|
Oczywiście to dyskusja akademicka ale myśliwstwo ma po pierwsze mocne lobby, po drugie
"ekologiczne" uzasadnienie jako regulator nadmiernie rozrastających się populacji, co okresowo
obserujemy, po trzecie tradycję. A wędkarstwo, zwłaszcza w formie c&r i zawodów, które jak wyglądają
z perspektywy zewnętrznego obserwatora nie wędkarza możemy sobie wyobrazć, żadnego z tych
atrybutów nie posiada. Co może prawić, że przeciwnicy myśliwych "przerzucą się" w swoich atakach
na organizacyjnie sląbszych i pozbawionych argumentów wędkarzy. Ale myślę, że ten proces i tak
wyprzedzi kompletna, "do spodu" degradacja ogółu wód P&L, co sprawi, że wędkarswto muchowe
zaniknie z przyczyn innych niż dyskutowane w tym wątku.
Nie martwię się szczególnie losem myślistwa, ale uważam, że zostaną podzieleni na tych potrzebnych i
tych, którzy niekoniecznie muszą.
Wędkarzy za to chroni jednak bardzo rozwinięty rynek, taki zakaz łowienia ryb, to zachwianie gospodarką.
Lobbing tu też zrobi swoje.
Problem jednak jest taki, jak piszesz, może nie być potrzeby walki o wędkarstwo, bo nie będzie podmiotu
tej walki, czyli ryb. Oprócz tych w burdelach, oczywiście.
|