|   | 
      
      Zarybienia to niestety konieczność ale bez 
 poprawy stanu środowiska rzecznego niewiele dadzą. 
 
 Trzeba jeszcze wiedzieć co i jak poprawić. W słowniku systemu decyzyjnego, a to od niego zależy czy 
 nastąpi pozytywna zmiana, nie ma czegoś takiego jak poprawa stanu środowiska rzecznego. Decydent 
 musi wiedzieć co konkretnie trzeba poprawić, dlaczego, ile to będzie kosztować i co zyska na poprawie, 
 a co straci jak do poprawy nie dojdzie. Chwilowo chyba nikt w pełni nie wie czemu ekosystemy górskich 
 rzek sypią się w takim tempie i skali, więc nie wiadomo jak działać. Pozostaje to, co robiono do tej pory 
 przez dziesięciolecia czyli zarybiać, głównie by być w zgodzie z warunkami operatów i limitować ilości 
 ryb zabieranych z wody. Poza tym, patrząc realnie wydaje się, że przytłaczającej większości 
 społeczeństwa, samorządów zwisa czy w takim np. Dunajcu są ryby i owady wodne. Ważne by było 
 ładnie podczas spływu i wycieczki na zaporę i nie śmierdziało od wody podczas wieczornego spaceru 
 wzdłuż rzeki. Po prostu nie ma ciśnienia społecznego na ratowanie życia w górskich rzekach. A bez 
 ciśnienia decydent palcem raczej nie kiwnie.							 
			 |