|
"Pamiętam, że było dość
tłoczno z wieloma „grupami” prowadzonymi komercyjnie przez miejscowych przewodników. Były tam
pojazdy z grupami z Włoch, Francji i Anglii, a ich lokalni przewodnicy dali mi jasno do zrozumienia, że nie
podobało im się, że nasza ekipa (nie korzystająca z ich usług) łowiła wtedy w pobliżu nich".
Pamiętam te tłoki. A wystarczyłby tylko jasny, znany i dostępny wszystkim na równych prawach system
sprzedaży licencji z realną a nie tylko deklarowaną w regulaminie łowiska maksymalną ilością
dostępnych dniówek. Ale cóż, znów poszło na ilość...
|