|
Przykra wiadomość w tak pięknym fly fishingowym czasie spadła na mnie i wielu kolegów z
naszego leskiego, nie tylko wędkarskiego światka.
Niespodziewanie odszedł od nas i dołączył do „grupy”, zwolennik jedynej muchowej metody,
„dry fly”, łowisk No Kill, muszkarz w starym, angielskim stylu. Walczący o dobro rzek, okolic i
środowiska dorzecza Sanu. Kolega Wojtek Gibiński.
Minimum dwa razy udało mu się „uciec” przed śmiercią, ale tym razem nie uniknął tego, co
każdego z nas, żyjącego na tym pięknym świecie niestety czeka.
Nie pójdziemy już razem na wieczorne dry fly fishing na głębsze planie „zaliczać” piękne
gruby „kropy”. Nie będziemy już szukać resztek lipieni, które bez przyczyn znikają z jego
ulubionej rzeki. Nie pogadamy o przyczynach, skutkach i receptach na poprawę środowiska
mającego ogromne znaczenie dla życia ryb w dorzeczu Sanu. Nie popytam już o tym co na
OS, z głowacicami, tarłem lipieni i wysypem grzybów w okolicznych lasach. Nie
zaprotestujemy przeciwko budowie „parku rozrywki” w jednych z piękniejszych zakoli Sanu.
Nie pokaże mi już łowienia na 10’ kij w klasie #2 na suchą muchę, mimo że krócej ode mnie
łowił i miał kij muchowy w ręku. Zestaw, który do czasu aż mi pokazał, nie wydawał się nigdy
zestawem do łowienie na suchą muchę. Żadne łowienie na streamera, oranie na siłę
nimfami, glajchami czy innym gumowym robactwem. Jedyna i najlepsza sucha mucha (wg
niego) to Shuttlecock. Mucha na każda porę roku, na każdą rybę, na największe i cwane
pstrągi potokowe. Nie zobaczę już zapewne takiej ilości światowych marek wędek,
kołowrotków czy linek jakie w jego domu widziałem. Nowości przynęt muchowych,
począwszy od francuskich nimfek, poprzez angielskie wersje suchych aż po najłowniejsze
aktualnie na OS (testowe łowisko) San.
Już nigdy nie siądzie na swojej ławeczce nad Sanem z lampką wina sprawdzając „co w
wodzie słychać”. Przy „grubszych oczkach” nie wejdzie „bez spiny” na modę w swoich
krótkich spodenkach do wody próbując złowić i „zmierzyć pacjenta”.
Nie pomoże kadrom zawodników ze świata przed zawodami rangi światowej rozgrywanymi
w naszym rejonie. Nie zaprosi ludzi z muchowego świata w swoje progi aby pomóc im
odkrywać fly fishing na Sanie. Nie pójdzie pogadać z sąsiadami z Łukawicy na niedzielny
obiad. Eeeeehhhh Wojtku. Kolejny któryś tak zaskoczył.
Pokochał San i okolice od pierwszego wrażenia kiedy je zobaczył i został tu z nimi do końca.
Spoczywaj kolego w pokoju. Szykuj wraz z innymi Tobie podobnymi miejsca dla nas, na
łowiskach, które jeszcze nie było nam zobaczyć.
Przykra i smutna wiadomość.
Kondolencje dla całej Rodziny tak bardzo przez niego kochanej. O której, mimo że był od
nich daleko zawsze wspominał.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie a światłość wiekuista niechaj mu świcie na wieki
wieków. Amen.
Stojąc z muchówką w okolicy Postołów-Załuż przy każdych „oczkach”pewnie już zawsze
będę myślał o Tobie.
Kolega z Leska.
|