie trzeba odławiać aby "zasiać" narybek, odłowione ryby przerzucać, mieć mobilny
dostęp do długich odcinków, dużo chętnych do pracy społecznej która i tak nie wiadomo czy da jakieś efekty.
Lipa.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [17] 14.03 13:16
 
To może jednak selekty? Żeby nie udawać niczego ani nie uznawać, że "nic się nie stało" ... Byle nie było tak jak ponad pół wieku temu, ciągle aktualnie, pisał Sławomir Mrożek w "Indyku" ...
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 14.03 18:47
 
To może jednak selekty tęczaka?
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [15] 14.03 19:55
 
Selekty.
Przecież to mięso armatnie. Nie dla wędkarzy a dla szkodników wędkarskich (ptaków, drapieżników).
Jeżeli mamy wpuszczać selekty pstrąga czy lipienia, możemy również wpuszczać szczupaka, tęczaka.
Wolałbym jednak zachować choćby pojedyncze dzikie ryby w górnych odcinkach potoków niż bawić się w
hodowców i konsumentów trzody.

Mam (miałem) wspaniały pomysł aby każde Koło miało "swoje" wody pod tzw opieką i gospodarowało na nich
w sposób określony przez Okręg, pod ich nadzorem. Upada jednak ten pomysł na samym starcie bo ... za
dużo zakazów w zamian za ... nic. Myślę że niewielu zmusiłby do darmowych prac na rzecz Okręgu.
Może gdyby zacząć od pojedynczych kroczków typu: zakaz zabijania ryb przez przyjezdnych nie
zamieszkałych i nie pracujących wedkarsko na rzecz Okręgu, podniesienie składek dla tych którzy chcą
korzystać z wód górskich bez pracy na ich rzecz.
Marzenia które pewnie zdałaby egzamin w dłuższym czy krótszym czasie gdyby nie ryzyko że warunki
środowiskowe i gospodarcze na dorzeczu mogą zniweczyć wszelkie ludzkie wysiłki i ogrom włożonej przez
nich pracy.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [14] 15.03 07:58
 
Proponuję małą modyfikację, pogrubioną czcionką w oryginalnym tekście.


Może gdyby zacząć od pojedynczych kroczków typu: zakaz zabijania ryb przez przyjezdnych i
miejscowych
nie pracujących na rzecz Okręgu.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [13] 15.03 10:06
 


Może gdyby zacząć od pojedynczych kroczków typu: zakaz zabijania ryb przez przyjezdnych nie
zamieszkałych i nie pracujących wedkarsko na rzecz Okręgu, podniesienie składek dla tych którzy chcą
korzystać z wód górskich bez pracy na ich rzecz.


Podniesienie składek czy ograniczenie dostępu do wód górskich dotyczy wszystkich. Miejscowych i gości
którzy nie wykażą się minimalną choćby praca na rzecz tych wód.
Wpuszczanie selektów nie podniesie szacunku do ryb szlachetnych i nie ograniczy rozsądnego korzystania z
wód w których te ryby występują. Pogłębi patologie "płacę/ wymagam/ chcę/ należy się".
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [12] 15.03 10:40
 

Wpuszczanie selektów nie podniesie szacunku do ryb szlachetnych i nie ograniczy rozsądnego
korzystania z wód w których te ryby występują. Pogłębi patologie "płacę/ wymagam/ chcę/ należy się".


Arek,
Prywatnie uważam, że ideałem byłoby mieć jedno i drugie, czyli patologiczną komercję z selektami,
najlepiej mieszanymi pstrąg-tęczak, która zarabiałaby na siebie i na na utrzymanie mateczników,
przyjęłaby na siebie główną presję, a tęczak dodatkowo mógłby powiększyć obszar łowisk P&L o te
wody, gdzie PL nie są już w stanie egzystować, i wspomniane mateczniki, z dzikimi populacjami i
ograniczonym dostępem, limitem wejść, wyłączeniami, jedną muchą, zakazem organizacji zawodów itp
itd i jednocześnie specjalną ochroną. Ale na to trzeba dwóch rzeczy, urealnienia wysokości składki i
legalności zarybień tęczakiem.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [11] 15.03 11:57
 
