|   | 
      
      Ależ Zbyszku, Twoje rozżalenie sytuacją, a właściwie  odbiorem "sportu muchowego" przez  środowisko 
 wędkarskie jest dla mnie czymś normalnym. Zmagania zawsze budzą kontrowersje i narzucają wiele 
 pytań. Jako były uczestnik wielu imprez z cyklu GP i MP (w spinie) i współorganizator imprez wędkarskich 
 podzielę się swoimi przemyśleniami. Nikt nie startuje z przymusu. W zasadzie wszyscy dobrze się bawią, 
 a rywalizacja jest ich środowiskiem naturalnym (to jedna z cech zawodnika :) ). Trud treningów, startów i 
 nieprzespanych nocy jest w to wpisany, a walka o wynik, albo nawet sukces przynosi satysfakcję. To tak 
 jak na wyprawach - śpisz w błocie i chłodzie, pokonujesz kilometry, pijesz ciepłą wódkę i walczysz z 
 przeciwnościami losu i natury, ale jesteś szczęśliwy. Robisz wszystko by osiągnąć cel lub złowić jakąś tam 
 rybę. Na koniec satysfakcja i pomimo bólu już myślisz o kolejnej eskapadzie. 
 Organizacyjnie jest podobnie. Nigdy wszyscy nie będą zadowoleni. Jeśli chcesz to robić i masz poczucie, 
 że stanąłeś na wysokości zadania, dostrzegasz co możesz poprawić i za rok zrobić lepiej ... to warto było 
 nawet dla kilku zadowolonych. Dla mnie, z pozytywów,  szeroko rozumiany sport pozwala doskonalić 
 umiejętności i jest motorem rozwoju sprzętowego i technicznego. Negatywy, które za sobą niestety niesie 
 to w wielu przypadkach brak etyki, poszanowania zasad i kolegów.  Jeszcze raz podkreślę, że bawią się w 
 tym "cyrku" Ci, którzy to lubią i mają do tego predyspozycje. My jeśli nie chcemy w tym prać udziału, albo 
 mamy już tego dość to obserwujmy, wyciągajmy wnioski , trzymajmy kciuki i cieszmy się z sukcesów, a  
 zawistni z porażek :). Będzie miło :). W końcu to jedno z naszych ulubionych zajęć  :)							 
			 |