|
Bardzo smutna wiadomość. Spotykaliśmy się głównie przy okazji zawodów przez blisko trzydzieści lat.
Zawsze byłem pod wrażeniem jego kultury, erudycji i tego specyficznego poczucia humoru danego
ludziom o ponadprzeciętnej elokwencji. Rozmowa z Janem to była dla mnie jak łyk świeżego powietrza o
świcie, jako etnograf miał świadomość upływającego czasu i być może stąd ten dystans do
rzeczywistości, autoironia i żart o subtelności brzytwy.
Pamiętam dobrze pomimo że upłynęło już kilkanaście lat Jego opowieść jak podczas zawodów na Wiśle
przypłynął mu pod nogi zastrzelony bażant, Jan postanowił bażanta ukryćw celu uzupełnienia zapasu
materiałów muchowych, widząc to jego partner na stanowisku postanowił zorganizować pospolite
ruszenie z widzów na moście aby Jasiowi tego bażanta odebrać,. Ruchawka zakończyła się szerokimi
pertraktacjam w/s podziału łupów z ptaka, płakałem jak bóbr słuchając tej historii.
Dwa lata temu na Pucharze Ziem Północnych "pokłócili" się Alfredem Grosmanem o nagrodę dla
najstarszego muszkarza na zawodach, jak przyjemnie było patrzeć na Nich, odeszli i odchodzi
bezpowrotnie pewna epoka pierwszych pomorskich muszkarzy. Zostanie przed oczami jego sylwetka jak
stoi wśród sosen przed domkiem nad
Łupawą paląc cienkiego papierosa.
Zostanie w mojej pamięci.
|