"Prywatnie uważam, że ideałem byłoby mieć jedno i drugie, czyli patologiczną komercję z selektami,
najlepiej mieszanymi pstrąg-tęczak, która zarabiałaby na siebie i na na utrzymanie mateczników,
przyjęłaby na siebie główną presję, a tęczak dodatkowo mógłby powiększyć obszar łowisk P&L o te
wody, gdzie PL nie są już w stanie egzystować, i wspomniane mateczniki, z dzikimi populacjami i
ograniczonym dostępem, limitem wejść, wyłączeniami, jedną muchą, zakazem organizacji zawodów itp
itd i jednocześnie specjalną ochroną".


Zgadza się. Gospodarz powinien ocenić na jakiś wodach takie komercyjne miejscówki mogły by być. Sanu
jakoś nie widzę bo za dużo ma dopływów z których spływałyby dzikie ryby, które bez szczególnej ochrony i
kontroli też zostalyby zbyt szybko spożyte.

"Ale na to trzeba dwóch rzeczy, urealnienia wysokości składki i legalności zarybień tęczakiem".

Wysokość składek to za mało. Trzeba jeszcze dużo poświęcenia i fachowej ludzkiej pracy, a ta jest najdroższa.

Ważnym i najpilniejszym wymogiem tej chwili jest wg mnie całkowite ograniczenie zabijania pstrąga i lipienia.
Jeżeli nie mogą powstać odcinki/wody "No Kill" to wypadałoby w końcu ustalić że ryba zabita, pozyskana i bez
tzw. znaczka (opłaty licencjnej) jest ryba skradzioną oraz powinny być wycenione stawki za sztukę aby każda
taka kradzież kończyła się odpowiednią karą finansową. "Znaczek"- taśmy do jednorazowego użytku byłyby
limitem wykupionym przy zezwoleniu jako tzw. "odstrzał". Tylko w taki sposób możemy mówić o rzeczywistej
kontroli nad tym co dostaje legalnie "w pałę" i znika z wody. Rejestry wszelkie można sobie prowadzić w
przedszkolach lub szkołach podstawowych bo ich prawdziwość jest żadna.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [10] 15.03 16:48
 
Wysokość składek to za mało. Trzeba jeszcze dużo poświęcenia i fachowej ludzkiej
pracy, a ta jest najdroższa.

Ważnym i najpilniejszym wymogiem tej chwili jest wg mnie całkowite ograniczenie
zabijania pstrąga i lipienia.


Dlatego właśnie, że potrzeba fachowej ludzkiej pracy, trzeba mieć pieniądze aby tę
pracę opłacić, czyli drastycznie zwiększyć wysokość składek, co przyczyni się też do
ograniczenia presji.
Piszesz też o całkowitym zakazie zabijania oraz o systemie znaczków... A kto by
tego dopilnował w obecnym systemie? Byłoby to tak samo fikcyjne jak dzisiejsze
rejestry.
Ja myślę, że należałoby zabrać poszczególnym kołom tę ilość wód, które posiadają -
u mnie koła mają ich bardzo dużo, co w konsekwencji uniemożliwia prawidłowe nimi
gospodarowanie. W moim pomyśle, moje koło ma 1 obwód na rzece i o niego dba.
Ustala duuużo wyższą składkę z możliwością rabatu za pracę na rzecz. Wchodzi w
komitywę (bo miałoby taką prawną możliwość) z lokalnymi władzami, które
rozwijając region, dbałyby też o rzekę i z tego czerpałyby też profity. Ostatecznie to
koło wynajęłoby lokalną formę ochroniarską, która w ramach abonamentu,
odwiedzałaby rzekę np. 2 razy w tygodniu w przypadkowych porach...

Oczywiście w tym wszystkim chciałbym też widzieć tęczaka, który byłby ochroną
rodzimych gatunków, atrakcją wędkarską i ekonomiczną szansą realizacji tej pięknej
wizji. Pozdrawiam!
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [9] 15.03 17:19
 
Zapomniałem dodać, że pieniądze że składek trafiałyby do budżetu koła, a na jego
wodzie (W ramach licencji) mogliby łowić tylko jego członkowie. Koledzy spoza koła
musieliby wykupić dodatkową, limitowaną licencję.
Dzięki temu rzeką opiekowaliby się muszkarze, stawem karpiarze itd.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [8] 15.03 20:10
 
A co byłoby gdyby Koła nie chciały, nie mogły, nie sprawdzałaby się tak jak wymagałby tego od nich Okręg/
dzierżawca-gospodarz? Musi być jakiś impuls żeby im się chciało. Co mogłoby nim być? Na pewno nie ryby
których nie ma. Opcja wyższe/ niższe składki w zamian za prace na rzecz wód, jak najbardziej.
Koła teraz przy braku ryb są niczym. Całkowita ludzka rozsypka zmierzająca w kierunku ich likwidacji. Nic tak
nie wkurwia miejscowych jak to że obcy przyjadą i wybiorą rybę zgodnie z prawem., za sprawą "reklamy"
medialnej, reklamy gospodarza (zawody), bo wolno, bo jest. Od zawsze.

I jak tu pracować dla kogoś samemu będąc nadto ograniczanym "z góry". Tak to na pewno nie pojdzie.
Samemu nie chce mi się mieć "z tym" (wysiłek na rzecz wszystkich) cokolwiek wspólnego gdy ktoś liczy mi ile
razy mogę wyjść pospacerować z wędka na swoich wodach.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 15.03 23:55
 
W mojej wizji okręgów mogłoby w ogóle nie być, tylko samoistne Koła opisujące się
swoją jedną, Max dwiema wodami. Impulsem dla nich byłby wolny rynek. Jeśli źle by
się działo, odpłynęliby członkowie, a koło straciłoby dzierżawę. Ryb też by nie
zabrakło, bo sytuację ratowałby tęczak oraz współpraca z samorządem, który też o
wodę musiałby dbać, chcąc czerpać z jej możliwości.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [6] 15.03 23:55
 
W mojej wizji okręgów mogłoby w ogóle nie być, tylko samoistne Koła opisujące się
swoją jedną, Max dwiema wodami. Impulsem dla nich byłby wolny rynek. Jeśli źle by
się działo, odpłynęliby członkowie, a koło straciłoby dzierżawę. Ryb też by nie
zabrakło, bo sytuację ratowałby tęczak oraz współpraca z samorządem, który też o
wodę musiałby dbać, chcąc czerpać z jej możliwości.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 16.03 00:01
 
Okręgi utrzymywane ze składek mogłyby jedynie służyć kołom pomocą prawną,
ichtiologiczną lub utrzymywać hodowlę dla pozyskiwania materiału zarybieniowego.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [4] 16.03 09:49
 
Kół na dzierżawę i utrzymanie wód na pewno nie stać. Może jakieś bajorka, na pewno nie wody bieżące czy
duże zbiorniki. Tego jestem pewien.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [3] 16.03 13:19
 
Kół na dzierżawę i utrzymanie wód na pewno nie stać. Może jakieś bajorka, na
pewno nie wody bieżące czy
duże zbiorniki. Tego jestem pewien.


W obecnym systemie może i nie stać, choć za dzierżawę niektórych wód (np. u
mnie) to są śmieszne kwoty i przy założeniu 1 koło=1woda, byłoby stać. Gdyby
jeszcze zmienić prawo - podnieść do realnych rozmiarów składki i dać możliwości
takiego gospodarowania, że lokalne władze musiałyby wspierać koło-właściciela
wody, by móc z akwenu korzystać, dalibyśmy radę!
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 16.03 14:55
 
Właścicielem wody jest Państwo. Koło może być tylko właścicielem/gospodarzem ryb.
Przy dzierżawie może i gruntu choć znawca tego tematu nie jestem. Chęci i marzenia masz dobre.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [1] 16.03 21:19
 
Z ciekawości zapytam, chociaż niestety znam odpowiedź.
Masz jakiekolwiek pojęcie o prawie w zakresie tego o czym piszesz?
Pociesz się nie jesteś osamotniony. O braku pojęcia prawa w tym zakresie świadczą bzdury wypisywane przez wypowiadających się w tym wątku prawników.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 16.03 23:07
 
Z ciekawości zapytam, chociaż niestety znam odpowiedź.
Masz jakiekolwiek pojęcie o prawie w zakresie tego o czym piszesz?
Pociesz się nie jesteś osamotniony. O braku pojęcia prawa w tym zakresie świadczą
bzdury wypisywane przez wypowiadających się w tym wątku prawników.

Nie wiem o co pytasz? Czy chcesz zarzucić mi nieznajomość prawa związanego z
operatami wodnymi? Jeśli tak, nie musisz tego robić. Nigdy nie twierdziłem, że się
na tym znam. Przedstawiłem tylko mój pomysł, który odbiegł i tak od głównego
wątku tej ciekawej rozmowy. Zaznaczyłem jednak, że jeśli miałby mieć sens
wymagałby sporych zmian prawnych (przy obecnym rzecz niemożliwa). Zresztą to
tylko takie koleżeńskie pogaduchy, bo powiedzmy sobie wprost, że chociażby
chciejstwo wędkarzy (to tylko jedna z wielu przeszkód) i znikoma świadomość, nie
pozwoli na podobne rozwiązania. Lepiej przecież za 300 zł łowić na wszystkie
możliwe sposoby, w wielu miejscach, przez 365 dni, betonować, regulować, śmiecić,
a następnie dziwić się, że nie ma ryb i wspierać wydumane zakazy np. wpuszczania
tęczaka z troski o te unikatowe, dziewicze wody, jakie mamy.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 12.03 07:41
 
Mariusz, też widzę te pytania, problemy, ceny. Problem bywa inspiracją.
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [2] 11.03 10:42
 
Powolutku docieramy do sedna.
Tarło w głównej rzecze jest co najmniej mało skuteczne. Na wylęg czekają wszystkie bytujące tam ryby. Nie muszą byś drapieżnikami, larwa jest jak robak, którego to żrą od zawsze.
W naturze (tej historycznej) tarło pstrągów i troci odbywało się w małych dopływach, gdzie nie było tych "innych" ryb, skąd wylęg spływał rosnąc.
Jak jest dzisiaj?
To jeden z kluczy do odpowiedzi na pytanie "dlaczego jest tak źle?"


Pewnie "klucz kluczowy" ...

Bez wniknięcia w to, że karpiowate reofilne składają dziesiątki tysięcy do ponad 100 tysięcy ziaren ikry na kilogram masy ciała samicy, a łososiowate od kilkuset do kilku tysięcy ziaren ikry na kg, że karpiowate przystępują do tarła masowo, a łososiowate usypują izolowane "gniazda" trudno o zrozumienie odtwarzalności i rozwoju pokoleń ryb ...

Każdy pewnie widział masowe ciągi tarłowe świnki, płoci itp., kazdy widział w głownych rzekach miliony narybku świnek, kleni, płoci, kiełbi i uważa, że "skoro one mogą to dlaczego pstrągi czy lipienie nie?"

Odcięcie pstrągów i lipieni od miejsc, w których mogą odbyć skuteczne tarło, degradacja tych odcinków strumieni, potoków i małych rzeczułek, ubytek wody lub nadmierne przepływy w okresach wylęgania "załatwiają sprawę" ...

Nasze hobby opiera się na bardzo delikatnej równowadze stanu środowiska i bez niego trudno o efekty ... nawet zarybienia, z których większośc albo wszystko wyginie zanim stanie się "łowne" mają często niewielki sens - zostają najtańsze w efekcie "selekty" ... to z kolei wielu wydaje się "niekoszerne" ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [1] 11.03 23:08
 
Jurku, nikt nie znajdzie mojej wypowiedzi popierającej zarybienia wyrośniętym materiałem. Po prostu takich nie ma. Od zawsze piszę, że należy zarybiać możliwie najmłodszym materiałem, który w danej wodzie ma szansę przeżyć.
Problem w tym, że wędkarze chcą "tu i teraz", bez czekania, a użytkownicy muszą spełniać ich zachcianki.
Jednocześnie inkubatory i zarybianie wylęgiem, to zarybianie tą samą formą. Oczywiście pod warunkiem, że zarybienie wylęgiem, będzie zarybieniem, a nie wylaniem. Przy czym w warunkach "kontrolowanych" efektywność wyprodukowania sztuki wylęgu jest moim zdaniem kilkukrotnie wyższa.
Robota, którą robi JJ jest naprawdę wielką pracą u podstaw. Niestety weryfikacja na tym forum wskazuje, że znaczna część przyjeżdżających na warsztaty w ogóle nie rozumie tego, co tam widzi i w czym uczestniczy.

Pozdrawiam
 
  Odp: Śladami Józefa Jeleńskiego [0] 12.03 17:25
 
Jurku, nikt nie znajdzie mojej wypowiedzi popierającej zarybienia wyrośniętym materiałem. Po prostu takich nie ma. Od zawsze piszę, że należy zarybiać możliwie najmłodszym materiałem, który w danej wodzie ma szansę przeżyć.
Problem w tym, że wędkarze chcą "tu i teraz", bez czekania, a użytkownicy muszą spełniać ich zachcianki.
Jednocześnie inkubatory i zarybianie wylęgiem, to zarybianie tą samą formą. Oczywiście pod warunkiem, że zarybienie wylęgiem, będzie zarybieniem, a nie wylaniem. Przy czym w warunkach "kontrolowanych" efektywność wyprodukowania sztuki wylęgu jest moim zdaniem kilkukrotnie wyższa.
Robota, którą robi JJ jest naprawdę wielką pracą u podstaw. Niestety weryfikacja na tym forum wskazuje, że znaczna część przyjeżdżających na warsztaty w ogóle nie rozumie tego, co tam widzi i w czym uczestniczy.

Pozdrawiam


Drogi Mariuszu,

Nie śledzę aż tak dokładnie wszystkich wypowiedzi na forum, ale Twoje zarzekanie się przyjmuję za dobrą monetę.

Chociaż, bez intencji kierowania dyskusji na inne tory, uważam, że w wielu sytuacjach zarybianie formami młodymi jest mało sensowne, a czasem zupełnie bezsensowne, zazwyczaj zaś - bardzo rozrzutne ... Jeśli naturalny rozród nie przynosi efektów, jeśli środoeisko nie jest w stanie zapewnić warunków dla przetrwania ryb przez wiele sezonów wzrastania, to efekty sa mizerne...
Wobec roznącej liczby chętnych i kurczących się wodach zapewniających warunki życia i rozwoju populacji ryb, koniecznym staje się rozszerzanie dostępnych łowisk przez wpuszczanie dorosłych ryb, w sposób kontrolowany, regularny, co jest najtańszym rozwiązaniem. Bardzo wielu wędkarzy to akceptuje, na całym świecie. a przy okazji pozwala to na odciągnięcie masy "głodnych" od miejsc, w których w miarę naturalne środowisko "jeszcze dycha" ... Alternatywą jest ekskluzywnośc ekonomiczna łowisk i drastyczna redukcja dostępu.

Co do inkubatorów i wylęgu - to to samo ... efektywność liczona przeżywalniością jest w hodowli dużo większa, ale ekonomicznie to już pewnie niekoniecznie - odpadają wszak wszelkie budowle, instalacje, zatrudnieni ludzie, energia itp. itd.

No i co do roboty JJ i jej rozumienia - pełna zgoda.

Pozdrawiam serdecznie

Jurek Kowalski
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus