f l y f i s h i n g . p l 2024.04.20
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Najważniejsze rzeki dla muszkarstwa polskiego. Autor: mart123. Czas 2024-04-18 16:07:33.


poprzednia wiadomosc Wspominki pod wpływem filmu o Dunajcu : : nadesłane przez Piotr Konieczny (postów: 1498) dnia 2022-09-23 01:11:45 z *.232.216.68.krosoft.pl
  Jako kilkulatek jeździłem wozem konnym z dziadkami do pracy w polu. Oczywiście ja nie pracowałem
ale włóczyłem się po okolicznych rowach melioracyjnych, w których nie tylko była woda ale i rybki. Z
naszym polem sąsiadowało wyrobisko po cegielni. Na pewnym etapie woda zalała dziurę w ziemi i
powstał stawek w którym niebawem pojawiły się ryby. Był bez dopływu ale odpływ miał. Źródła dawały
taka ilość wody, że odpływała cały rok rurą o średnicy 15 cm. W stawku próbowałem łowić, a właściwie
zabijać kijem szczupaczki czatujące przy brzegu. Zabawa skończyła się po włożeniu palca do pyska
jednego ze „złowionych” szczupaków. W rowach melioracyjnych najpierw zaczęła znikać woda a potem
rybki. Także odpływ ze stawu był coraz mniejszy, potem woda odpływała tylko po deszczu, by w końcu
przestać płynąć w ogóle. Dzisiaj w miejscu stawu stoi dom a młodzi nie wiedzą że kiedyś łowiło się tam
ryby…
Nasz dom był w odległości 50 metrów od małej rzeczki. Właściwie dzisiaj byłaby sporą rzeką, bo
po wybudowaniu kamiennych tam w wielu miejscach woda sięgała do szyi a nawet kryła człowieka.
Haczyk ze szpilki dobrze wygięty przez wujka, kawałek nici, którą później zastąpiła żyłka z myjki do
naczyń, gęsie pióro i kawałek kija pozwalał spędzać cały czas nad wodą. Zaczynałem od strzebli i kiełbi
by po latach osiągnąć szczyt wtajemniczenia łowiąc klenie. Takie nieduże, 40 centymetrowe, ale jak na
9-10 latka i małą rzeczkę były to niewiarygodne okazy. Do tego pochwały dziadka, który bardzo lubił
ryby jeść…
Jakieś 25 lat temu w źródliska rzeczki wpuściłem pierwsze wylęgi pstrąga. Jak przyjęły się w rzece
przekonaliśmy się gdy rozlewnia wód mineralnych zatruła rzekę sodą, którą płukano kadzie.
Największy znaleziony i odniesiony na policję pstrąg miał 51 cm. Wcześniej, bo w końcu lat 60tych
garbarnia i mleczarnia zatruły klenie i nie tylko. Nad rzeką wychował się nasz najmłodszy syn. Nie mógł
uwierzyć, gdy mówiłem jak wyglądała kiedyś i ile niosła wody. Dla mnie dołki były od 1 do prawie 2
metrów, dla niego zaczynały się 0,5 a tylko w kilku miejscach dochodząc do 1 metra. Ale rzeczka
nauczyła go łowić ryby. Po każdej wyprawie musiałem wysłuchać ile złowił, na co i jakie duże.
Początkowo denerwowały mnie jego opowieści, w które raczej nie wierzyłem. Dopóki nie zmusił mnie
do pójścia z sobą. Łowił 20-taczki, trafiały się 25 i 30 cm, a największe przekroczyły 40 cm. Ilościowo
dobijał do 50 sztuk. Jak na 10-15 latka całkiem nieźle, a jego technika, utrzymywanie much w powietrzu
i precyzja podania zdziwić mogły każdego...
Jednak wody z każdym rokiem ubywało a jednocześnie była coraz cieplejsza. Młody już nie wychodził
codziennie, mówił że ma policzone i nie musi ich kłuć bo woda mała i ciepła. Coraz bardziej martwił go
przepływ i coraz więcej odsłoniętych rur ściekowych. Dowiedział się też, ze na takie rury najlepsza jest
paczka drożdży i duży burak...
Ten rok był przełomowy. Woda w rzece znikła. Na przejeździe po betonowych płytach nie zawsze
dawało się przejechać samochodem. Teraz woda płynęła tylko między szczelinami w płytach nie
mocząc opon. Do tego temperatura doszła do 29 stopni. Ktoś zadzwonił, że w rzece leżą martwe
pstrągi. Młody był pierwszy na miejscu. Zrobił zdjęcia i filmy. Zgłosił na policję. Ryby zatruła czarna maź
z szamba. Dzięki małemu przepływowi zatrucie objęło jakieś 50 m rzeki, bo wszystko osadziło się na
dnie. A biegły wynajęty przez policjantów stwierdził, że ryby w takich upałach nie mogą żyć. Powyżej i
poniżej miejsca zatrucia pstrągi żyły. Młodemu ryby odeszły całkowicie. Już wcześniej zaczął kręcić go
San, Wisłok, Wisła i Dunajec. Zakochał się w Łupawie i nie tylko w rzekach. Do swojej przydomowej
tylko czasem wracał w rozmowach. Martwił się czy tegoroczne lato jeszcze jakiś pstrąg przeżyje. We
wrześniu doczekaliśmy się po dwóch miesiącach pierwszego deszczu. Padało co drugi dzień i wody
trochę przybyło, najpierw bardzo brudnej a potem coraz większej. Młody uzbroił wędkę i poszedł.
Wrócił może nie rozpromieniony ale na pewno szczęśliwy. Bardzo chude te nasze pstrągi, ale są. Jak
przetrwały najbardziej suche lato nie wiemy, ale są. Może nie przystąpią w tym roku do tarła, ale może
przeżyją zimę.
Ostatnie lata nie napawają optymizmem, chyba niedługo przyjdzie czas umierać!?

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Wspominki pod wpływem filmu o Dunajcu [2] 23.09 06:34
 
Fajna historia choć niestety bardzo smutna jak wiele dotyczących
naszych rzek.
A o o chodziło z paczką drożdży i burakiem ? Bo nie powiem
ciekawym :)
 
  Odp: Wspominki pod wpływem filmu o Dunajcu [1] 23.09 07:36
 
Burak, a u nas klocek drewna plus pianka to taki ekoterroryzm .
Zatykasz odpływ z szamba . Drożdże zapewne uwalniają CO2 i smród
leci do chalupy śmierdziela. Tego nie próbowałem. Zatkanie rury
pomaga w podłączaniu do oczyszczalni lub uszczelnieniu szamba.
Sprawdzone
 
  Odp: Wspominki pod wpływem filmu o Dunajcu [0] 23.09 08:26
 
Burak, a u nas klocek drewna plus pianka to taki ekoterroryzm .
Zatykasz odpływ z szamba . Drożdże zapewne uwalniają CO2 i smród
leci do chalupy śmierdziela. Tego nie próbowałem. Zatkanie rury
pomaga w podłączaniu do oczyszczalni lub uszczelnieniu szamba.
Sprawdzone


Fajny pomysł trzeba kiedyś zastosować
 
  Odp: Wspominki pod wpływem filmu o Dunajcu [0] 23.09 15:45
 
"Ostatnie lata nie napawają optymizmem, chyba niedługo przyjdzie czas umierać!?"

Przyjdzie. Na każdego przyjdzie ten czas. Nie ma co się jednak dołować, choć to bardzo trudne widząc co się
dzieje. Świat jest piękny, jedynie ludzie na nim są pojebani i go psują. Cieszmy się wiec tym co mamy bo za
niedługo i tego zabraknie. Może przed "tym czasem" każdy człowiek musi zobaczyć i dojść do wniosku że już
nie ma po co żyć. Niech inni się męczą i martwią.

Zdrówka, sił, radości i jeszcze trochę ulubionych ryb w wodach życzę.
Zrozumienia nie życzę bo widząc jak wszystko na co poświecił swoje życie Józef Jelenski poszło w **** nie
liczę na nie.

Do zobaczenia na sanowych lipieniach.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus