|
Dawno Pana nie było na Sanie.
W tym roku nawet w zimie można było połowić, no może nie jak w tedy kiedy spotkałem Pana pod
elektrownią ale całkiem nieźle.
Swoją drogą rozumiem, że obrażony jest Pan na mnie ale żeby przeniosło się to na San i lipienie tego
zupełnie nie pojmuje. No bo czy można wyleczyć się z jesiennego łowienia na suchą?
pozdrawiam
Panie Piotrze,
nie obrażam się tak łatwo, bo z natury lubię ludzi, ale rzeczywiście przestałem jeździć nad San, aby zachować miłe wspomnienia. Najpiękniejszy dla mnie okres, to lata osiemdziesiąte minionego wieku, no ale to wybrukowane lipieniami dno Sanu nie było chyba wtedy normalne. Początek funkcjonowania OS-u też był dla mnie łaskawy, bo miałem kontakt z pięknymi i dużymi rybami. Niestety, wiele się od tamtego czasu zmieniło. Przede wszystkim nie jestem już rozbrykanym młodzieniaszkiem i jeżdżąc nad rzekę ważniejsza jest dla mnie jej dzikość oraz cisza i spokój. Trochę szkoda, że moje krytyczne uwagi dot. punktowania na zawodach niewymiarowych ryb nie spotkały się z aprobatą elit sportowych i tu muszę wspomnieć, że jako przedstawiciel GKS miał Pan zawsze na te nienormalne zasady bezpośredni wpływ. W tym przypadku jestem trochę na Pana zły, ale na szczęście jakoś udaje mi się z tym żyć, bo przecież życie toczy się dalej i jeszcze wiele może się w nim wydarzyć.
Poza tym "konfliktowym" zagadnieniem jestem przekonany, że zasługuje Pan wśród wędkarzy na wyjątkowy szacunek, bo niewiele mamy w Polsce ludzi, którzy całe swoje życie poświęcali dla dobra rzek i wędkarstwa. Dlatego życzę Panu dużo zdrowia, pięknych lipieni w Sanie i satysfakcji z wykonywanej pracy.
Pozdrawiam
Jacek Płachecki
|