|
Nic dziwnego. Znam z łowienia tylko dolne odcinki Radwi i Parsęty. Ale często przejeżdżałem tamte okolice ze wschodu na zachód (i odwrotnie). Wybierałem trasy tak, by zobaczyć górne biegi tych rzek i ich dopływy. Przeważnie (a szczególnie w wypadku Parsęty) były to już tylko rowy, pozarastane, zeutrofizowane lub pełne brunatnej cieczy. Nasi dzieli melioranci, bezmyślność miejscowych "plantatorów" - gnojówka, herbicydy i niekontrolowane szamba itp. Na pewno Koledzy z tamtych regionów coś dopiszą tu ze swoich obserwacji.
Mamy duży Związek (!) - cóż z tego... jeśli jego działacze nie potrafią wypracować własnej "siły politycznej". Indolent to petent, a ten jest tylko klakierem !
Pisałem już tu kiedyś - jeśli młodsi, kreatywni i wykształceni ludzie nie obejmą władzy w okręgach - nie mówiąc już o Warszawie, to na naszych wodach nie będzie "postępu". Musicie skończyć z ciepłymi posadkami okręgowych (zawodowych) działaczy. W rzeczywistości organizacyjnej jest jak w przyrodzie: zastój, eutrofizacja, zamulenie i beztlenowe środowisko...
Pozdrawiam.
PS Jestem z południa. Od kilkudziesięciu lat łowię. Znam dobrze rzeki Jury - ile tu było bezsensownych melioracji. Te wody jednak jakoś się lepiej bronią (wapienna gleba). Ale tu widać jak na dłoni, jak bezsensowne było "meliorowanie" terenów bagniskowych. Kilka lat korzystano z łąk jakie powstały, ale jakość tych łąk z latami się pogarszała i to teraz nieużytki. I pozostał płynący przez nie rów. Kiedyś znałem Brynicę (jeszcze przed istnieniem zbiornika Kozłowa Góra). Teraz Brynica jest tam rowem, a jej dopływy "zmeliorowano" nawet w lesie!! I tak mogę długo: Oksa, Białka Lelowska, Pilica, Czarna Przemsza... W ich meandrach łowiłem...
|