f l y f i s h i n g . p l 2024.04.25
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Czy fly fishing to bujda, a ryb po prostu nie ma?. Autor: Piętek. Czas 2024-04-22 08:26:18.


poprzednia wiadomosc Odp: Ekonomika wędkarstwa : : nadesłane przez Naturalis (postów: 739) dnia 2019-09-24 19:14:41 z *.dynamic.mm.pl
  Master, z pełnym szacunkiem, ale wiesz co jest najbardziej frustrujące dla początkującego/średnio
zaawansowanego (a za takiego wciąż się uważam, mimo iż lat przybywa) muszkarza w Polsce? Otóż
jest to kołaczące się po łepetynie pytanie, najczęściej bez sensownej odpowiedzi "czy ja coś w kółko
robię źle, czy w tej wodzie po prostu nie ma ryb?" Mówimy tutaj wciąż o etosie, o łączności z tradycją, o
tym że krótka to zło a sucha jest cacy. Nie da się uczyć, nie da się doskonalić na zdewastowanej
wodzie. Byłem nie tak dawno na pewnym zagranicznym łowisko, mniejsza o to gdzie. Rzeka średniej
wielkości, woda do pół łydki, krystalicznie czysta. Dno po prostu wybrukowane lipieniami, największe
60+. Myślisz, że łatwo mi było je złapać? Że nałowiłem się do przysłowiowego "bólu ręki"? otóż wcale
nie, bo lipasy były wyjątkowo płochliwe, wybredne i ostrożne. Każdą rybę wypracowałem godzinami, ale
w ciągu tego tygodnia nauczyłem się więcej, niż w kraju w ciągu kilku lat. Łowiłem na długą nimfę, na
suchara podczas wieczornych zbiórek, zawsze na upatrzonego, na muszki na #20, na przypony 0,08...
Badyla do cholernej krótkiej nimfy-przepływanki nawet nie wyjąłem z auta... Jak mniemam tak wyglądał
cały Twój wędkarski nowicjat, tutaj, w Polsce, kilka dekad temu. Ja żeby to przeżyć i tego doświadczyć
muszę przejechać 1,5 tyś km. A wyzwania? tak, bardzo lubię wyzwania. Ale jestem realistą, do wyzwań
trzeba się dobrze przygotować. A dobre przygotowania wymagają dobrego "poligonu". Ponieważ nie
dostałem nic sensownego w spadku od poprzednich pokoleń, wiem, że muszę za to zapłacić.
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 24.09 23:51
 
Hyyyyymmm. Z lipieniem 60cm + na OS San może być problem. "Dno wybrukowane lipieniami" to są
wyzwania. Na Sanie w tej chwili takich już nie oświadczysz.

Problemem naszych łowisk jest to że przez niezliczona ilość zakazów rzeczywistość często rozwala
największe wyzwania. Logika myślenia nie pozwala nawet przebić się myśli "idę na ryby", gdy wynik znasz z
góry wiedząc jaka jest oferta danej wody. Zauważyłem że samo szykowanie się na ryby, czyli zestaw, ciuchy,
pudełka z muchami, podbierali, spodnie oddzielnie, buty oddzielnie, kamizelka, koszula, czapeczka, okulary,
picie, itd, itp., tak mnie męczy że przyjeżdżając na znaną, pustą wodę, nie mam już ochoty łowić. Często
łowienie traktuje jako spacer, obserwacje, namierzenie i stwierdzenie czy jakieś ryby w łowisku w ogóle są. A
gdy zobaczę wyjście dużego pstrąga czy glowacicy to jestem szczęśliwy martwiąc się jednocześnie jak długo
ta ryba tu jeszcze będzie. Do tego świadomość że straciłeś nie tylko swój wolny czas, siły kosztem
wypoczynku, ale i limitowane przez kogoś "wjazdy"; mając świadomość że zawsze patrzą i wiedzą, powoduje
niechęć do tego hobby. Wole pojechać na "jetke majową" na niziny, czy poskubać pstragi z rzek (dla mnie
potoków) szerokości odpowiadającej dlugosci mojego zestawu niż chodzić sam po Sanie, "męcząc" siebie i
ostatnie ryby. Zostawiam wiec sobie przyjemność na porę która już się zaczyna. Zimno, cisza, mgły i ryba
fatum. Jesień/zima- głowacica. A po obiedzie zbierające lipienie, zanim słońce schowa się za góry.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 25.09 00:15
 
"Na Sanie w tej chwili...", ale kiedyś było inaczej... a ja się na to "kiedyś" nie załapałem i dlatego muszę
uskuteczniać dalsze i dłuższe wycieczki. Z tymi 60 to na poważnie, nie mogłem uwierzyć dopóki nie
zobaczyłem, myślałem że to nie są lipienie tylko jakieś mamuto-lipienie Jednak ducha nie traćmy, w
najgorszym razie pozostaną nam tu na miejscu jelce i same "trudne rzeki" dla najbardziej wytrwałych
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [4] 25.09 07:02
 
Równie trudno złowić jest nawet klenia 40 cm czy jelca 25 cm w odpowiednio dzikim, trudnym technicznie miejscu
na nizinnej rzece. Możesz chodzić tydzień, uczyć się miejscówek, podchodzić, spalić na starcie lub tuż przed
zdawałoby się szczęśliwym finałem gdy ryba już prawie zjadła muchę. Nie trzeba jeździć daleko na wody krainy
P&L aby szlifować swoje umiejętności. Każda prawie rzeka ma swoje skarby i najtrudniejsze egzemplarze ryb tam
pochowane.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [3] 25.09 09:58
 
Tak, tak, pamiętam Twoje przesłanie, cytuję z pamięci: "zróbcie sobie przyjemność, wyjdźcie poza
zaklęty krąg ryb z płetwą tłuszczową (bo tych już prawie nie ma)"
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [2] 25.09 10:07
 
Dotyczy to wszystkiego, jak skończy się ropa, trzeba będzie budować działki solarne na Saharze. Oczywiście jelce
należy też łowić elegancko tak jakby łowiło sie łososie.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 25.09 21:28
 
Szykują się więc migracje powrotne na Saharę.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 27.09 10:16
 
Serwisant paneli słonecznych w tygodniu, w weekendy łowca tarponów.. całkiem fajna perspektywa
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus