f l y f i s h i n g . p l 2024.04.24
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Czy fly fishing to bujda, a ryb po prostu nie ma?. Autor: Piętek. Czas 2024-04-22 08:26:18.


poprzednia wiadomosc O "ekonomice" trochę inaczej - do Autora : : nadesłane przez Jerzy Kowalski (postów: 2008) dnia 2019-10-01 11:51:21 z 198.28.92.*
  Drogi Staszku,

Przeczytałem Twój obszerny elaborat z niejakim zaskoczeniem jego potocznością. Poza tym, a może przede wszystkim - zaskoczeniem brakiem refleksji nad ogromną zmianą jaka się dokonała w Polsce po PRL-u, choć tamte czasy ewidentnie ciążą. Moim zdaniem i z mojego doświadczenia jest wiele i o wiele bardziej istotnych zagadnień.

Przede wzystkim - zdolność (albo jej brak) do wykorzystania istniejących możliwości. Tego, żeby nie tylko "mieć rację", ale i "mieć siłę", żeby tę rację wprowadzać w życie. Tego nie robi się dyktatorskimi dekretami ani donkiszoterią pojedynczych czy grupkowych mędrców "wiedzących lepiej" ... Choć to może wydać się dziwne, decyzje są podejmowane demokratycznie, pod oczekiwania "członków" ... i nikt przy zdrowych zmysłach nie postąpi inaczej. Bo to zmieniło się i choć może wyglądać podobnie do PRL-u to jest teraz stanowione w ramach samodzielnego stowarzyszenia, które rządzi się wolą członków. A tę można kształtować przedstawiając racjonalne argumenty ... tylko trzeba je przedstawiać ...
I członkowie ZO są (a przynajmniej mogą być) w tym gronie wolą wybierających ich członków.

Proste i znane, choć może nie do końca, doświadczenie okręgu w Krośnie. Przeczące tezie o niestosowności istnienia okręgu z małą liczbą czlonków i dużym obszarem wód do gospodarowania. Najpierw o sprawach organizacyjnych - bo są bardzo ważne.

W skrócie - po PRL-u w jednej kadencji kilku ludzi przygotowywało się do udziału w zarządzaniu okręgiem, toczyła się praca i dyskusje angażujące wielu ludzi z różnych kół, co przynioslo efekt w postaci wygrania wyborów przez innych ludzi niż ci z PRL-u i wprowadzenia nowych porządków. Zostali oni wybrani przez swoich kolegów w kołach bo pokazali, że chcą zrobić coś lepszego.
Potem nastąpiło powołanie nowego Dyrektora Biura (i nie tylko) - no i tu "czapki z głów".
W niczym nie przeszkadza, że do dziś prezes ZO jest ten sam od 1975r. To ZO podejmuje decyzje, Dyrektor prowadzi sprawy, a i prezes pod ich wpływem się zmienił. Wielu z tych członków ZO jest wybieranych od 1997r. na kolejne kadencje.

Dla kontrastu kilka słów o okręgu mazowieckim.Wydawało mi się, że duży okręg z wieloma wodami, w miejscu o dużym potencjale intelektualnym, gospodarczym, organizacyjnym, z ludźmi obytymi w świecie, będzie chętnie czerpał z doświadczeń takiego eksperymentu jaki został przeprowadzony z powodzeniem w Krośnie pod koniec lat 90-tych. I na tym głęboko się zawiodłem. Tu właśnie "grupki wiedzących lepiej", jacyś indywidualni wojownicy chcacy narzucać swoją wolę, nawet popartą najlepszą wiedzą i intencjami ... Natomiast zabrakło podstawowej umiejętności - wytworzenia siły działania i osiągnięcia możliwości podejmowania decyzji. O wiele lepiej poradzili sobie z tym Koledzy w Lublinie, gdzie potrafili się zorganizować z czasem.

Teraz trochę o sprawach gospodarczych.

W tymże Krośnie powstało znane, normalne łowisko na Sanie. Łatwo policzyć, że generowany obrót przez wiele lat obsługiwania turystyki przyjazdowej przez firmę turystyczną , kształtował się na poziomie miliona Euro rocznie (z grubsza - ok. 1000 przyjeżdżających rocznie po ok 1000 Euro od "głowy" za tydzień pobytu). Oczywiście, część tego pochłąniały dojazdy i obsługa na poziomie ogólnym, ale część zostawała w hotelach, restauracjach, sklepach, stacjach beznzynowych, u przewodników ... w tym udział użytkownika rybackiego stanowiły tylko opłaty za licencje, ale na tyle był w stanie uszczknąć dla siebie w ramch swoich operacji.
Poza tym był obrót rejestrowany i nierejestrowany wielu różnych przewodników, oficjalnie czy "na szaro" albo "na czarno" obsługujących ruch turystyczny. Pamiętam też ME w Myczkowcach w 2005r., kiedy to wszyscy gestorzy bazy turystycznej piali z zachwytu nad rozpoczęciem sezonu turystycznego miesiąc wcześniej niż zazwyczaj (od początku czerwca zamiast od początku lipca). To był duży wpływ na gospodarkę lokalną.

Samo łowisko na Sanie, oprócz tego, że stanowi przykład dla innych, też jest gospodarczym przedsięwzięciem wartym zachodu. Wyłaczenie niewielkiego odcinka rzeki na komercyjne przedsięwzięcie pozwala na wygenerowanie przychodów liczących się w skali choćby zbieranych składek okręgowych na wody "górskie". Piotr Konieczny byłby w stanie precyzyjnie określić jaka to część w stosunku do wpłacanych składek. I taka racjonalnosć sprawia, że nikt nie myśli o likwidowaniu tego łowiska w imię zachłanności, choć oczywiście są i tacy "pomysłowi", nierzadko krzykliwi.

Podobnie krzykliwi są ci, ktorym nie w smak jest określenie 40 dni na wodzie w roku w ramach składki rocznej. Wobec tego, że ponad 90% wędkarzy jest na wodzie mniej niż 30 dni w roku, co było racjonalną podstawą dla ustanowienia tego regulowania presji, jest to rozwiązanie bardzo uczciwe. Mając na uwadze znaną "zasadę Pareto", ograniczenie tej grupy kilkuprocentowej, najmocniej eksploatujacej łowiska, ma sens. No i mimo krzykliwości - propozycje zmiany tych zasad nie pojawiają się.
Podobniewygląda sytuacja zakazem zabierania lipieni, ograniczeniami metod, czy regułami dotyczącymi sprzętu i wyposażenia podczas łowienia ryb. To wszystko ustanowione wolą wędkarzy. Nie chciałbym, żeby ci wlaśnie byli wrzucani "do jednego wora" z tymi, którzy nie potrafią ...
Nie wspominam już o takich przedsięwzięciach gospodarczych jak ośrodki zarybieniowe i hodowlane, które również bardzo dobrze działają.
To chyba świadczy o ekonomice zarządzania wędkarstwem tam, gdzie się da. Myślę, że sporo pozytywnych przykładów można znaleźć w różnych miejscach w Polsce.

Jeszcze nieco o wyliczeniach, do czego po części zmierzam. Otóż, była znana sprawa o kłusownictwo, jeszcze z 2006r. chyba, przeprowadzona sprawnie dzięki udzialowi adwokata reprezentujacego okręg przed sądem i statusu oskarżyciela posilkowego, przyjętego przez okręg. Powstała wtedy kwestia wyliczenia nawiązki na rzecz użytkownika rybackiego za sklusowanie ok. 50 ryb (pstrągów i lipieni), ważących w sumie może 15 kg. Gdyby zostawić sprawy swojemu bioegowi to wartość tych ryb zostałaby określona na jakieś 300 zł i byłoby "pozamiatane".
Tymczasem, dzialania w postaci prowadzenia łowiska, w postaci prowadzenia hodowli, w psotaci prowadzenia zarybień sprawiły, że razem z Piotrem liczyliśmy "wartość odtworzeniową" czy też "straty z tytułu ubytku" i z tego, opartego na realnych wartościach przeżywalności ryb, przychodów z licencji, przychodów z hodowli pozwoliły na przedstawienie Sądowi argumentów, że w każdym przypadku taka wartość byłaby zbliżona do 15 tysięcy złotych. Oczywiście z istotną "nadwyzką procesową". Sąd w dużej mierze przychylil się do tych oszacowań i zastosował środek karny w postaci nawiązki po 1,5 tys. zł od każdego ze skazanych czyli w sumie 4500 zł jako wartość 50 ryb. Czyli 90 zł/sztukę, jakieś 200 zł/kg, a nie 20 zł/kg ... Takie są efekty i możliwości ekonomicznego podejścia do gospodarowania wędkarskiego. Kolejne sprawy przed sądem toczyly się łatwo bo odpowiednie przedstawienie konkretncyh informacji przyczyniło sie do zmiany porzecznictwa.

Dużo wody w Wiśle upłynęło zanim ktokolwiek podjął podobne działania, rzadko, choć informacje rozpowszechniane były szeroko.

Dobrze byłoby rozpowszechniać "dobre praktyki" zamiast skupiać się na problemach i marudzić ...

Pozdrawiam serdecznie

Jurek Kowalski
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: O [11] 01.10 13:28
 
Drogi Jurku,
Przeczytałem z uwagą to, co napisałeś. Piszesz o odmiennych kwestiach. Odnoszę tez wrażenie, że zupełnie nie zrozumiałeś o co mi chodziło, bo nawiązujesz do rzeczy, o których nie pisałem i nawet nie bardzo wiem, o co Ci chodzi.
Pierwszy podstawowy błąd, to stawianie znaku równości między czynszem dzierżawnym za wodę a wartością ekonomiczną sektora wędkarskiego. Tak jak pisałem są to odrębne kategorie ekonomiczne. Wycena wody jest wyceną majątku. Każdy majątek społeczny powinien być jakoś wyceniony, bo z niego można mieć różne dochody, bo można korzystać w różny sposób. W dużym uproszczeniu rzekę można wykorzystać na dwa sposoby: 1) do celów wędkarskich, 2) do budowy hydroelektrowni (z punktu widzenia ryb łososiowatych często jedno wyklucza drugie, co nauczyła nas historia). W przypadku wędkarstwa rzeka nie ma wartości, bo w budżecie lokalnym, regionalnym lub państwowym nie ma dochodów z niej. W przypadku elektrowni rzeka przedstawia określoną wartość, bo jest inwestycja, produkuje się energię, odprowadza podatki, itd. Takie przedsięwzięcie figuruje w budżecie. Jeśli projektodawca składa wniosek o budowę MEW, to ma argumenty finansowe, których nie ma organizacja wędkarska. Poza tym czasem używa nawet argumentu, że zapora zwiększy zainteresowanie wędkarstwem, bo powstanie zalew, w którym wędkarze będą łowić ryby (czytaj: płotki). Dlatego wszędzie powstawały i nadal powstają MEW-y. Dlatego też kanalizuje się cieki (albo zatruwa je), bo w praktyce są bezwartościowe. Prostowanie cieku nawet zwiększa obszar, który można wykorzystać do celów rolniczych i innych (bo rzeka nie kręci). Jakoś nie odnosisz się do tego. Czy nie widzisz tych związków? Czy możesz mi powiedzieć jaka może być wartość ekonomiczna 1 km rzek typu: San koło Leska, Świder, Wkra koło Jońca, Pasłęka, Bug koło Wyszkowa i Wisła koło Warszawy? Ja nie jestem w stanie Ci podać. Na podstawie analizy czynszów dzierżawnych naszych rzek na południu Polski sprzed ok. 120 lat mógłbym Cię jedynie zapewnić, że wnioski mogły by być interesujące i zaskakujące. Także z punktu widzenia ochrony środowiska i szerszego kontekstu ekonomicznego.
Po drugie, jaka jest pozycja wędkarstwa w społeczeństwa polskim? Jest żadna, jeśli porównamy sytuację w innych krajach, Am. Półn., Europa Zach., kraje nordyckie, Bałkany, itp.). Po 1950 r. wędkarstwo zostało sprowadzone do roli, jaką podałem wcześniej. Jeśli z tym się nie zgadzasz, to podaj argumenty. Do dzisiaj sytuacja, wbrew pozorom niewiele się zmieniła, pomimo kilku pozytywnych przykładów, o których wszyscy wiemy, więc nie ma potrzeby ich powtarzania. Duża część problemu leży w reprezentacji wędkarstwa na szczeblu centralnym. Czy możesz mi wymienić choć jedną osobę, która w ostatnich 20 latach mogła być partnerem merytorycznym do rozmów z ministerstwami, Sejmem lub innymi instytucjami? Jaką wiedzę przyrodniczą, ichtiologiczną, prawną, ekonomiczną posiadały te osoby? Czy możesz mi wskazać choć 1 artykuł, który został napisany przez prezesa lub wiceprezesa ZG i zawiera jakieś interesujące przemyślenia (w niektórych materiałach konferencyjnych były opublikowane teksty, z których nic nie wynika; szkoda było papieru na to).
Po trzecie, są okręgi (a konkretnie jeden), w skład którego wchodzi już kilka województw. Gdy w okręgu było jedno województwo, to już wtedy pracownicy biura i działacze okręgowi stwierdzili, że nie mają możliwości zajmowania się wszystkimi wodami, bo nie mają czasu i możliwości na to. Jak sądzisz – czy przejęcie kolejnych okręgów zwiększyło skuteczność działań tych osób? Decydenci nie są zainteresowani sprawną gospodarką na swoich wodach, bo nie mają ku temu żadnych bodźców, żadnej wiedzy i chęci. A poza tym są powody, o których nie będą pisał na forum publicznym.
Po czwarte, chyba wiesz jaki odsetek stanowi inteligencja w niektórych regionach Polski i jaki jest jej udział w procesie decyzyjnym. Nie liczy się kompetencja i wiedza. Nie będę rozwijał też tego wątku, ale stanowi odpowiedź na niektóre fragmenty Twojego tekstu.
Jest po prosty zły system, którego Ty bronisz i jesteś – jak rozumiem – z niego zadowolony. Zresztą na tym forum kilka innych osób też wyrażało zadowolenie z istniejącego systemu. Ja mam ten komfort, że mogę sobie pojechać za granicę, żeby sobie połowić. Mam po prostu alternatywę i głosuję nogami. Chciałbym, żeby inni wędkarze w Polsce też mieli alternatywę – ale w kraju, bo tylko konkurencja może wymusić działania. Ale konkurencja jest możliwa tylko w sytuacji, kiedy miernikiem oceny jest wartość ekonomiczna.
Ja nie marudzę. Ja tylko pokazuję, jakie są związki przyczynowo-skutkowe i jakie wnioski płyną z analizy historii. Ile osób w Polsce przeanalizowało różne systemy gospodarowania wodami w Polsce: do 1879, od 1879 do 1918, od 1918 do 1932, od 1932 do 1950, od 1950 do 1989, od 1989 do czasów obecnych? Do tego mam wiedzę o systemach w wielu innych krajach, także w ujęciu historycznym.
 
  Odp: O [10] 06.10 17:09
 
Drogi Staszku,

Mam teraz taką sytuację, że mało czasu na aktywne reagowanie, podobnie jak i zapał już inny po latach nieprzynoszących pożądanych zmian.

Bardzo Ci dziękuję za Twój obszerny komentarz, choć trochę się dziwię niektórym fragmentom. Pewnie, że piszę odmiennie, choć nie o odmiennych kwestiach, mając dość wiedzy i doświadczenia. Szanuję również Twoją, choć polemicznie.

Muszę powiedzieć, że zaskoczyła mnie Twoja nieprzyzwoita insynuacja jakobym bronił systemu czy też był z niego zadowolony. No ale takie mamy dziś czasy, że łatwo rzucanie takich przychodzi … Podobnie jak posługiwanie się różnymi resentymentami, szkodzące poszukiwaniu rozwiązań.

Więc system jest jaki jest i na razie nie ma innego, oraz zbyt wielu przesłanek do tego, żeby go zmienić, też nie widać. Można w tym systemie, tak jak robi to każde racjonalne przedsięwzięcie, wyciągać najwięcej tego, co się da, ale można też „marudzić” że system zły, to nie robimy nic … Nikt też nie zadekretuje wartości wędkarstwa i środowiska do jego uprawiania bez udziału samych wędkarzy w wytwarzaniu wartości i jej liczeniu … Rynek decyduje o wszystkim.

Ja zawsze miałem takie nastawienie, że trzeba uzyskać jak najwięcej w ramach dostępnych możliwości. Jak tylko powstała możliwość wynikająca z ustawy z 1985r. doprowadziłem do wprowadzenia pierwszego w Polsce systemu ewidencji połowów żeby mierzyć efekty, a nie nakłady. Również po to, żeby usprawnić panowanie nad eksploatacją. Jakiś czas temu napisałem artykuł o tym, że ewidencja połowów to też sposób na kontrolowanie jakości pracy zarządów i pracowników, możliwość tworzenia założeń osiągania efektów. Jakoś się nie zdziwiłem, że nie został opublikowany.
Sami wędkarze też nie rozumieją, że opisywanie efektów także jest narzędziem do pokazywania innym wartości tego, co się robi, oraz zmian w efektach które mogą być wywołane przez zmiany środowiskowe czy inwestycje, co umożliwia roszczenia. No ale przecież skoro nie chcą, to „chcącemu nie dzieje się krzywda” … Najwyraźniej takie funkcjonowanie jest wygodne i korzystne w mniemaniu … gorzej, że również tych, którzy powinni wiedzieć i rozumieć więcej …

Warto też byłoby wspomnieć o udziale firm obsługujących wędkarstwo oraz ich aktywności (bądź raczej braku tejże) w opisywaniu wartości sektora i zależności od jakości środowiska do uprawiania tego hobby przez setki tysięcy czy ponad milion Polaków. Sektor turystyczny też nie kwapi się do szacowania wartości zależnej od wędkarstwa, bo co im tam. Zresztą, trudno powiedzieć jaki jest i na ile ten „rynek” jest w stanie jakieś znaczące wartości generować. Do tego wszystko jedno po co turyści przyjadą, byle pieniądz zostawili … Taki oportunizm niskich lotów, dominujący wszędzie.

Swego czasu proponowałem Kolegom na przykład z Lublina, żeby wstępowali do lokalnych knajpek kiedy jadą nawet niedaleko od domu, nad Bystrzycę czy nad Bystrą, żeby się pokazali lokalnie, uzmysłowili tym ludziom że są, że zostawiają tam pieniądze. Wzbudziło to zdziwienie nawet wśród ludzi, którzy wydawali się rozumieć o co chodzi. „Ale po co? Przecież mogę wziąć z domu kanapki i termos. Po co mam iść do lokalnej restauracji?” Tymczasem kajakarze jak się zatrzymają niedaleko to przyjdą, przyniosą swoje rzeczy, zjedzą, wypiją, pogadają. Tak samo rowerzyści, w swoich charakterystycznych strojach … No i w sytuacji sporu o nakłady i inwestycje wokół rzek czy w rzekach, kogo poprze lokalna społeczność? Tych, których widzi, zna i rozumie, od których coś dostaje, jakąś wartość ekonomiczną, czy tych „chowających się po krzakach”? To niby drobna sprawa, a bardzo ważna. I niezależna od „systemu”. Zależna zaś wprost od wędkarzy. I dająca szanse na jakiekolwiek zmiany, które mogą zostać zapoczątkowane przez tych, którzy wiedzą i chcą żeby było lepiej.

Pomysły w rodzaju „bo przed wojną…” albo „bo w USA, w UK, w Skandynawii …” należą do kategorii jaką określam „marudzeniem” bo ze związkami przyczynowymi mają niewiele czy nic wspólnego. Żeby nie być gołosłownym „bo przed wojną…”, jak pisał kiedyś jeden senior wędkarstwa, jego ojciec płacił roczną składkę w Towarzystwie wynoszącą 360 zł, na co pozwalał jego status materialny wysokiego oficera. Dla porównania – w tamtych czasach pensja mojej ciotki jako młodej nauczycielki wynosiła 120 zł miesięcznie, a żeby zostać przy rolnictwie – krowa kosztowała 100-120 zł … Dlatego też 25 wędkarzy zatrudniało 1 strażnika rewirów. Prawie 4000 wędkarzy w krakowskim Towarzystwie zatrudniało ponad 150 strażników. Do tego inne były stosunki własnościowe i inne warunki środowiskowe (ładnie opisał różnice prof. Wejchert w „Fikotach i lorbasach …” – zwłaszcza w Posłowiu. Tam też jest o tym kto wędkował w rewirach). No i rzeczywiście i oczywiście wędkarstwo w Polsce nigdy nie miało statusu aktywności prestiżowej … wystarczy przeczytać Pana Tadeusza i zawarty tam opis obyczajów, w którym nawet nie ma wzmianki o nim … Dlatego do dziś chyba większe zmartwienie sprawiłby zanik grzybów w lasach niż ryb w wodach …

To, co dzieje się w innych, przywoływanych krajach, warunkuje rynek. Czyli ilu ludzi jak wielkie nakłady chce przeznaczyć na swoje hobby i jakie jest nastawienie do spędzania czasu poza domem na różnych aktywnościach. I jakie przychody to generuje, w obrocie, zatrudnieniu, usługach itp. itd. Dokładnie tak samo jest u nas. Rynek (czyli ludzie) decyduje … tylko jakoś inaczej …

Chyba nie chcesz wmówić, że Amerykanie przeznaczają miliardy dolarów na swoją służbę leśną (która zajmuje się wodami publicznymi) ot tak, bo lubią … To przynosi konkretne miliardy dolarów w obrocie wielu firm obsługujących wędkarstwo i stanowi o wartości tego hobby. Znane przeliczenia ile tysięcy dolarów generuje jeden steelhead czy łosoś złowiony przez wędkarza … To samo w Skandynawii czy w Niemczech …
I znów kwestie własnościowe – w US woda jest publiczna ale dostęp prywatny. Więc można mieć licencję za kilka dolarów, ale trzeba wynająć za kilkaset przewodnika z łodzią, żeby spłynąć atrakcyjnym odcinkiem rzeki i łowić … inaczej jest się nierzadko ograniczonym do okolicy mostu, gdzie dostęp jest publiczny jak i woda … 😉 Do tego kwestie demograficzne – bardzo atrakcyjne tereny wędkarskie są w regionach wielkości Polski, o średnim zaludnieniu poniżej 5 osób na km. kw. W UK zaś rynek jest taki, że wystarczy byle dołek z „wpuszczakami” i jest dość ludzi płacących po kilkadziesiąt funtów dziennie za łowienie żeby to utrzymać – jest zatrudnienie, podatki, wartość … A są też tacy, którzy płacą po kilkaset funtów dziennie żeby łowić „wpuszczaki” w rzekach z ograniczonym dostępem. Jest inny „system” tylko jak ma się on do naszej rzeczywistości?

Tworzenie mitów, że nagle, jakimś dekretem, będzie u nas wędkarska Skandynawia, UK czy USA jest „marudzeniem” … Natomiast można pokazać wartość wędkarstwa choćby w taki sposób jaki opisałem w odniesieniu do spraw sądowych, choćby od strony użytkownika rybackiego, tylko trzeba mieć co policzyć i podstawy żeby dane gospodarcze przedstawiać. Nawet w tym systemie. Pod warunkiem, że się coś robi.

Pewnie, że można pojechać gdzieś indziej, do tych, którzy potrafią, którzy sami sobie urządzili swój świat w sposób racjonalny. To o wiele łatwiejsze niż organizowanie rzeczywistości u siebie. Wędkarstwo to tylko jeden z wielu obszarów różniących Polskę od innych krajów. I udział w jego modernizowaniu to jakiś przyczynek do ogólnej modernizacji kraju, tak jak to traktowali ci, którzy w Galicji i Lodomerii w XIX wieku starali się przywracać racjonalność do tej, wówczas też wcześniej zdewastowanej, dziedziny gospodarki.

Nie rozumiem co opisujesz jako „czynsz dzierżawny”. Dzierżawa to zupełnie inna kategoria własnościowa niż to, co mamy w wodach płynących. Miała kiedyś zastosowanie do gruntów z jeziorami w gestii AWRSP. Czegoś takiego jak „czynsz dzierżawny” nie ma. Jest opłata za użytkowanie rybackie, ale stała, niepodlegająca konkursowi ofert. Podstawą konkursu jest wartość „nakładów finansowo-rzeczowych” sprowadzających się do zarybień. I zabezpieczenie finansowe kontraktu do tej wartości się odnosi. Wciąż nie do wartości socjoekonomicznej wędkarstwa, która jest międzynarodowo rozpoznawalną kategorią oceny wartości. Mierzoną efektami, a nie nakładami. Taką można policzyć, da się policzyć w obecnym systemie, przeliczyć na kilometr rzeki generującej taką wartość. Tylko dla większości będzie to niziutka kwota. Natomiast dla takiego Sanu, generującego miliony złotych obrotów rocznie w regionie, był to jeden ze sposobów pokazania szkód przed sądem – skutecznie. Tylko tego się nie robi u nas. Gdyby się robiło, to obawiam się, że karp generuje większą wartość socjoekonomiczną niż pstrąg czy lipień … przy niższych nakładach i wymaganiach środowiskowych …

Pamiętam sytuację sporu w Lublinie w sprawie niszczenia rzek pstrągowych żeby ułatwić życie firmom rozkręcającym interesy na „kajakarstwie” … Wartością był obrót na tych kajakowych interesach rzędu 5 mln zł rocznie … W prosty sposób dałoby się pokazać, że 20 000 wędkarzy zrzeszonych w lubelskim okręgu generuje podobny obrót z samych składek, wpłacając po ok. 250 zł rocznie (wprawdzie nie 3 pensje nauczycielki od osobnika, ale zawsze ) . Generuje przy tym zatrudnienie, podatki (choćby wynikające z tegoż zatrudnienia), a do tego drugi podobny albo i wyższy obrót kupując sprzęt i usługi. Do liczenia tego nie trzeba wielkiego wysiłku a trudno akademicki ośrodek posądzać o niedobór kadr. Podobnie jak na Mazowszu. „System” winien? Nie da się z niego i w jego ramach „wycisnąć” więcej? Po co? Ano po to, żeby mieć przesłanki do zaproponowania zmiany systemu, jego usprawnienia, mając konkretne i rzeczowe argumenty. Bez nich to tylko kolejne „marudzenie”. No i zawsze przegrana z „prostującymi” rzeki czy z tworzącymi zapory i zalewy, bo z jednej strony to zgodne z trendami „przerobu” nadwodnych „betoniarzy”, a z drugiej – znajduje uzasadnienie w jakimś konkrecie policzalnym finansowo. Do tego zawsze znajdzie się dość wędkarzy, którym spodoba się kolejna stojąca woda z sandaczami czy leszczami, bo takich jest większość, niestety … I znów inaczej niż wśród kilkunasto- czy kilkudziesięciotysięcznej gromadki zasobnych wędkarzy „przed wojną” …

No i co po tej, wspomnianej przez Ciebie, inteligencji, skoro ona sama nie robi użytku z rozumu? Nie potrafi się dogadać, zorganizować do twórczego działania, zarządzać? Napisałem o tym nie bez kozery opisując rozczarowanie na Mazowszu. Dla mnie o wiele większą inteligencję wykazali Koledzy z Podkarpacia, którzy potrafili wiele zrobić, nawet w tym „systemie”, umiejąc się zorganizować, podejmować dobre decyzje, wykorzystać różne źródła finansowania, niż zasobni i wykształceni, liczni z Mazowsza, którzy poza narzekaniem i indywidualnymi, rozproszonymi akcjami nie osiągnęli niczego. Zresztą, nie pierwszy już raz, bo zmiany dokonujące się od XIX wieku spłynęły na Mazowsze z Galicji, a nie powstały samodzielnie.

Dużo by na ten temat można, ale bez zorganizowanego działania trudno o zmiany.

Pozdrawiam serdecznie

Jurek Kowalski
 
  Odp: O [1] 06.10 21:01
 
Muszę powiedzieć, że zaskoczyła mnie Twoja nieprzyzwoita insynuacja jakobym bronił systemu czy też był z niego zadowolony. No ale takie mamy dziś czasy, że łatwo rzucanie takich przychodzi …

A gdzie w Twojej wypowiedzi są propozycje zmiany systemu? Wskazujesz na dobry przykład Krosna, uznając, że wystarczy go ekstrapolować na cały kraj i sprawa załatwiona. Nic bardziej błędnego, tym bardziej, że - jak widzę - masz słabe rozeznanie nt. sytuacji w OM. Ja opowiadam się za demonopolizacją połączoną z czynszem dzierżawnym, bo każdy monopol prowadzi do nieefektywności, a czasem nawet do patologii (de facto to się dzieje).

Wspomniana przez Ciebie wielkość nakładów (czyli zarybień) w operatach jest nieporozumieniem. Im szybciej odejdzie się od tego kryterium, tym lepiej.
Po pierwsze, prowadzi się wiele zarybień, nie patrząc na to, czy mają sens z punktu widzenia przyrodniczego i wędkarskiego. Sztandarowym przykładem był operat Pisy (głowacica, pstrąg i lipień). Podobnie jest ze szczupakiem - prawdopodobnie największe zarybienia w skali kraju dotyczą tego gatunku. Czy ktoś zrobił jakąkolwiek analizę potrzeb zarybień tym gatunkiem w Polsce lub analizę skuteczności zarybień (dotyczy to też innych gatunków)? Tymczasem od kilkudziesięciu lat są wyraźne wskazania, w tym EIFAC FAO, że zarybienia tym gatunkiem są uzasadnione tylko w szczególnych przypadkach. W USA nawet są opracowania wskazujące, że zarybienia odniosły odwrotny skutek (zmalała populacja szczupaka i połowy).
Po drugie, z powodu konieczności zarybień dokonuje się przenoszenia materiału z jednego końca Polski na drugi. Karygodny błąd z punktu widzenia genetycznego, a także przenoszenia pasożytów i chorób. Od ponad 20 lat w nauce wiadomo, że nie wolno mieszać różnych populacji. Prawdopodobnie pierwszą publikacją w Polsce, w której wyraźnie o tym napisano i napiętnowano niewłaściwe zarybienia i zapisy w operatach, jest książka Lipień. Również w monografii o szczupaku będzie to podane.
Po trzecie, jeśli już koniecznie trzeba uznać nakłady, jako istotny element operatu, to należy się skoncentrować na działaniach na rzecz poprawy środowiska, w tym np. na odbudowę tarlisk, ochronę środowiska, itp.

Do świadomości wędkarzy ciągle nie dociera, że zarybienia nie leczą choroby, lecz tylko jej objawy. Należy dążyć do stworzenia takiej sytuacji, w której zarybienia nie będą konieczne. Każdy materiał zarybieniowy pochodzenia hodowlanego jest gorszy od ryb z naturalnego tarła. Dlatego trzeba i tu zmienić system, tj. wprowadzić odpowiednie rygory dotyczące presji wędkarskiej (samo C&R nie rozwiązuje problemu, bo czasem śmiertelność ryb może być na tym samym poziomie co C&K, czego wędkarze jakoś nie mogą zrozumieć).

Pomijam kwestie gatunków wprowadzonych do wód, w których nie występowały lub wyginęły, bo te kwestie regulują nieco inne zasady.
 
  Odp: O [0] 07.10 17:06
 
Drogi Staszku,

Od zawsze w każdej mojej wypowiedzi jest o zmianie systemu. Nie zawsze wypowiadanie zaklęcia "zmienić system" cokolwiek znaczy. A czasem jest przejawem braku rozeznania.

Weźmy powszechne lamenty nad "znikomą społeczną szkodliwością czynu" w sprawach o kłusownictwo i umarzaniem spraw. Tymczasem wystarczylo dobre policzenie szkód, wystąpienie w roli oskarżyciela posilkowego przed sądem, zatrudnienie adwokata umiejącego reprezentować użytkownika rybackiego przed sądem i o żadnym umorzeniu nie było mowy, nawiązka była w miarę godziwa, a wręcz doszło do zmiany orzecznictwa sądów.

To samo dotyczy wielu kwestii gospodarczych dotyczących wędkarstwa.

Ogromny zakres zmian można wprowadzić na zasadzie "co nie zabronione to dozwolone" ... Poza tym, do wprowadzania zmian trzeba się przygotować, robiąc to, co jest możliwe teraz ... i zmiany wprowadzać mając zaplecze wiedzy i doświadczenia z sytuacji obecnej ... Jak chcesz historycznie to nasi poprzednicy w Galicji nie poszli do C.K. Parlamentu mówiąc "jest źle, uchwalcie nam inne przepisy to bedzie dobrze".Oni najpierw wprowadzili wiele nowości w ramach warunków, które byly, ale rzeczywiście wprowadzili, i wtedy poszli do kogo trzeba żeby uchwalić nowe zasady, żeby wspierać i chronić to co udowodnili, że jest dobre ... Tak to działa ...

Co do "popierwszego" - różne jest znaczenie zarybień, czasem niepotrzebne a czasem są podstawą istnienia łowisk... niekoniecznie naturalnych z "zamkniętym cyklem odnowy populacji" ... w naszych warunkach środowiskowych to raczej wyjątek niż reguła, a nakładów żeby to zmienić trzeba by więcej niż na jakieś programy socjalne ... zresztą, w efektywność wielu zarybień można wątpić (pisałem wiele razy o "złotych rybkach"), ale znów - jeśli nie mierzy się efektów to trudno o czymkolwiek mówić ... do tego w sumie te "nakłady ..." nie są znowu przesadne, jeśli można je pokryć ze skromnych składek wędkarzy ... Ile rzeczy można robić ponad to wymagane minimum, jesli się chce i robi ... Nasi Koledzy w Lublinie, na Śląsku, w Słupsku i Lęborku, w Krośnie, w Myślenicach robią te wszystkie rzeczy normalne i pokazują, że się da ... Czy to przynosi efekty - jeszcze inna sprawa, bo czynników prowadzących do wytworzenia efektu jest wiele, a do destrukcji wystarczy jeden czy dwa ...

A co do podrugiego - okazało się, że w wielu przypadkach "inbreeding" populacji przenoszonych czy ryb hodowlanych jest znikomy ... Jak się na przykład okazalo z pstrągami potokowymi w Anglii ... Można zarybiać rybami niepłodnymi i unikać mieszania materialu genetycznego ... Natomiast o kwestiach genetycznych "popeniłem" obszerny materiał na NaMuche.pl jakieś 15 lat temu, nawiązując do arcyciekawego opracowania dotyczącego pstrągów potokowych ...

Dążenie do sytuacji, w której zarybienia nie będą konieczne jest dobre i cenne, ale i czasem czy nawet często - po prostu jest populistycznym chwytem ... "Tak krawiec kraje jak mu materii staje" ... No i kwestia wartości "skórki za wyprawkę" ... I znów wraca kwestia gęstości zaludnienia, związanej z tym skali zmian w środowisku, ogólnego zmniejszenia zasobów wody szczególnie w Polsce, sezonowości przepływów innej niż kilkadziesiąt lat temu itp. itd.

Natomiast odnośnie regulowania presji, ograniczania wielkości eksploatacji całkowitej i jednostkowej, niewystarczalności C&R wiele razy już bylo ... począwszy od innych publikacji na NaMuche.pl, po wprowadzenie systemu ograniczającego na wodach "pstrągowych" w Krośnie wprowadzonych na tej podstawie ... To też da się zrobić, przygotowując się do zmiany systemu ...

Co nie jest zabronione to można robić ...

Pozdrawiam serdecznie

Jurek Kowalski
 
  Odp: O [7] 06.10 21:21
 
Panie Jerzy,
Polski muszkarz wyciąga najwięcej ile się da w ramach istniejących możliwości z kieszeni
składek leśnych dziadków na swoje pstrągi w krzaki o których wie 10 - 20 osób. Milczenie
jest uznawane za koleżeńskie, a jest to zwykłe cwaniactwo i okradanie i tak biednego ludu
spławikowego przez... nazwijmy to po imieniu, elitę zastępczą. Takie usilnie poszukiwanie
rozwiązań, skończyło się w wielu miejscach utrwaleniem postaw, które tak naprawdę stoją
na drodze do rozwoju uczciwe finansowanych łowisk. Cwaniactwo zawsze źle się kończy.
Największym kłopotem tych łowiących za cudze jest to, że oni chcą sami w bezdrożach
łowić te swoje ryby, jednak z operatu opłaconego przez kogoś innego. Struktury takie
ograniczają liczbę znajomych, niemile widzą nowych adeptów, których uważa się za
konkurencję i kandydatów do zadeptania rzeki... takie środowiska nie mogą się rozwijać i w
istocie się nie rozwijają. Trwają w rachitycznych grupach przy okręgach, coś tam wyrwą na
wyjazd na zawody, jakieś worki z rybami rozwiozą, pocieszają się i poklepują.

Jest niewiele, bo jest tanio i do dupy, w związku z tym po co nam nowi adepci skoro TU i
TERAZ albo jutro jadę na tamtą rynnę gdzie stoją 4 ostatnie miarowe, a za tamtym zakrętem
w zwałce ostatni potok 50+. Po co mi jakieś dzikie tłumy z tanimi a fe Jaxonami skoro ja
chcę sam. Próg wejścia musi być duży, oczywiście próg wejścia w spodniobuty za 4 tysiące,
bo już w rzekę próg wejścia wynosi 200 zł rocznie i tak ma zostać, więcej będzie na
kolekcjonerstwo

I tak oto elity zastępcze zasrały sobie drogę do polepszenia warunków gospodarowania,
miksując PRL-owskie cwaniactwo, zagraniczne przebieranie się za elitę z wrodzonym
poczuciem własnej wartości wynikającej tylko z samego myślenia o sobie dobrze.

System nieuczciwe finansowany nie może się rozwijać, jest skazany na redukcję i
ostatecznie zanik. Zdjęcie harcerzy w aktualnościach strony internetowej jednego z
Towarzystw mówi wszystko.

"Przy okręgu są możliwości"... ktoś mi to kiedyś mówił. Otóż przy okręgu jest rozleniwiający
wielki cyc dotacji od spławikowców, który z definicji demoralizuje i programuje dane
środowisko na niechybną śmierć i utratę jakiegokolwiek znaczenia.

Pryncypiów nie można odrzucać, żeby zrobić byle co. Towarzystwa niestety zgodziły się na
cichą demoralizację, bo wygrało tu i teraz, ta jętka, bo jutra może nie być... jutro niestety
przyszło, bardzo wstydliwe dla tych wszystkich jełopów, co ze mną na forach walczyli z
powodu poczucia zagrożenia, że mogą utracić swoje tu i teraz. Czułem, że tak się stanie i
tak się stało. Jednak jak mawiał kolumbijski filozof, "Nigdy nikogo nie interesuje to co mówi
reakcjonista, ani gdy mówi, bo wydaje się to absurdale, ani później, ponieważ jest to
oczywiste."


Pozdrawiam
Krzysiek
 
  Odp: O [6] 07.10 17:17
 
Szanowny Panie Krzysztofie,

Fajna opowiastka i potencjalnie chwytliwa, tylko że zawierająca głównie uogólnienia modeli. No i pełna słów o pozmienianym znaczeniu.

Jeśli mowa o elitach to są nimi ludzie, którzy zajmują się organizowaniem i gospodarowaniem.

Bardzo usilnie i skutecznie przekonywałem Kolegów, którzy zdecydowali się podjąć często niewdzięcznej roli wprowadzania zmian, żeby nie ograniczali się do "swojego podwórka", do "swojej" częsci hobby, co jest kuszące, tylko żeby dbali na równi o wszystkich. I tak się dzieje we wspomnianym Lublinie, w Krośnie, wszędzie tam gdzie następują zmiany ...

Wie Pan od czego zaczęła się działalność nowego zarządu i Dyrektora i pracownikó w Krośnie, po zmianach w 1997r.? Zmianach wprowadzonych przez "muszkarzy"? Otóż zaczęła się od ... remontowania stawów karpiowych w Zarszynie ... Na pstrągi i lipienie przyszedł czas później ...

Tak samo na przykład wydzielenie łowiska na Sanie pozwala na finansowanie wód "pstrągowych", podobnie przychody z hodowli ryb w ośrodkach ... Wydatki tylko na ryby do zarybień przekraczają wielkość składek okręgowych - wszystkie inne koszty są pokrywane z innych źrodeł ... Tak działa elita. Jak ją nazywam - "elita ducha i rozumu" ...

To ci pozostali mają się dobrze "przy muszkarzach" ... którym "chce się więcej" ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: O [5] 07.10 17:32
 
Szanowny Panie Jerzy,
Niech Pan wykona telefon do jakiegokolwiek lokalnego środowiska muchowego w Polsce i zapyta się dlaczego
nie myślą o niezależności w gospodarowaniu? Właśnie dlatego, że plebs musi dorzucić się do pstrągów i lipieni
Innego powodu nie ma.

Ten model redukuje rozwój, ponieważ tam gdzie dzieli się korzyści ogniskujące się na niewielkiej grupie - tam owa
grupa ma tendencję do stagnacji lub nawet zmniejszania. Natomiast tam gdzie zaczyna się od wysokich kosztów
na osobę, chętnie dokopuje się młodszych, żeby owe koszty zmniejszyć, aż do osiągnięcia stanu równowagi. W
dzieleniu ukradzionego nie ma takiego interesu.

P.S. Sprytnie im Pan podpowiedział. Prosty lud stosunkowo łatwo i tanio da się kupić i to Pan też na pewno wie.
Tyle, że ten model na północy nie działa. Ten model to próba dzielenia nędzy, ma wbudowany mechanizm redukcji
w swoje DNA.


Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
 
  Odp: O [4] 07.10 18:13
 

Szanowny Panie Krzysztofie,

Interesują mnie ci, którzy chcą i potrafią coś zrobić ... I takie środowiska znam ...

A ludzie są różni i dlatego mam więcej wątpliwości niż niektórzy ... Choćby na tej "północy", wśród dbających o rzeki, ofiarnie pilnujących tarlisk troci dniami i nocami, tworzących tarliska troci są zarówno tacy, których stać na pojechaniedo Skandynawii na łososie jak i tacy, którzy na "bezrobociu"czy z wynagrodzeniami takimi, które sprawiają, że na wpłacenie składki pozwalającej wybrać się na te wypieszczone trocie obok domu trzeba odkładać po trochę przez kilka miesięcy ... Dlatego, choć mam świadomość jakie są koszty utrzymania wód, nieco mniej ochoczo szafuję kwotami "należnymi" ... W końcu praca to też koszt ijeśli ktoś taką wkłada, z serca i z sercem, to ma wszelkie uprawnienia, nawet przed wszystkimi innymi ...

Jak się zarządza całością to ponosi się nakłady na całość ... więc "rządzenie przez dzielenie" zostawiam innym ...

Do tego sytuacja jest bardzo zmienna ... pamiętam choćby takie zmiany, widoczne golym okiem, jakich doświadczyłem ... Choćby pojawienie się lipieni na Sanie ... wcześniej wędkarzy posiadających muchówkę można było na Podkarpaciu bez mała na palcach u rąk policzyć ... Nagle w okręgu liczącym 5 000 członków pojawiło się ponad 3 000 "muszkarzy" i proporcje odwrócily się diametralnie ...
Podobnie w Lublinie - doprowadzenie przez garstkę entuzjastów do pojawienia się pstrągow w Bystrej, Bystrzycy i dopływach ( w sumie 75 ha wód) sprawiło, ze liczba chętnych na łowienie w tych wodach zwiększyła się z ok. 150 wędkarzy do ponad 2000 wędkarzy ... Efekty łatwe do przewidzenia ...

Tak, że trudno wiarygodnie twierdzić, że "jedni drugim", a nie "drudzy pierwszym" ... No i nie o to chodzi. Przykłady, jak te powyższe, pomagają wielu zrozumieć w czym rzecz i jak system powinien funkcjonować ... tylko pod warunkiem rzetelnego opisania, bez emocji i oskarżeń oraz łatwych "diagnoz" ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: O [0] 07.10 22:11
 
Szanowny Panie Jerzy,
Mechanizm jest bardzo prosty. Jeśli możliwość korzystania ogniskuje się na niewielkiej grupce nawet ciężko pracujących osób, a nieświadomy sponsor pokrywa to każdego roku - wówczas takie środowisko ma tendencję do stagnacji lub redukcji, ponieważ nie ma żadnego sensu dzielić tortu pomiędzy większą ilość osób, skoro co roku tort wydaje się mieć podobne rozmiary.

