|
Nie kupuję tezy, że „karłowacenie” u pstrąga bierze się z zagęszczenia. To drapieżnik—wrzuć do
stada narybku parę dwulatków i zobaczysz, jak szybko zrobi się luźniej. W dopływach karpackich
brak masowych 40–60 cm to przede wszystkim warunki: temperatura skacze, przepływy kapryśne,
kryjówek mało. Do 50+ cm trzeba ~6 lat dobrej wody; to nie kwestia ilu sąsiadów, tylko warunków
środowiskowych.
A teraz Twoja propozycja „kilkaset sztuk co roku”. Policzmy. Weź 500 szt. 2+ — w tej klasie 70–80%
to samce, więc załóżmy 25% samic, ~125 szt. Mała samica 2+ daje 150–200 ziaren, więc masz
łącznie 18 750–25 000 ikry. Realna przeżywalność ziarno ikry→1+ w tych warunkach to 1–2%, więc
wyjdzie 190–500 roczniaków. Innymi słowy: zabrałeś 500, po roku masz tyle co zabrałeś albo mniej, a
w Żylicy zrobiłeś dziurę w roczniku 2+.
Jeśli już zabierać Żylicy, to nie przekładać, tylko raz wyłowić ~500 dwulatków, podchować do 40–50
cm i zrobić z nich tarlaki. Wtedy uzyskasz nie 15–20 tys. ikry, tylko rzędu 75–500 tys. ziaren (przy 50–
100 samicach o masie 1–2 kg, licząc ok. 1,5–2,5 tys. jaj/kg, czyli ~1,5–5 tys. jaj na samicę). Z tego
realnie można mieć ~50–300 tys. wylęgu/narybku i zasilić rzekę główną 3–4 razy. Zdolność do
przystąpienia do tarła u takiego pierwszego pokolenia nadal będzie wysoka (nie jak u całkiem dzikich,
ale wysoka). Po cyklu produkcyjnym tarlaki wracają do potoku.
To powinno dać efekt, ale populacja, która powstanie, będzie z definicji słabsza genetycznie — ryby
pochodzą od małej grupy rodziców, więc są bardziej narażone na wahania środowiskowe i presje niż
wtedy, gdyby udrożnić Żylicę i pozwolić rybom naturalnie spływać do główniej rzeki.
Problem z planem na tarlaki jest taki, że wyciągnięcie z 500 odłowionych ryb 50 tarlaków to olbrzymie
koszty, których nikt raczej nie będzie chciał pokryć. Żeby to zrobić, trzeba by wyłączyć z produkcji
stare, sprawdzone stada tarłowe, zapewnić stawy i w tych stawach podchować dzikie ryby. To są
koszty i to duże. Dzikie pstrągi na starcie nie będą chciały jeść, w obcym środowisku będą chorowały,
śmiertelność będzie duża; zanim przejdą na paszę, trzeba je karmić kiełżami — na granicy
przetrwania może zaczną jeść kiełże – paszę może zaczną jeść po roku. Tego nikt normalny się nie
podejmie.
pozdrawiam,
Maciej
|