|
Braku złowienia lipienia w ostatnim moim wypadzie nie
spowodował
co prawda frustracji ale lekki smutek, bo tam gdzie powinien być po
prostu go nie ma.
Ale co do zasady, uważam, że jechanie na ryby-jakiekolwiek- nie powinno
skutkować nałowieniem do spodu, wyłowieniem, udowodnieniem sobie i
innym, że muszę znaleźć muchę na którą je złowię. Cel uświęca ....
Dla mnie złowienie jednego, czy dwóch ryb na przestrzeni kilku godzin jest
OK. I to powinno nam dzisiaj wystarczyć. Zdaję sobie sprawę, że trochę to
jedzie moralizatorstwem ale szczególnie dzisiaj, jak słyszę czy czytam,
należy nałowić się do bólu.
Pytanie jest jedno: tylko po co...Czerpanie z przyrody może mieć inny
charakter. I trzeba jej to oddać, bo to ona nas gości a nie odwrotnie.
S.
Nie zauważyłem aby ktoś pisał o naławianiu się.
Temat tylko co jedzą w danym okresie,ciekawość,odkrywanie przyrody i to
tyle.
"Puki co podnoszą się maluchy,jest dobrze ,nie odpuszczę dopóki nie
zacznę podnosić większych ryb"
może trzeba im odpuścić? może zwyczajnie dać im spokój skoro nie chcą.
Chodziło o to że do tej pory nie brały wogóle,zmieniłem muszki i
podnoszą się ale maluchy,chce dobrać muchy aby podnieść te duże i
odpuszczam co w tym złego że próbuje zrozumieć przyrodę?
nic. może nic.
Może przykład z dupy ale ostatnio na Sole obławiałem końcówki płań licząc na lipienia( wiara i naiwność czasami są dobre) ale chwilę później przybył wędkarz łowiący na spinning. Spytał czy biorą, odpowiedziałem, że 3 potoki i dużo małych pyrtków więc zmieniam miejsce, żeby ich nie łowić. A on na to, że on MUSI złowić bo ma zawody i musi miec min. jednego miarowego. I latał po tej rzece jak pojebany.
Może Twoja wypowiedź, gdyby była inaczej sformułowana byłaby OK a tak...
|