Biorąc pod uwagę wysiłek ludzki włożony w rozwożenie ryb, które się później łowi w kameralnym gronie - choć jak Pan słusznie zauważa, wysiłek tego rodzaju pracy społecznej jest bardzo cenny - jest jednak mniejszym wysiłkiem niż rozwożenie tych ryb oraz ciężka praca na ich samodzielny zakup, w równie kameralnym gronie, bez tego nieświadomego sponsora z teleskopem.

To mało transparentne "funkcjonowanie na nieświadomce" jest w długiej perspektywie niekorzystne dla obu stron. Ci którzy nagle dołączają do konsumpcji, mają to zbyt łatwo i zbyt tanio. Ci którzy wcześniej sami rozwozili ryby, mieli te ryby dla siebie również za tanio i za cudze. Oba mechanizmy powodują niestabilność, chciwość, łapczywośc i krótkowzroczność każdej ze stron. Ten sezon, ten rocznik, który dorósł, bo jutra może nie być, szybko, wyprzedzić tamtego frajera z białego Renault, co mi od miesiąca miejsce zajmuje rynnę i "**uj mu w ...". Co mają takie fale prosperity i pustostanu wspólnego z jakimś racjonalnym gospodarowaniem?

Wszystko powinno być policzone dokładnie na samym początku. Jakikolwiek klub / towarzystwo musi mieć świadomość za jaką kasę łowi ryby i jaki procent stanowią ich składki, czy jest to 5% czy 30% - warto mieć w tyle głowy koszt ryb i koszt składek na zagospodarowanie i ochronę wód. I wtedy powinien pojawić się postulat dobrowolnego i dodatkowego opodatkowania się na rzecz nadrobienia tych zaległości wobec kosztów realizacji operatu. Jeśli ktoś to ucisza, montuje układ nietrwały, niestabilny o rozmydlonej przyszłości. Jakoś, jakoś to będzie... ale nikt nie wie jak dokładnie. Bo i po co, skoro rośnie jakiś rocznik i najważniejsze to dobić do rzeki, gdy będzie miał już należyte rozmiary. A dalej? Nieważne, tego nie definiujemy. A bez jasnej definicji celów, kosztów i struktury można robić sobie Powstanie Warszawskie, żołnierzy wyklętych, i inne polskie wynalazki pospolitego ruszenia bez głowy. Takie dziwolągi są na tyle niejasne, że człowiek myślący w długiej perspektywie po prostu to oleje.

Życie w wielu Towarzystwach zanikło, aktywność zmalała. To już było wiele razy za PRL w tym modelu PZW, socjalistycznego bajzlu bez księgowości i rozliczeń. Uchodzące powierze z aktywistów, odwrócenie się plecami od siebie, rezygnujący strażnicy SSR, to już było pod polskim niebem bardzo wiele razy.

Rozwiązaniem jest dokładność, jasność i pecyzja zarządzania. Żadnego pieprzenia i partyzantki. Bo albo będzie po niemiecku albo nie będzie wcale. Jeśli na samym początku nie wiadomo kto na ile ponosi koszty, a na ile zyskuje, to już jest budrel, który doprowadzi do erozji. Nieprzewidywalny układ, który jest narażony na zgubę w dowolnym momencie.

Jeśli nie zna Pan tajemnic "wygasłych wulkanów", które były gorące ale z czasem zastygły i jeśli nie rozumie Pan mechjanizmów, które to spowodowały, to niech Pan razem z Semką stanie naprzeciw Zychowicza i powie mu, że Solidarność była w Polsce a nie w Czechach, gdzie takie Oty Pavle przemykali strachliwie nad staw z karpiami dla Wermachtu. I tym jako Polacy możemy się jarać, ale niejasne działania dalej szkodzą i będą szkodzić, bo taka jest cena bałaganu.


Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
 
  Odp: O [2] 07.10 22:34
 

(...)
Podobnie w Lublinie - doprowadzenie przez garstkę entuzjastów do pojawienia się pstrągow w Bystrej, Bystrzycy i dopływach ( w sumie 75 ha wód) sprawiło, ze liczba chętnych na łowienie w tych wodach zwiększyła się z ok. 150 wędkarzy do ponad 2000 wędkarzy ... Efekty łatwe do przewidzenia ...
(...)


Klasyczny przykład błędnego zarządzania. To jest właśnie ten powstańczy entuzjazm, który w Polsce otoczony jest jakąś szczególną czcią. Dla ścisłego umysłu jest to zwyczajny burdel na kółkach, dla humanisty jednak przedmiot westchnień i wzruszeń

Nikt nie powinien nawet przystępować do jakiejkolwiek pracy bez odpowiednich mechanizmów i zabezpieczeń. A mechanizm jest prosty i powinien być ukonstytuowany z władzami okręgu... u notariusza, dosłownie - co ma się stać, gdy ludzie odkryją te ryby i zechce im się zadeptać rzekę. I takiego mechanizmu nikt zapewne nie zaprojektował, bo i po co

No i super Panie Jerzy, nic tylko później opowiadać sobie przy ognisku o tym jak bydło najechało rzekę, a świat znowu nie jest wdzięczny polskim bohaterom, społecznikom, kombatantom Solidarności, dzielnym harcerzom i innym ludziom działających z... serca. Piękne... chyba się popłaczę

Tak na poważnie to mnie to już nie jara. Jestem zmęczony emocjonalnym życiem mojego narodu. takimi akcjami.
 
  Odp: O [1] 08.10 10:08
 
Szanowny Panie Krzysztofie,

Straszliwie się Pan zafiksował na tych prostych mechanizmach, bardzo często bardzo uproszczonych (żeby nie pójść dalej ), a wydających się wyjaśniać wszystko ... Łatwe przeciwstawienia dobrze trafiają na sposób rozumowania i trudno powiedzieć czy są przyczyną czy następstwem ...

Przywołąne przeze mnie "lekcje" z przeszłości (20-30 lat) nauczyły wielu z nas w czym leży problem. Jeśli nadal tak sprawy się mają w wielu miejscach to oznacza, że trudno mówić co od kogo, dla kogo i "za czyje" ... Z drugiej strony - wcześniejsze spontaniczne działania sprzed lat też wiele nauczyly tych, którzy później wzięli udział w świadomym zarządzaniu. Jakoś tak się składa, ze pieniądze w wodzie nie pływają, wędkarze nie łowią banknotów czy bilonu, a to, żeby pieniądze przełożyły się na ryby wymaga pracy. Nikt nie broni tym, których Pan własną piersią osłania szczując na innych, wzięcia się za zarządzanie i robienia lepiej ... Ale taki mamy klimat ...

Ależ to oczywiste, że liczyć trzeba, zarządzać też, ale w tym wykazywać sporo pasji i zaangażowania. Jeśli tacy ludzie z pasją i wiedzą zaczynają zarządzać to wiele spraw zmieniają. Wprowadzanie zmian bez takiego przygotowania spowoduje tylko to, że realizacja zmian trafi w ręce tych samych ludzi co poprzednio i będzie podlegała "obróbce" i kombinowaniu jak je obejść żeby było tak, jak przez kilka pokoleń ze strony udających zarządzanie. Do tego jakiekolwiek skuteczne wprowadzanie zmian musi mieć świadomych odbiorców, żeby się powiodło. I z tym jeszcze większy problem... podsycany przez prezentowanie "prostych mechanizmów" ...

Resztę Pana dywagacji pominę, bo za daleko odpływają ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: O [0] 08.10 14:08
 
Szanowny Panie Jerzy,
Nikogo nie ochraniam własną piersią, po prostu denerwuje mnie opóźniony proces dojrzewania samych
muszkarzy, bo finalnie to oni sami się redukują w ostrożnym dzieleniu nędzy. A swoją drogą cieszę się, że jasne
jest dla Pana kto za te ryby płaci.

Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
 
  Odp: O [85] 01.10 21:56
 
Gospodarze łowisk nie są do niczego potrzebni, podobnie jak drogi dojazdowe, parkingi, hotele, kawiarnie i inne ułatwienia, powodujące najazd wędkarskiej stonki. Państwo powinno tylko wydzielić obszary dolinowe rzek jako przeznaczone do leżenia odłogiem bez ludzkiej ingerencji w drzewostan i bieg koryta poza już istniejącymi obszarami zabudowy oraz mostami.

W krzaki z buta zapuści się garstka ludzi i nic więcej nie jest potrzebne. Rzeki w istocie to część układu ochrony najpłytszych zasobów wód podziemnych i powinny być traktowane jako takie, zarówno jeśli chodzi o retencję dolinową jak i jakość wody w niej obecnej. Ryby można łowić sobie przy okazji, dochodząc do wody pieszo przez 3 m pokrzywy.
 
  Odp: O [84] 02.10 10:44
 
Jest jeszcze prostsze rozwiązanie.
Wędkarstwo jako męczenie ŻYWYCH stworzeń dla rozrywki powinno być zakazane. I
prędzej czy później będzie.
 
  Odp: O [29] 02.10 11:22
 
Wędkarstwo jako męczenie ŻYWYCH stworzeń dla rozrywki powinno być zakazane. I
prędzej czy później będzie.


A ja myślę, że rzeczywistość wyprzedzi zakazy i przedmioty męczenia wcześniej zanikną w większości
wód.
 
  Odp: O [28] 02.10 11:37
 
Ludzkość się rozwija:
- wymiary ochronne gdy wymierały jesiotry
- nokille gdy wymierają pstrągi i lipienie
- zakaz łowienia gdy nie będzie ryb

Ciekawe...
 
  Odp: O [27] 02.10 11:56
 
Ludzkość się rozwija

Raczej zwija...
 
  Odp: O [26] 02.10 15:02
 
'W ramach projektu agencja publikuje zdjęcia Ziemi z kosmosu i porównuje je ze stanem z przeszłości. Na
większości fotografii widać efekty ocieplenia klimatu i przemysłowej działalności człowieka. Fotografie
pokazują jak bardzo ingerujemy w naturalność naszej planety.'
Coś nisko wypada ten peruwiański kosmos? A nie uważasz Mart, że rzeki od zawsze tworzyły delty? No i
chyba przyznasz, że akurat te zdjęcia ujścia Missisipi przeczą twierdzeniom jakoby wody w ocenach
podnosiły się. Ocieplenie klimatu-tak. Czy i na ile skutek przemysłowej działalności człowieka-tu już
można mieć spore wątpliwości. Jeśli chodzi o negatywne skutki działalności człowieka, to są bardziej
ewidentne przykłady.
 
  Odp: O [22] 02.10 15:52
 
,,(...) Ocieplenie klimatu-tak. Czy i na ile skutek przemysłowej działalności człowieka-tu już
można mieć spore wątpliwości(...)

No ale rzecz w tym, że tu nie ma raczej żadnych wątpliwości. Trudno o nie w sytuacji, gdy
podobno 99% naukowców zajmujących się tą problematyką, stwierdza jednoznacznie, iż
zmiany klimatu wywołane są działalnością człowieka.







 
  Odp: O [0] 02.10 16:20
 
Nieważne w jakim stopniu odpowiadamy za zmiany klimatu. Ważne, że na pewno odpowiadamy za śmieci w
oceanie i smród w miastach oraz brudne rzeki. I to są wystarczające powody, żeby zostawiać mniejszy "ślad
węglowy" w codziennym życiu.

Ostatnio jadłem zupę w kubku jednorazowym wykonanym z mąki kukurydzianej. Kubek był jadalny, więc zamiast
śmiecia - przekąsiłem sobie po zupie jadalnym kubkiem. W galerii natomiast widziałem ciuchy zrobione z butelek
PET. Można z tego gówna powoli wychodzić.

 
  Odp: O [5] 02.10 19:30
 
,,(...) Ocieplenie klimatu-tak. Czy i na ile skutek przemysłowej działalności człowieka-tu już
można mieć spore wątpliwości(...)

No ale rzecz w tym, że tu nie ma raczej żadnych wątpliwości. Trudno o nie w sytuacji, gdy
podobno 99% naukowców zajmujących się tą problematyką, stwierdza jednoznacznie, iż
zmiany klimatu wywołane są działalnością człowieka.








Witku, a ja nie mam żadnych wątpliwości, że nie 99% naukowców zajmujących się tym zagadnieniem ma
takie zdanie. Pewnie i Ty w to nie wierzysz do końca, skoro stwierdzasz, że "podobno". Znalazłeś gdzieś
informację, że ktoś policzył jednych i drugich? Rozsyłali ankiety z zapytaniem?
Potrafisz mi wyjaśnić, dlaczego ci mający inne zdanie są tak dyskryminowani w głównych mediach, że
muszę zapoznawać się z ich argumentacją na jakichś niezależnych stronach? Nie budzi to Twojej
refleksji, że komuś na tym bardzo zależy? Przecież to byłby najłatwiejszy sposób by ich ośmieszyć? K....a,
To, że Paris Hilton będzie miała dziecko przeczytasz lub usłyszysz wszędzie. Ciekawe jakiej będzie płci?
Słyszałem, że w Stanach wymyślono ich już około pięćdziesięciu różnych. Tak jak to wyliczenie o 99%
potwierdzających utwierdza mnie to w przekonaniu, że proces ogłupiania ludzi przebiega szybciej niż
zmiany klimatu.
 
  Odp: O [0] 02.10 20:02
 
Racja nie ,,podobno” ale powinno być ,,z całą pewnością”:

,,(...)Właśnie opublikowano raport, z którego jasno wynika, że 99 proc. naukowców,
zajmujących się profesjonalnie problematyką klimatyczną, zgadza się, że zmiany klimatu są
wywołane przez człowieka. 

To ustalenie jest niepodważalne?  

- Tak, to jest niepodważalne. Naukowcy nie stwierdzili tego na podstawie głosowania czy
przekonywania się nawzajem, tylko na podstawie badań, które prowadzą w zakresie
modelowania, obserwacji rdzeni lodowych, badań geologicznych, czy w oparciu o dane
statystyczne. Każdy prowadzi badania inną metodą, ale wszyscy dochodzą do tych samych
wniosków. To nie może być błąd. Mówiąc brutalnie, gdy ktoś twierdzi, że to jest nieprawda,
to albo jest geniuszem, wiedzącym coś więcej niż te rzesze uczonych na całym świecie,
albo jest pozbawiony elementarnej wiedzy. Nauka jest absolutnie zgodna(...)”
 
  Odp: O [3] 02.10 20:10
 
A ziemia jest płaska i szczepionki powodują autyzm.
 
  Odp: O [1] 02.10 20:41
 
A ziemia jest płaska i szczepionki powodują autyzm.

Po co wiążesz oczywisty absurd z nieoczywistą hipotezą?

Po to aby nieoczywista hipoteza przeszła wraz z płaską Ziemią do kosza? To jest typowy zabieg socjotechniczny,
zwykła sztuczka, która nie pomaga znaleźć prawdy. Na zasadzie, kto ma brudne buty ten nie wygra w szachy.
Paranoja...

Ktoś cię zaprojektował poprzez media, żebyś reagował jak pies Pawłowa? Nie musisz. Zapewne nie masz pojęcia
czym jest autyzm ani nie znasz chemizmu szczepionek, nie znają go też zapewne po większej części zajadli
zwolennicy i przeciwnicy szczepień. Ale masz pewność. Tak nakazał Descartes, tylko, że pewnie sam nie robiłeś
badań

To jak tam, walniesz nam wykład o chemicznych interakcjach ludzkiego organizmu z chemizmem różnych
szczepionek? Posłuchałbym kogoś mądrego w końcu... a nie tylko to testowanie przesądów od rana do
wieczora...
 
  Odp: O [0] 02.10 20:43
 
Nie mam ochoty na tlumaczenie ci co wiem a co nie. Reaguję tylko agresywnie na jawne i
szkodliwe głupoty.
 
  Odp: O [0] 02.10 22:52
 
Nie ośmieszaj się altruisto. Jak kiedyś stwierdziłeś - te problemy już Ciebie nie dotyczą. Nie muszę
przypominać dlaczego.
 
  Odp: O [14] 04.10 18:08
 
,,(...) Ocieplenie klimatu-tak. Czy i na ile skutek przemysłowej działalności człowieka-tu już
można mieć spore wątpliwości(...)

No ale rzecz w tym, że tu nie ma raczej żadnych wątpliwości. Trudno o nie w sytuacji, gdy
podobno 99% naukowców zajmujących się tą problematyką, stwierdza jednoznacznie, iż
zmiany klimatu wywołane są działalnością człowieka.

O ile naukowiec nie popiera jedynie słusznej teorii to jest banowany przez środowisko uniwersyteckie .Zero funduszy i przyszłości naukowej .Proszę poczytać co się dzieje z tymi , którzy wyrażają wątpliwości .Wyniki są takie jakie nakazuje sponsor czyli środowiska akademickie proste .Jeżeli się zgadzasz z tą teorią , to się nią zajmujesz . A jak nie to won zero krytyki proste .
 
  Odp: O [13] 04.10 18:27
 
,,(...) Ocieplenie klimatu-tak. Czy i na ile skutek przemysłowej działalności człowieka-
tu już
można mieć spore wątpliwości(...)

No ale rzecz w tym, że tu nie ma raczej żadnych wątpliwości. Trudno o nie w sytuacji, gdy
podobno 99% naukowców zajmujących się tą problematyką, stwierdza jednoznacznie, iż
zmiany klimatu wywołane są działalnością człowieka.

O ile naukowiec nie popiera jedynie słusznej teorii to jest banowany przez środowisko
uniwersyteckie .Zero funduszy i przyszłości naukowej .Proszę poczytać co się dzieje z tymi
, którzy wyrażają wątpliwości .Wyniki są takie jakie nakazuje sponsor czyli środowiska
akademickie proste .Jeżeli się zgadzasz z tą teorią , to się nią zajmujesz . A jak nie to won
zero krytyki proste .


Nauka to nie wiara. Trudno dyskutować, przedstawiając racjonalne argumenty z czyimiś
osobistymi odczuciami, a także głęboką wiarą, często z pogranicza magii. Nie to żebym był
zdziwiony, w końcu zawsze byli ludzie wierzący w różne dziwne rzeczy. Obawiam się
niestety, że w ostatnim czasie ich odsetek jest coraz większy, co samo w sobie jest
przerażające i moim zdanie źle wróży na przyszłość.
 
  Odp: O [4] 04.10 19:40
 
Nauka to nie wiara. Trudno dyskutować, przedstawiając racjonalne argumenty z czyimiś
osobistymi odczuciami, a także głęboką wiarą, często z pogranicza magii. Nie to żebym był
zdziwiony, w końcu zawsze byli ludzie wierzący w różne dziwne rzeczy. Obawiam się
niestety, że w ostatnim czasie ich odsetek jest coraz większy, co samo w sobie jest
przerażające i moim zdanie źle wróży na przyszłość.

Globalne ocieplenie jest pseudo nauką jak dla mnie ,Tutaj daje panu prosty przykład jak działa to w środowisku akademickim .

https://www.youtube.com/watch?v=OlqU_JMTzd4
 
  Odp: O [3] 04.10 20:47
 
Globalne ocieplenie jest pseudo nauką jak dla mnie

Chłopie, proszę nie kompromituj się. Globalne ocieplenie klimatu jest
faktem, do stwierdzenia którego nauka potrzebowała zwyklego
termometru no i pewnych dokładnych metod pośrednich by
oszacować średnie temperatury na Ziemi z czasów
przedtermometrowych. Żadna nauka tego faktu nie podważa,
dyskusja toczy się czym to ocieplenie jest spowodowane, czy
działalnością człowieka czy jest to proces naturalny.
 
  Odp: O [2] 04.10 21:09
 
Chłopie, proszę nie kompromituj

Już raz pisałem , mogę dyskutować z normalnymi osobami , bez osobistych wstawek ,Razem kóz nie pasaliśmy ,albo sobie nie przypominam tego .Pan pomylił mnie z jakimś innym obywatelem pańskiej wioski .bez odzewu .
 
  Odp: O [1] 04.10 22:30
 
Mart już żony zmieniał tyle razy, jemu coś ciągle nie pasuje. Wielkie głowacice łowił, a taki nieszczęsny stan emocjonalny przedstawia, że ja łowiąc jelca 25 cm mam większy paleolityczny orgazm łowiecki niż on.

Co do globalnych zmian klimatycznych, nie mają one żadnego znaczenia w naszym postępowaniu z naturą. I tak trzeba o przyrodę dbać z przyczyn:
- krajobrazowych
- wodnych (zasoby wody trzymane w Polsce poprzez system rzek meandrujących ze zwaliskami i zielonymi buforami anty-pestycydowymi)
- powietrznych (czyste i świeże powietrze)
- oszczędność kopalin dla kolejnych pokoleń i lepszych okazji ludzkości niż zakupy z dupy celem pokazania się na Instagramie
itd.

W Polsce nie da się ukryć wiele rzek zmniejszyło przepływy w sposób drastyczny. Coś się zmienia. Ile w tym udziału człowieka? Nie liczyłem i nie mam narzędzi by to policzyć. Ale chuj mnie to obchodzi i tak kocham naturę i tak.

Jebać konsumpcjonizm!!!!
 
  Odp: O [0] 04.10 22:42
 
I za to Cię lubię Dmuchu.
 
  Odp: O [7] 04.10 20:36
 
"Nauka to nie wiara. Trudno dyskutować, przedstawiając racjonalne argumenty z czyimiś
osobistymi odczuciami, a także głęboką wiarą, często z pogranicza magii. Nie to żebym był
zdziwiony, w końcu zawsze byli ludzie wierzący w różne dziwne rzeczy. Obawiam się
niestety, że w ostatnim czasie ich odsetek jest coraz większy, co samo w sobie jest
przerażające i moim zdanie źle wróży na przyszłość."
No i nic dziwnego. Wiara bywała w trudnych czasach tym, co pozwalało przetrwać. Tak było wiele razy w
naszej historii, kiedy racjonalne argumenty raczej temu przeczyły. Nie da się tego zanegować. Ponieważ
czas mamy raczej bardzo paskudny i są dzisiaj chyba nawet bardziej niepokojące przewidywania niż te
związane z klimatem, nic dziwnego, że ludzie szukają oparcia w wierze i nadziei, że nic złego jednak się
nie stanie. Inna sprawa, że trudno oczekiwać od przeciętnego człowieka, który stracił zaufanie nie tylko do
polityków, mediów, ale i naukowców, by wierzył we wszystko, co od nich usłyszy. Witek Ziemkowski nie
ufa naszym ichtiologom. Dlaczego? Żeby nie odchodzić dalej od tematu wątku i interesującej dyskusji na
temat naszego wędkarstwa zapytam. Czy Witek już po zapowiedzianym rozwodzie z PZW? Czy trzyma
go przy nim wiara (znowu ta wiara), że Związek zmieni się na lepsze?
:
 
  Odp: O [6] 04.10 21:14
 
Po poziomie pytań wnoszę, iż Jachu nie czyta uważnie tego co pisałem wcześniej.
Generalnie to w życiu trudno zaufać komuś, nawet nie można poważnie traktować kogoś,
kto tę powagę, niestety w spektakularny sposób utracił. Z wiarą jest podobnie.
 
  Odp: O [2] 04.10 21:34
 
Proszę sobie wrzucić w wyszukiwarki ,mrożne zimy w USA ,jak sam powiedział Donald Tramp gdzie te globalne ocieplenie .Proste wszystko jest zmienne Zlodowacenie regionu Arktyki w większej skali rozpoczęło się dopiero 2,7 milionów lat temu. Przedtem północna półkula była w dużej mierze wolna od lodu.,To też wina człowieka .

 
  Odp: O [0] 04.10 21:59
 
Proszę sobie wrzucić w wyszukiwarki ,mrożne zimy w USA ,jak
sam powiedział Donald Tramp gdzie te globalne ocieplenie .Proste
wszystko jest zmienne


Mroźne zimy, dwie, trzy, może nawet pięć a zmiany klimatu w ujęciu
globalnym to dwie różne rzeczy. W tym samym czasie na półkuli
południowej padają rekordy ciepla. O jednym i drugim półgłówek
Trump mógł nie wiedzieć gdy wypowiadał cytowaną tu kwestię.
 
  Odp: O [0] 06.10 12:52
 
Jak dla mnie to ma sens ,zapraszam zwolenników globalnego ocieplenia do wysłuchania .

https://www.youtube.com/watch?v=y_17yvROq_0
 
  Odp: O [2] 05.10 11:20
 
Po poziomie pytań wnoszę, iż Jachu nie czyta uważnie tego co pisałem wcześniej.
Generalnie to w życiu trudno zaufać komuś, nawet nie można poważnie traktować kogoś,
kto tę powagę, niestety w spektakularny sposób utracił. Z wiarą jest podobnie.

Jakie pytania? Pierwsze było retoryczne i postawione w kontekście mojego stwierdzenia o raczej
negatywnej opinii społeczeństw na temat świata nauki (dodam-mediów i polityki). Znam zdanie Witka i
jego stosunek do polskiej ichtiologii (również hodowców ryb), nie tylko z tego forum, więc tu odpowiedź
całkowicie zbędna. Trochę źle to Witku odczytałeś.
Wymigujesz się (ale nie Ty jeden unikasz odpowiedzi na niektóre pytania) od odpowiedzi na drugie
pytanie. Kiedyś oficjalnie i publicznie zadeklarowałeś odejście z PZW. Nie chcesz- trudno. Jak widzisz
nie tylko czytam z uwagą co i kto tu powiedział, ale też dobrze pamiętam. Chciałbym też zauważyć, że
Twoje ostatnie wypowiedzi to głównie cytowanie i linkowanie. Pewnie brak czasu na formułowanie
własnych przemyśleń. No i tak jest dużo łatwiej. Zawsze można nieco odwrócić kota ogonem i
powiedzieć, że to nie ja to powiedziałem. Miłego dnia Witku.
 
  Odp: O [1] 05.10 12:14
 
Z pewnością odejdę i na pewno wówczas, gdy uznam czas ku temu za stosowny.

Swoją jeżeli chodzi o kwestię opłat, to wędkując w tym roku nad Parsętą, nie stwierdziłem, iż
poziom u tamtejszego użytkownika odbiega znacząco od ,,normy”. Pewnie dlatego, gdy
zamierzałem wykupić 3-dniówkę za całe 50 zł, sprzedający zachęcał mnie gorliwie do
wykupienia opłaty całorocznej, ważnej równy rok ( w moim przypadku do 15.09.2020) od
dnia uiszczenia wpłaty. Mówił, że to ekonomicznie opłacalne. Skoro tak mówił to pewnie
nowy użytkownik wszystko skalkulował, w końcu raczej do tego nie dopłaca? A może
dopłaca? Ciężko stwierdzić.
 
  Odp: O [0] 05.10 13:44
 
Żebyśmy dobrze się rozumieli, nie popieram, powiem więcej i przypomnę, co wtedy powiedziałem.
Przemyśl, bo to niczego nie zmieni. Tylko taki był powód mojego pytania. Ja też ślubu z PZW nie
brałem. W każdym razie obyś nie poszedł drogą tych, którzy przestali płacić składki członkowskie ("bo
nie chcą w tym dalej uczestniczyć"), ale nie zaprzestali łowienia w wodach PZW, płacąc więcej niż
wcześniej, a więc sponsorując Związek w większym stopniu niż członkowie. Czyli na złość mamie
nasikali sobie w majty.
Nie byłem dawno na Parsęcie, ale od jakiegoś czasu jestem bombardowany przez przyjaciela
wiadomościami i zdjęciami złowionych ryb. W moim odczuciu coś się dzieje i wygląda mi to lepiej niż za
czasów PZW. Popatrz choćby na wyniki zawodów z ostatniego weekendu (wygrał mój młody kolega-
Tomek łowiąc dwie trocie). Chyba dawno nie było zawodów z taką ilością złowionych ryb? Tak jak na
całym świecie dniówka kosztuje relatywnie najdrożej i tak jak na całym świecie gospodarz chce mieć
szybciej i więcej. To racjonalne. A dlaczego PZW przymusza członków do opłacenia składek do 30.04
każdego roku, bo później musisz uiścić wpisowe (nie duże, ale zawsze)? Nie sądzę, by nie mieli na
zarybienia zgodne z operatem i ochronę rzeki.
Ja w każdym razie chętnie zapłacę tych kilka dniówek w przyszłym roku. Wiesz, że nad Parsętą zawsze
fajnie połazić. Nawet jeśli czasami trotki tylko skaczą a nie biorą.
 
  Odp: O [2] 02.10 16:48
 
'. Czy i na ile skutek przemysłowej działalności człowieka-tu już można mieć spore wątpliwości.

Ależ oczywiście, można mieć wątpliwości lub nawet zaprzeczać każdej informacji pojawiającej się
przestrzeni informacyjnej. W czasach gdy prawdziwa wiedza pochodząca z nauki jest przyswajana
przez może 5% społeczeństwa a światopogląd pozostałych 95% kształtuje bełkot seriali tv i internetu, a
naukowcy i autorytety intelektualne są publicznie ośmieszane i spychane na margines przez
wyspecjalizowane w manipulacji informacyjnej "miernoty", poddawanie w wątpliwość rzeczy
oczywistych, wszelkie teorie spiskowe a nawet powszechna akceptacja dla wniosków dokładnie
przeciwnych niż naukowe to normalne zjawiska w obecnych, niedouczonych, czytających średnio 0,6
książki na rok społeczeństwach.
Ten cholerny lód naprawdę szkodzi na wszystko...
 
  Odp: O [1] 02.10 17:01
 
Weź się uspokój, wątpliwości można mieć. Jest jakiś zakaz powątpiewania?
 
  Odp: O [0] 02.10 17:05
 
Gdzie napisałem że nie można? Uspokój się i weź...
 
  Odp: O [1] 02.10 16:17
 
Jest jeszcze prostsze rozwiązanie.
Wędkarstwo jako męczenie ŻYWYCH stworzeń dla rozrywki powinno być zakazane. I
prędzej czy później będzie.



A wtedy nikomu nie bedzie zalezec na tym, by w wodach byly ryby.
 
  Odp: O [0] 02.10 16:27
 
I co z tego? Wtedy ilość dużo mniejsza będzie wystarczająca. A zarybianie moim zdaniem
słusznie zostanie uznane za działalność szkodliwą.
I 15cm pstrąg potokowy będzie uznany za piękny okaz.

Obym nie wykrakał niestety.
 
  Odp: Yyhyy?! [51] 03.10 00:37
 
Cierpienie istot czujących.
Wyzysk pomazańców.
Emisja CO2...oceniana przez sponsorowanych.
Jaką część planety pokrywają wody?
Ile wyzwalają erupcje wulkanów także podwodnych?
Jaki promil w porównaniu wytwarza cywilizacja?!
Zysk jedyną motywacją kapitału.
Lepiej połowić lub ponurkować póki skażenie małe.
Lepiej już było -KALIJUGA.

 
  Odp: Yyhyy?! [47] 03.10 07:56
 
Cierpienie istot czujących.
Wyzysk pomazańców.
Emisja CO2...oceniana przez sponsorowanych.
Jaką część planety pokrywają wody?
Ile wyzwalają erupcje wulkanów także podwodnych?
Jaki promil w porównaniu wytwarza cywilizacja?!
Zysk jedyną motywacją kapitału.
Lepiej połowić lub ponurkować póki skażenie małe.
Lepiej już było -KALIJUGA.


Mistrzu doda, weźcie sobie pooglądajcie w sieci satelitarne zdjęcia ziemi nocą. Będziecie widzieli, że nas jest już całe mrowie i wytwarzamy wszelkie "dobra" już nie w promilach.
 
  Odp: Yyhyy?! [4] 03.10 09:45
 
To po co nam był ten postęp, pogoń za hajsem, automatyzacja rolnictwa, skoro tak łatwa produkcja rolna obrodziła
tak wielką populacją na globie? Może Indianie Ameryki Północnej mieli lepszy przepis na przetrwanie? Chyba, że
nasza cywilizacja białego człowieka sięgnie po podbój innych planet ( i zarybienia jelcem na tychże), wtedy być
może nieskończony wzrost będzie możliwy.

Tak czy siak minimalizm jest dobry dla planety, a wszyscy mają z niego bekę.
 
  Odp: Yyhyy?! [1] 03.10 10:28
 
Minimalizm jest dobry dla planety i dla każdego osobno. Tyle że cała współczesna
gospodarka wymaga wzrostu. Wiecej, więcej. Stagnacja a nawet regres to katastrofa
ekonomiczna. Czyli generalnie jest to cywilizacja producentów gówna i śmieci.
Dlatego katastrofa jest nieuchronna. A jeśli ci co mówią że nie mają rację to i nawet lepiej.

A całe to bicie piany nie ma nic wspólnego flyfishingiem wyłączę się z niego
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 03.10 10:40
 
W sumie fflyfishing jest a raczej może być najbardziej minimalistycznym sposobem łowienia ryb. Nie urywasz
worków gum z ołowiem, nie zanęcasz kilogramami zanęt, tylko chestpack z dwoma pudełkami, mokra muszka,
woda w butelce i na wycieczkę... rowerem i pociągiem
 
  Odp: Yyhyy?! [1] 03.10 10:38
 
nasza cywilizacja białego człowieka sięgnie po podbój innych planet ( i zarybienia jelcem na tychże),


Nie zapominaj, że najpierw musi powstać operat.
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 03.10 21:05
 
nasza cywilizacja białego człowieka sięgnie po podbój innych planet ( i zarybienia jelcem
na tychże),


Nie zapominaj, że najpierw musi powstać operat.


Tacy jak Elon Musk i jego następcy nie są tacy głupi, żeby zabierać urzędników na podbój
kosmosu, bo skończyłoby się na podbijaniu pieczątek...
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 03.10 10:21
 
Do tego Irku nie były potrzebne zdjęcia satelitarne. Wystarczyło prześledzić historię rewolucji
przemysłowej w Anglii i jej cywilizacyjne następstwa. Miałem to szczęście, że uczyło mnie paru starych
profesorów, jeszcze terminujących u Taylora i Znanieckiego. No i oni zawsze podkreślali, że najważniejsze
jest zadawanie sobie pytania - dlaczego coś się dzieje? Nie to, że coś się dzieje i ma skutki w większości
przypadków łatwe do przewidzenia. Te zdjęcia to tylko sposób na przerzucanie odpowiedzialności.
Mnożycie niczym króliki, chcecie mieć coraz więcej, popatrzcie do czego doprowadziliście naszą planetę.
 
  Odp: Yyhyy?! [40] 03.10 10:21
 
Do tego Irku nie były potrzebne zdjęcia satelitarne. Wystarczyło prześledzić historię rewolucji
przemysłowej w Anglii i jej cywilizacyjne następstwa. Miałem to szczęście, że uczyło mnie paru starych
profesorów, jeszcze terminujących u Taylora i Znanieckiego. No i oni zawsze podkreślali, że najważniejsze
jest zadawanie sobie pytania - dlaczego coś się dzieje? Nie to, że coś się dzieje i ma skutki w większości
przypadków łatwe do przewidzenia. Te zdjęcia to tylko sposób na przerzucanie odpowiedzialności.
Mnożycie niczym króliki, chcecie mieć coraz więcej, popatrzcie do czego doprowadziliście naszą planetę.
 
  Odp: Yyhyy?! [39] 03.10 11:14
 
Mnożycie niczym króliki, chcecie mieć coraz więcej, popatrzcie do czego doprowadziliście naszą
planetę.

Czy z tego wynika, że Ty nie korzystasz z zasobów naszej planety, a twój ślad węglowy oscyluje wokół
zera?
 
  Odp: Yyhyy?! [38] 03.10 12:36
 
Mnożycie niczym króliki, chcecie mieć coraz więcej, popatrzcie do czego doprowadziliście naszą
planetę.

Czy z tego wynika, że Ty nie korzystasz z zasobów naszej planety, a twój ślad węglowy oscyluje wokół
zera?

Oj Mart, prowokatorze. Trudno być i nie korzystać w jakimś stopniu. Jak już się jest. Ale przynajmniej
staram się świadomie minimalizować ten ślad. Dlatego podziwiam troskę profesora (tego vice z PAN-u, z
linku Witka) o losy planety. Tylko niech już się przesiądzie na rower i zacznie pić kranówkę. Mam tu rower
od lat, korzystam głównie z komunikacji zbiorowej, będącej jednocześnie raczej eko, autobusy na gaz,
kolejki na prąd, pewnie z elektrowni wiatrowych i fotogalwaniki. Za jakieś 65 juro miesięcznie mogę sobie
jeździć do woli po całym Berlinie. W Poznaniu za 3 zł , ale mam 10 minut, czyli jakieś trzy przystanki? Jak
tu nie jeździć po mieście starym trupem pamiętającym czasy kanclerza Kohla? Puste puszki i plastykowe
butelki zostawiam w każdym sklepie i nikt mi łaski z tego powodu nie robi, bo wcześniej za nie zapłaciłem.
Wiem, że dwoje potomków nie zapewnia ciągłości narodu, ale tak wyszło. Nie było 500 plus, rodzinnego
dać nie chcieli. Zanim coś kupię dziesięć razy zastanowię się, zanim wyrzucę do śmieci - kombinuję, co
można z tego jeszcze zrobić. Zamiast klepać bzdury o 99% z jakichś raportów (brawo, takiego wyniku
nigdy nie było nawet po wyborach w PRL-u) niech lepiej pan profesor wreszcie coś konkretnego zrobi.
Może dla rządu raport o ilości trafiających na śmietniki plastykowych butelek i podpowie, jak to załatwić
jednym prostym aktem prawnym raz na zawsze?
 
  Odp: Yyhyy?! [37] 03.10 13:52
 
Zamiast klepać bzdury o 99% z jakichś raportów (brawo, takiego wyniku
nigdy nie było nawet po wyborach w PRL-u) niech lepiej pan profesor wreszcie coś
konkretnego zrobi.

To 99% to rzeczywiście podejrzana sprawa. Ale przecież podałem link, każdy może
przeczytać uważnie i trafić na moment, w którem pan profesor się zdemaskował pisząc
wprost, iż to nic innego jak,,(...)niezwykle dobrze zorganizowany "spisek" czy "zmowa
naukowców"(...)”😀.
Nie tracąc jednak nadziei mogę jeszcze na koniec zaproponować np. to:
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 03.10 14:36
 
Nie jest to takie głupie, ponieważ jak chce się w 300 - 400 lat spalić organiczne kopaliny, które tworzyły się setki
milionów lat, to coś tu z ludzkością jest nie halo.
 
  Odp: Yyhyy?! [35] 03.10 20:20
 
Zamiast przy okazji dzisiejszej okrągłej rocznicy prześledzić cyrkulację setek miliardów wpompowanych
we wschodnie landy każesz mi siedzieć w cyrkulacji węgla w biosferze. Nie masz Witku litości. Widać, że
komentujący mają dużą wiedzę i nie obawiają się stawiać trudne dla autorów pytania. Tłumaczenie jakiejś
pani (link w linku), że pokazane modele z konieczności zawierają pewne uproszczenia, bo mają na celu
przekonać czytających o słuszności twierdzeń, zwyczajnie mnie rozbawiło.
Niech podsumowaniem będą słowa jednego z komentujących, naszego rodaka bodaj z Chicago, który
stwierdził:
"To że istnieją symulacje, raporty poparte podpisami z wieloma stopniami naukowymi przed, niewiele
zmienia. W tym przypadku mamy do czynienia ze zjawiskami na które wpływa niewyobrażalna ilość
czynników a my nie mamy żadnej możliwości weryfikacji naszych hipotez. Wywołuje to u mnie wątpliwość
graniczącą z pewnością, że szansa iż stawiane diagnozy są poprawne jest niezmiernie mała. To że ten
czy inny naukowiec przejawia pewność siebie nie czyni jego diagnozy poprawną."
Tyle w temacie, pozdrawiam.
PS: przepraszam Pana Stanisława i jego oponenta, ale to Dmyszewicz zaczął.
 
  Odp: Yyhyy?! [34] 03.10 20:57
 
Niektórzy by chcieli, żeby Polacy przestali być Polakami i zaczęli być Anglikami Po prostu
łowienie ryb to u nas wyraz dzikości, a nie komercji. Naród gromadnie nie ruszył do tworzenia
OS-ów, bo ma w dupie taki model. Po prostu...

Jak ktoś nie pasuje do Polski niech sobie stąd wyjedzie. Tam razem z innymi narodami
wyhoduje sobie latającego na miotle lipienia GMO, tęczowego z zarybień, lipienia z unijnym
certyfikatem na dupie
 
  Odp: Yyhyy?! [3] 04.10 07:47
 
Naród gromadnie nie ruszył do tworzenia OS-ów, bo ma w dupie taki model. za który trzeba
zapłacić więcej niż za 15 paczek fajek a i ryby nie można strzelić w palik. To jest główna przyczyna
blokady a nie jakieś tam pierdoły o dzikości.
 
  Odp: Yyhyy?! [2] 04.10 09:57
 
Ano też prawda, to też jest ważny czynnik. Ludzie nie chcą dużo płacić, to jest naturalne. No ale w życiu nie działa
to życzeniowo. Jeśli ktoś otworzy kawiarnie na wiosce i zaserwuje ludziom kawę za 15 zł, to za niedługi czas
będzie mógł zwijać interes. To, że Ty coś chcesz albo Jurek Kowalski coś chce, nie oznacza, że istnieje
wystarczająca ilość partycypantów / klientów / klubowiczów gotowych łożyć na łowisko 1 miesięczną pensję
rocznie. Raczej nie ma ich wielu i nie spodziewałbym się, aby przybyło ich w przyszłości, bo nawet czytelnicy
Sztuki Łowienia i posiadacze topowego sprzętu muchowego kombinują z porozumieniami, żeby się opłacało...

Trzeba "obliczyć rzeczywistość" jaką ona jest, a później sobie wyliczać ekonomikę wędkarstwa hehehe
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 04.10 10:04
 
Jest jeszcze jedno polskie zjawisko, trudne do zrozumienia z punktu widzenia świata. Otóż Polak nie jest skory
dobrze zapłacić drugiemu Polakowi. Pojedzie na wczasy do Egiptu, wyda kasę na zachodnie marki różnych
produktów, ale jak zobaczy produkt krajowy - rzadko to doceni.

Za granicą na wczasy wyda 10 tys. z rodziną, w Polsce jak w agroturystyce wyda 2 tys., to boli go wątroba.
Bardzo wielu ludzi w Polsce lekką ręką wyda na buty sportowe 700 zł, ale na polskie skórzane buty robione
ręcznie na Podhalu za 400 zł już mu żal kasy

I to zachowanie też definiuje naszą ekonomikę wędkarstwa. W Szwecji dniówka na Morrum, w Polsce szukanie
porozumień międzyokręgowych. Tak to mniej więcej działa w Polsce bez względu na grubość portfela...
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 04.10 10:04
 
Jest jeszcze jedno polskie zjawisko, trudne do zrozumienia z punktu widzenia świata. Otóż Polak nie jest skory
dobrze zapłacić drugiemu Polakowi. Pojedzie na wczasy do Egiptu, wyda kasę na zachodnie marki różnych
produktów, ale jak zobaczy produkt krajowy - rzadko to doceni.

Za granicą na wczasy wyda 10 tys. z rodziną, w Polsce jak w agroturystyce wyda 2 tys., to boli go wątroba.
Bardzo wielu ludzi w Polsce lekką ręką wyda na buty sportowe 700 zł, ale na polskie skórzane buty robione
ręcznie na Podhalu za 400 zł już mu żal kasy

I to zachowanie też definiuje naszą ekonomikę wędkarstwa. W Szwecji dniówka na Morrum, w Polsce szukanie
porozumień międzyokręgowych. Tak to mniej więcej działa w Polsce bez względu na grubość portfela...
 
  Odp: Yyhyy?! [29] 04.10 11:06
 
Niektórzy by chcieli, żeby Polacy przestali być Polakami i zaczęli być Anglikami src="imx/icons/cool.gif" border="0"> Po prostu
łowienie ryb to u nas wyraz dzikości, a nie komercji. Naród gromadnie nie ruszył do tworzenia
OS-ów, bo ma w dupie taki model. Po prostu...

Jak ktoś nie pasuje do Polski niech sobie stąd wyjedzie. Tam razem z innymi narodami
wyhoduje sobie latającego na miotle lipienia GMO, tęczowego z zarybień, lipienia z unijnym
certyfikatem na dupie

Stworzyłeś jakiś swój wzorzec Polaka i to miałoby decydować o czyimś losie? A jak powiem, że dla
mnie jesteś średnim Polakiem, to co mi zrobisz? Możesz tylko zaprzeczyć, bo argumenty za tym będą
raczej też średnie?
Naród nie ruszył do tworzenia OS-ów, bo motywacje do uprawiania wędkarstwa są różne. Wspomniany
przez Marta argument finansowy i mentalność wędkarzy mają duże znaczenie, ale nie do końca
przesądzają. Nie da się zadekretować jednego wzorca, bo taki chciałby widzieć Dmyszewicz, Mart lub
ktokolwiek. Jednemu wystarczy bajorko z tęczakami GMO i walenie w palnik, innemu łowienie w jakimś
zapomnianym przez Boga i ludzi siurku z być może jeszcze dzikimi rybkami.
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 04.10 11:42
 
No jasne, jednemu to drugiemu tamto, natomiast o rynku decyduje statystyka preferencji. Nasze wędkarstwo
myślę, że jest takie ja ma być, pasuje do wypadkowej preferencji.
 
  Odp: Yyhyy?! [27] 04.10 11:57
 
. Nie da się zadekretować jednego wzorca, bo taki chciałby widzieć Dmyszewicz, Mart lub
ktokolwiek.


Yahoo,
Skąd taki wniosek? Jestem za wszelką możliwą różnorodnością, która w obecnym systemie jest jednak
niemożliwa, dopóki na większości wód okrakiem będzie siedział PZW uwikłany razem z ZGW/GWP w
cały ten bullshit zwany użytkowaniem rybackim. To ma być normalne, komercyjne, rynkowe
użytkowanie jak to pięknie opisał Pan Cios. I nie bójmy się słowa rynkowe bo tylko ono zapewni tą
różnorodność o którą nam wszystkim "biega".
 
  Odp: Yyhyy?! [26] 04.10 12:50
 
Urynkowienie spowoduje, że operaty trzeba będzie wykonywać z "muchowej kieszeni", ponieważ do tej pory
biedniejsi fani łowienia na teleskop z targowiska i robaki, sponsorowali posiadaczom Sage i Winstonów pstrągi i
lipienie. Na własnym rachunku jest dużo więcej możliwości, ale też koszta są większe.

Zupełnie tak jak u mamy albo na swoim... I widać z tego, że polscy muszkarze jeszcze podjadają zupę u
mamy hehehe

Na koszt biednych robaczkarzy, no ale co zrobić...
 
  Odp: Yyhyy?! [3] 04.10 13:39
 
Urynkowienie spowoduje, że nie będzie żadnych operatów. Będą czynsz dzierżawny zależny od
"wartości" danego kawałka wody i zainteresowania (popytu) na niego i adekwatne opłaty za
wędkowanie na nim, wszystko w stabilnej, wyregulowanej przez rynek równowadze. A to czy na daną
wodę dzierżawca wpuści muszkarzy, spinningistów, właścicieli ruskich teleskopów zależeć będzie od
rachunku ekonomicznego, który również zdecyduje o tym czy do danej wody właściciel czyli Państwo
dopuści MEW-karzy lub koparki GWP, czy raczej pozostawi ją nienaruszoną inwestycjami wędkarstwu.
Czywiście rachunek ekonomiczny w szerszym ujęciu obejmujący również dobra i wartości przyrodnicze.
Do tego jednak potrzeba systemu i rządów ludzi na poziomie niespotykanym zarówno obecnie jak w
przeszłości w PL dlatego moją powyższą pisaninę można o kant d... potłuc.
 
  Odp: Yyhyy?! [2] 04.10 13:54
 
To prawda, a ja wczoraj pobiłem życiowy rekord sandacza na muchę na wodach PZW
 
  Odp: Yyhyy?! [1] 04.10 14:04
 
ja wczoraj pobiłem życiowy rekord sandacza na muchę na wodach PZW

Wiem. Są już zdjęcia w sieci...
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 04.10 14:37
 
Piękna ryba, a jaka smaczna. Jak mawiał mój instruktor od jezior-bez niego zupa rybna jest jak baba bez
... No wiecie bez czego. Śmichy-chichy, ale za ileś lat może być królem naszych wód.
 
  Odp: Yyhyy?! [21] 04.10 14:13
 
Z tym pierwszym stwierdzeniem absolutnie się nie zgodzę. Jeszcze raz powiem, że od dawna muszkarze
i ogólnie łowiący w tzw. wodach górskich są dla PZW tylko ciężarem, którego lepiej byłoby się pozbyć.
Wystarczy popatrzeć na niektóre okręgi i ich gospodarkę na takich wodach. Zastanawiam się czasami, po
jaką cholerę startowały w przetargach na nie? Bo wcześniej miały je latami? Chyba jakieś chore ambicje.
Jak może nas sponsorować dziadek z bazarowym teleskopem, jeśli jest nas dużo mniej, płacimy więcej, a
80% wód PiL jest pustynią? Bzdura.
Mart, to czego oczekujesz mogło się stać naście lat temu, kiedy zaczęły się przetargi na obwody rybackie.
Gdyby były jakieś racjonalne przesłanki, to już od tamtego czasu mielibyśmy znaczącą, realną
konkurencję dla PZW. Nie stało się tak. Sam sobie odpowiedz dlaczego.
 
  Odp: Yyhyy?! [20] 04.10 14:24
 
Głupoty gadasz, ewidentnie.
 
  Odp: Yyhyy?! [19] 04.10 14:47
 
Ewidentnie to po pierwsze - nie potrafisz liczyć, po drugie - nie znasz statutowych zasad podziału składek,
więc nawet jeśli płacę wyższą składkę i nie łowię na nizinnych, to ja finansuję tego z ruskim teleskopem i
nic tu nie mam do gadania. Tyle na temat. Przestań brać, bo zaczynasz widzieć rzeczywistość taką, jaką
chciałbyś widzieć.
 
  Odp: Yyhyy?! [18] 04.10 14:58
 
cała twoja wypowiedź nieco wyżej nadaje się do śmieci
 
  Odp: Yyhyy?! [17] 04.10 15:12
 
Zaczynasz być śmieszny. Brałeś - nie pisz. O rzeczasz, o których nie masz pojęcia, a tylko Ci się wydaje,
szczególnie.
 
  Odp: Yyhyy?! [16] 04.10 16:20
 
Nielogiczna wypowiedź twoja była, popraw się.
 
  Odp: Yyhyy?! [14] 04.10 16:55
 
Możesz zacytować, bo nie wiem która? A może nie zrozumiałeś?
 
  Odp: Yyhyy?! [13] 04.10 22:21
 
Nie mogę, zadanko domowe jest takie, że sam sobie ją znajdź i przecytaj z uwagą.
 
  Odp: Yyhyy?! [12] 05.10 00:21
 
Chłopcze, zadanka domowe to sobie możesz. Swoim dzieciom. Popisuj się dalej, jeszcze tylko tu to
tolerują. Wszędzie była zmowa administratorów i użytkowników. Jak tam Twój blog? Dużo zarażonych
Twoimi złotymi myślami?
 
  Odp: Yyhyy?! [11] 05.10 08:00
 
Intelektualny chaosie, przeanalizuj to sobie tą "rozmowę":


http://www.flyfishing.pl/mainforum/msg.php?id=165092

KD: - "Urynkowienie spowoduje, że operaty trzeba będzie wykonywać z "muchowej kieszeni", ponieważ do tej pory biedniejsi fani łowienia na teleskop z targowiska i robaki, sponsorowali posiadaczom Sage i Winstonów pstrągi i lipienie. (...)"

 
  Odp: Yyhyy?! [4] 05.10 08:04
 
A póżniej piszesz, że jesteśmy ciężarem dla PZW.... sam sobie przeczysz.

Przecież to z mojego postu wynika, że jesteśmy dla PZW ciężarem. To znaczy dla naszego głównego sponsora z teleskopem, bo to właśnie jest PZW. W terenie, bo na Facebooku są influencerzy do pchania sprzedaży.

Ile ludzi chodzi po krzakach i łowi ryby z płetwą tłuszczową? Garstka. A Sprawdź sobie jakie są zarybienia w okręgach pomorskich i pomyśl, czy ta garstka korzystających zapłaciła za swoje przyjemności ze swoich marnych składek, które są składkami all inclusive, tj. na nizinne i górskie łącznie...

Ta dopłata do górskich to wyłącznie amortyzacja kosztów tego ciężaru dla PZW jakim niewątpliwie są fani łowienia P&L.
 
  Odp: Yyhyy?! [3] 05.10 08:19
 
PZW jest sprytne, w ogóle lewica jest sprytna.

Sport w PZW to nic innego jak korumpowanie najlepszych, aby nie mieli motywacji by cokolwiek zmieniać - sponsorowany wyjazd na GPX i MMP załatwia sprawę potencjalnej rewolty, a że najlepsi wedkarze zwykle mają najwyższe IQ i zdolności przywódcze - sprytne PZW przekupuje właśnie potencjalnych liderów ewentualnego rozłamu.

Łowienie ryb szlachetnych odbywa się głównie na koszt robaczkarzy. I ludzie, którzy rozwożą worki o wartości znacznie przewyższające ich składki, wiedzący w jak małej grupce będą te ryby łowić - są tego świadomi. I to są również najbardziej obywatelscy i najaktywniejsi w PZW.

Te dwie rzeczy sprawiają, że motywacji do zmian prawie w ogóle nie ma. Ponieważ zmiany oznaczałyby składki 1500 zł i większą transparentność, reklamę, co być może wyrzuciłoby poza nawias fajnego łowienia wiele legendarnych wędkarzy. Po co składki po 1500 zł i jakaś transparentność. Niech okręg PZW zapłaci za wyjazd sportowców, niech przyjemność łowienia pstrągów ogniskuje się na garstce ludzi, niech wreszcie nikt nie pisze o żadnych odcinkach, a głupi leśny dziadek z teleskopem dalej za to płaci...

Przecież jest jak jest bo prawie nikt nie chce żadnych zmian, więc po co to pieprzenie jakie to PZW jest złe. Jest bardzo dobre, szczególnie dla tych, co kręcą się przy okręgu. Płacą mało, wiedzą dużo, łowią i korzystają. Czego chcieć więcej???


 
  Odp: Yyhyy?! [2] 05.10 09:01
 
Dokładnie myślałem to samo , spędziłem na Łupawie cały sezon .Spotkałem dosłownie kilka osób , były miesiące że byłem jedynym wędkarzem na odcinku poniżej Smołdzina ,Nie narzekam wręcz super , tylko że co za tym idzie kompletny brak ryb .Jak przypominałem sobie czas przeszły , gdy nad rzeką było pełno wędkarzy . To już miałem w głowie teorie spiskowe że ktoś chce to sprywatyzować po polsku czyli dobić i za symboliczną złotówkę przejąć .Ale jednak to PZW Słupsk ma wyje...e bo , dziadki z teleskopem i tak zapłacą za ich nic nie robienie .
 
  Odp: Yyhyy?! [1] 05.10 19:33
 
Oczywiście, ponieważ PZW jest utrzymywane ze składek ludzi łowiących stacjonarnie. Większość wędkarzy ma krzesełko i łowi różne gatunki ryb siedząc. Mniejszość chodzi z wędką w terenie, jeszcze mniejsza mniejszość chodzi po krzakach, a już garstka ludzi onanizuje się z linką muchową

Gdybyś wyciął krzaki nad Łupawą, zrobił krótki trawniczek i postawił McDonadla, to klientów by przybyło hehe
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 05.10 22:43
 

Gdybyś wyciął krzaki nad Łupawą, zrobił krótki trawniczek i postawił McDonadla, to klientów by przybyło hehe

Krzysiek byś się zdziwił , ale ta rzeka jest dobra pod linkę . Jeszcze teraz gdy budują przepławkę w Smołdzinie ,jakieś 20 lat za póżno .Coś tam napłynie siłą rzeczy ,bo i rybacy mają też okres ochronny .Powyżej rzeka płynie dzikimi łąkami można z muchówką by zaszaleć , gdy wejdzie troć , pod warunkiem że wejdzie .Ta rzeka ma możliwości tylko jest dławiona .pożyjemy zobaczymy .
 
  Odp: Yyhyy?! [5] 05.10 10:58
 
Intelektualny chaosie, przeanalizuj to sobie tą "rozmowę":


http://www.flyfishing.pl/mainforum/msg.php?id=165092

KD: - "Urynkowienie spowoduje, że operaty trzeba będzie wykonywać z "muchowej kieszeni",
ponieważ do tej pory biedniejsi fani łowienia na teleskop z targowiska i robaki, sponsorowali
posiadaczom Sage i Winstonów pstrągi i lipienie. (...)"


O Ty nasz geniuszu, specjalisto od wszystkiego, Nostradamusie polskiego wędkarstwa!

Tu pozostawiam wolne miejsce. Żebyś miał możliwość dopisania sobie jeszcze innych określeń na
swoją cześć. Przecież jak Doda, która chwali się najwyższym IQ pomiędzy Odrą i Bugiem, dowie się
o Twoim istnieniu, to biduśka będzie musiała sobie chyba w łeb strzelić. Latami drenowałeś
kieszenie biedaków od robaka, wiedziałeś o sprytnie niedoszacowanych workach i jak w PZW
funkcjonuje oszukańcza redystrybucja składek, czerpałeś z tego korzyści bez żadnych skrupułów? A
gdzie tu moralność Dmyszewicz? Czy czasy kiedy żyłeś na cudzy koszt pozostawiły trwały ślad?
Kiedy byłeś ostatni raz na Pomorzu? Co możesz powiedzieć o dzisiejszej gospodarce wielu
tamtejszych okręgów na wodach pstrągowych?
To ja Ci powiem. Tam, gdzie jeszcze działają jakieś nielubiane przez Ciebie towarzystwa lub w PZW
są ludzie, którym jeszcze chce się coś robić, jeszcze coś w wodzie pływa. Cała reszta to pustynia.
Niczym intelektualna pustka w Twojej głowie. Jerzy
Kowalski wspomniał tu o Lublinie. Może kiedyś będziesz mieć okazję porozmawiać z kimś, kto zna
historię jak to latami trwało. Upierdliwością, konsekwencją, nie szczędząc swojego czasu, często i
pieniędzy, doszli do tego, co mają dzisiaj. Jak czytam skład dzisiejszych władz okręgu, komisji, to tak
circa jedna trzecia to osoby, które ja jeszcze pamiętam z czasów tworzenia Podkomisji d.s.
łososiowatych. Można coś zrobić w tym skostniałym PZW? Można, tylko trzeba mieć wolę i chęć
zrobienia czegoś pozytywnego. Mazowsze, Warszawa. Od lat chętnie odwiedzają wody lubelskie,
zamojskie. A były czasy, które S. Cios doskonale pamięta i tę grupę ludzi, z których wielu już dzisiaj
nie ma. Było dużo trudniej niż dzisiaj, ale też się dało. Kto dzisiaj jeszcze pamięta o zakiełżaniu
mazowieckich rzeczek? Może dlatego, że nie było internetu i nie tracili czasu na klepanie w
klawiaturę, może byli lepiej zorganizowani i mimo, że nie mieli tej wiedzy, którą mamy dzisiaj, potrafili
coś pozytywnego zrobić. Tak Dmyszewicz, byliśmy kiedyś i jesteśmy dzisiaj ciężarem dla PZW, ale
nie w takim sensie jak Ty to rozumiesz i przedstawiasz.
 
