|
Teraz wypływa z rezerwuaru Dobczyce 107 m3/s, a wpływa tyle samo, bo w Stróży przepływ jest
ponad 80m3/s a rezerwuar ma przecież swoją rozległą zlewnię. To czemu ten zbiornik zaporowy
nazywa się retencyjnym? Jak była susza nie chcieli mi do stawu dostarczyć zapasowej wody. W zimie,
przy bardzo niskich stanach wody nie dawali jej na stoki narciarskie z Dobczyc tylko każdy właściciel
wyciągu pompował z rzeki ile wlezie, żeby mieć z czego zapłacić podatki. Teraz jak jest powódź na
Sanie, Grabince i Breniu, to nasi dokładają z Dobczyc tyle co wpływa, czyli bez retencji. Do tego
poniżej Świnnej Poręby zalało schronisko psów i kilka domów, czy to oznacza, że ten cud za
kilkadziesiąt miliardów też nie działa? Co jest? Czy to tak zawsze jest, że to na co płaciliśmy podatki i
liczyliśmy że z tego skorzystamy udowadnia że robią z nas za każdym razem wała
(przeciwpowodziowegio)?
Wnoszę o to, żebyśmy mimo wysokiego stanu wody zebrali się na zawodach i zażądali (przy
świadkach) za brak retencji zapewnionego przez zbiornik retencyjny odszkodowania od ministra
gospodarji morskiej, pana Grabarczyka. No i możemy zażądać żeby ten zbiornik osuszyć, bo wtedy
będzie wreszcie miał pojemności retencyjnej ile wlezie, a na nasze zawody wody sie puści ile trzeba.
Albo żeby tę wodę skierował w rejony gdzie jest susza (np. na Saharę) i będzie z tego pożytek. Z suszą
też pan Grabarczyk przecież walczy. I utrzymuje wody w dobrym i niepogorszonym stanie. Także te,
które właśnie wybetonował (dopływ Ochotnicy) i te które wybetonować zamierza (Tusznicę, dopływ
Raby).
To tylko forum - tego nikt nie przeczyta co mógłby to przyjąć jako jakąś wiadomość do swojego
powiedzmy mózgu.
|