  Odp: Yyhyy?! [4] 05.10 18:57
 
Ano masz rację, że jeszcze pływają. Taki model gdzie 1000 nieświadomie płaci, a 50 świadomie korzysta jest dla ichtiofauny lepszy niż gdyby korzystało 1000. Jednak gdyby tych 50 zbawców świata chciało korzystać wyłacznie za swoje płaciliby ok. 60 zł / dzień, ponieważ coś w ten deseń obliczał Jerzy Kowalski w swoim artykule na portalu "Na muchę" bodajże w artykule "Co nam się należy". Mniej więcej 1200 - 2000 zł na górski okręg rocznie i łowisz pstrągi i lipienie za swoje.

Gdyby było inaczej, owi aktywiści i społecznicy bazujący na cycku PZW sami przejeli by obwody rybackie. To się jednak im nie opłaca, więc nie przejmują.

Cało to narzekanie na PZW przypomina bunt nastolatka, który pyskuje do mamy i taty, bardzo by chciał iść na swoje, ale boi się zbytnio oddalić od maminej lodówki, gdzie może nie za dużo, ale zawsze jest jakieś żarcie. Tak to działa.

Dlatego te buńczuczne zapowiedzi tych wszystkich rewolucjonistów anty-PZW będą tak długo niepoważne aż ich autorzy publicznie nie zdeklarują wspólnego przejęcia obwodu rybackiego. W każdym innym wypadku takie pokrzykiwania są jak bunt nastolatka i tak powinny być traktowane.

 
  Odp: Yyhyy?! [3] 05.10 19:37
 
I to co tu napisałem nie jest niczym odkrywczym ani nowym. Korzystający z tego systemu wiedzą o tym od lat. Za to mnie niektórzy nienawidzą, podobnie jak matka powie nastolatkowi "To idź na swoje" ten wpada w furię i złość.

Ale skoro nie chcą iść na swoje, skoro im dobrze, to po kiego grzyba to narzekanie na PZW? Albo komuś jest dobrze albo źle.

Ja osobiście nie potrzebuję nawet użytkownika rybackiego, mogę płacić przelewem do RZGW. Dniówka 10 - 15 zł, już tak nie raz łowiłem. Ryb tyle samo co w wodach z użytkownikiem, tylko inny nieco skład ichtiofauny. Jeden grzyb... lubię leuciscusy, więc co mi tam...
 
  Odp: Yyhyy?! [2] 06.10 01:44
 
Nie znam wypowiedzi j.Kowalskiego i jej kontekstu. Jeśli tak powiedział, to z całą pewnością nie może
to służyć za argument w dyskusji o tysiącu nizinnych skubanych przez pięćdziesięciu opłacających
górskie. Punktem wyjścia do dyskusji na ten temat są operaty, wynikające z nich niezbędne nakłady na
poszczególne obwody i znajomość struktury wpływów ze składek na ochronę i zarybienia. Jeśli okręg
się z tego nie wywiąże, to masz takie historie jak z Parsętą. Z drugiej strony masz takie przykłady jak
Krosno z wpływami z OS-u i produkcji materiału, który nie wiem jak teraz, ale kiedyś odsprzedawali
innym okręgom. Są i okręgi z relatywnie znacznym udziałem opłacających górskie i małym areałem
takich wód. Nie da się zastosować jednego, uogólniającego stwierdzenia. To jak to jest? Jakaś mała
grupa korzysta i wie o tym od dawna, a większość nie zdaje sobie sprawy, że jest robiona w konia?
Może ta większość wie i godzi się?
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 06.10 19:42
 
Informacje o cenach materiału zarybieniowego są chyba do zdobycia podobnie jak wielkości
nakładów na zarybienia. Wystarczy tylko sprawdzić ile poszło do wód P&L, a później odnieść to
do ilości korzystających, jętkowych wybrańców losu, dla których ich sponsorzy z robakiem to
"bydło, które należy pogonić".

Jak dobrze interpretuje zachowania niektórych buńczucznych członków towarzystw i grup
aktywistów, wody powinny być lepiej chronione... to jest robaczkarzom najlepiej podnieść
składki o 30 zł i z tego pokryć jeszcze strażnika na górskie Przy zachowaniu retoryki, że
robaczkarze to bydło Jakoś nigdy nie pasowałem do takiego cwaniactwa i Towarzystwa
Tajnych Odcinków, co to wszystkich mają za nic, ale w ramach swojej sekty wierzą w swoje
przesądy. Państwo złe, PZW złe, wioskowe bydło złe, wszyscy źli, a oni biedni z Winstonem za
4 tys. w krzakach, polujący na potokowca kupionego przez bydło Piramida finansowa jak się
patrzy. I wszystko pokrętnie przeplatane jakimiś hasłami w stylu Trout Unlimited, nowoczesne
wędkarstwo itd. Biedni ludzie zakręceni we własnych myślach, ale mający swoją grupę
referencyjną do podtrzymywania swoich chorych wierzeń w coś z niczego.

W tych krzakach powiadają oni niestworzone historie o rozwoju wędkarstwa muchowego w
oparciu o model nie wiadomo jaki, ale najczęściej tylko taki, że od czasu gdy z kumplami poszły
worki do "rzeki X", za 3-4 lata będzie niejeden z lassem latać. Oczywiście za pieniądze leśnych
dziadków. Tak trzymać

Uczciwie myślący człowiek, który nie zamierza kogoś świadomie wydymać, nigdy się na taki
model nie zgodzi, ani w takim nie będzie partycypować.
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 06.10 20:23
 
Można dotrzeć do informacji, ile wynosi opłata ponoszona przez użytkownika rybackiego z
tytułu dzierżawy obwodu, ot np. rzeki takiej jak Parsęta. Skoro w konkursie ofert decyduje
wielkość nakładów rzeczowo-finansowych czyli zarybień, to jak sądzę w naszym kraju nie
było i nie z punktu widzenia fachowego - ichtiologicznego uzasadnienia, aby dla danego
obwodu istniał jeden operat i górny limit zarybień, a o wyborze użytkownika decydowały
inne kryteria. Pewnie dlatego rzuciło mi się kiedyś w oczy to, iż na tej Parsęcie nowy
użytkownik deklarował środki finansowe na zarybienia, na poziomie znacznie wyższym od
swojego poprzednika.
Nie potrafię w tej chwili podać dokładnych kwot, ale kilka temu gdy interesowałem się tego
typu kwestiami to bardzo się dziwowali i moje wnioski wówczas były takie:
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 04.10 16:56
 
Możesz zacytować, bo nie wiem która? A może nie zrozumiałeś?
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 03.10 09:24
 
To są Darku jawne i szkodliwe głupoty. Lepiej udawać, że się jest w głównym nurcie i zbytnio nie
wychylać. W najlepszym przypadku dostaniesz kolejnego bana.
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 03.10 09:24
 
To są Darku jawne i szkodliwe głupoty. Lepiej udawać, że się jest w głównym nurcie i zbytnio nie
wychylać. W najlepszym przypadku dostaniesz kolejnego bana.
 
  Odp: Yyhyy?! [0] 03.10 10:07
 
Ile wyzwalają erupcje wulkanów także podwodnych?
Jaki promil w porównaniu wytwarza cywilizacja?!


Proszę Cię, nie rzucaj tak "dramatycznych" pytań w eter, nie podając na nie odpowiedzi, bo to jest
właśnie socjotechnika eko-sceptyków i eko-pajaców pokroju pewnych prawicowych polityków, których
nazwisk z litości nie wymienię, mająca na celu wzbudzenie wątpliwości, o których tu gadamy.

Jest niezaprzeczalnym FAKTEM, że istnieje WYSOKA, DODATNIA korelacja na poziomie 0.999 między
wzrostem koncentracji CO2 w atmosferze a wzrostem emisji "ludzkiej" tego gazu, z kolei wysoko
korelującej ze wzrostem ilości spalanych paliw kopalnych.
W badaniach wulkanicznej emisji CO2, nawiasem niełatwych i obarczonych dużym błędem
pomiarowym, wykazano, że stanowi ok. 1/100 "ludzkiej" w ujęciu rocznym.
Więc jest dokładnie odwrotnie niż próbujesz tu sugerować przy pomocy swoich "pytań
niedokończonych".

Jak można znając te fakty, im zaprzeczać? No chyba, że się ich nie zna...
 
  Odp: O [0] 02.10 21:56
 
"W niczym nie przeszkadza, że do dziś prezes ZO jest ten sam od 1975r. border="0"> To ZO podejmuje decyzje, Dyrektor prowadzi sprawy, a i prezes pod ich wpływem się zmienił.
Wielu z tych członków ZO jest wybieranych od 1997r. na kolejne kadencje.

Podobnie krzykliwi są ci, którym nie w smak jest określenie 40 dni na wodzie w roku w ramach składki rocznej.
Wobec tego, że ponad 90% wędkarzy jest na wodzie mniej niż 30 dni w roku, co było racjonalną podstawą dla
ustanowienia tego regulowania presji, jest to rozwiązanie bardzo uczciwe. Mając na uwadze znaną "zasadę
Pareto", ograniczenie tej grupy kilkuprocentowej, najmocniej eksploatującej łowiska, ma sens. No i mimo
krzykliwości - propozycje zmiany tych zasad nie pojawiają się.
Podobnie wygląda sytuacja zakazem zabierania lipieni, ograniczeniami metod, czy regułami dotyczącymi
sprzętu i wyposażenia podczas łowienia ryb. To wszystko ustanowione wolą wędkarzy. Nie chciałbym, żeby ci
własnie byli wrzucani "do jednego wora" z tymi, którzy nie potrafią ...

Dobrze byłoby rozpowszechniać "dobre praktyki" zamiast skupiać się na problemach i marudzić ... src="imx/icons/smile2.gif" border="0">


Skoro maruderzy i krzykliwi zostali wywołani do tablicy to ja jako najbardziej krzykliwy w sprawie "ograniczenia
presji" wytłumaczę swoją krzykliwość.
Od lat dziecięcych i szkolnych nienawidzę odpowiedzialności zbiorowej. Ktoś zawala, ktoś nie może sobie z
tym poradzić, więc wszyscy po dupie równo. Rodzina, szkoła, praca, państwo.
Przykłady? Zacznijmy od podwórka kierowców. Wypadki spowodowane przez młodocianych wariatów jak i
starszych którzy nie mając wyobraźni, właściwego szkolenia i doświadczenia zabijają siebie i innych na
drogach jeżdżąc jak wariaci. Nie robi się nic żeby eliminować takie jednostki tylko władowuje nowe przepisy
które biją po dupie normalnych kierowców a wariaci mają je gdzieś i dalej jest jak jest. Ograniczenia prędkości
do 50km w terenach zabudowanych w które nie powinny nimi być, gdzie pies czy kot z kulawą nogą nie
pojawia się w okolicy jezdni, z chodnikami dla "jakiś" pieszych których widać na nich jedynie "sezonowo"
(niedzielna msza, godziny wyjazdów/powrotów do/z pracy). Kolejny krzyk, "pijani kierowcy". Zabójcy, straszne
statystyki zatrzymań, wysokie statystyki ofiar, itd,itd. Pytam się ilu z tych pijaków morderców było młodymi
gówniarzami jeżdżącymi po imprezach? Ile promili mają ci którzy powodują wypadki śmiertelne? W Niemczech
czy Francji normy na zawartość alkoholu są wyższe i są jakieś miarodajne dane twierdzące ze pijani kierowcy
podwyższają złe statystyki skoro normy są takie jakie są? Może nie chodzi więc o zawartość alko we krwi a złą
krew polskich macho, którzy bez względu na to czy wypiją czy nie są mistrzami kierownicy. Pytam się więc
dalej, dlaczego za "zabójstwo" prowadzącego pojazd pod wpływem alkoholu są tak niskie kary? Wszędzie
szuka się ulg zamiast walić od razu z grubej rury, "spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym min 25 lat
bezwarunkowego więzienia". Może srogie kary włączyły by myślenie a nie modna "tolerancja", szansa,
przebaczenie, zrozumienie zachowań. Zachowań i nawyków uczy się człowiek od najmłodszych lat więc jeżeli
przez całe życie będzie wiedział że "25 lat" za to czy tamto, zaryzykuje?
Przejdźmy teraz na podwórko wędkarskie. Ograniczenie najlepszej pory dołowienia na suchą muchę, czyli tzw
zmierzch. Przyczyny znane. Dlaczego wszyscy mają mieć odciętą możliwość połowienia sobie w najlepszym
okresie dnia skoro kilkoro osobników przegina? Wypadałoby ich wyeliminować a nie udupiać wszystkich.
Podobnie z presją wędkarską. Kilka osób nie stosuje się do regół a my (wy) trzymamy ich w Związku i
wprowadzamy ograniczenia dla wszystkich. Wystarczyło wprowadzić zakaz zabierania ryb (-y) i presja poszła
... gdzie indziej.
Dlaczego nie słyszałem o innych miejscach w Polsce gdzie jest jakieś "ograniczenie liczby wyjść na wodę"?
Krosno robi sobie jakieś doświadczenia, które w sumie nic nie dały?
Nie interesuje mnie czy 90% jest 30 razy w roku na rybach czy 5. Myślę że "puszczenie wodzy" na bezrybnej
wodzie dałoby podobny wynik jak jest w tej chwili.

Wynikami od roku 1997 do dnia dzisiejszego chyba nie ma się co chwalić. O jakości oferty Okręgu Krosno
(choćby Sanu) piszą tu i tam. Prawda jaka jest znają wszyscy. Może pozwólmy ludziom łowić tak jak łowią
zawodnicy, to wystarczy . Kilka dni w roku i spokój. Skoro zawodnicy mogą to innym też wystarczy.

"No i mimo krzykliwości - propozycje zmiany tych zasad nie pojawiają się".

Propozycje pojawiały (-ją) się łącznie z uzasadnieniem od początku tego doświadczenia na każdych rocznych
walnych zebraniach w kołach. A że w Okręgu decydentami (wybranymi reprezentantami) są ludzie mający w
dupie łowiska górskie i etyczne łowienie, głosują jak głosują.
Kto korzysta na ograniczeniach presji na wodach górskich Okręgu Krosno? Kłusownicy tak jak napisał kolega
@Remigiusz, którzy nie są przez nikogo niepokojeni. Mniej dotyczy to Sanu Lesko-Sobień i Myczkowiec.
Reszta wód jest tylko teoretyczne górska ale uchwała je dotyczy. Szkoda że tylko na papierze i w wyobraźni.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus