|
Masz rację, marszałek mógłby sprawdzać stan ichtiofauny, tylko wtedy pojawia się pytanie: po co
marszałkowi do tego PZW albo ja? Co tak naprawdę mielibyśmy robić?
Marszałek oczywiście mógłby to ogarnąć dość prosto — wystarczyłyby mu regulacje dotyczące presji i
wymiarów. A nawet gdyby zaszła potrzeba pojedynczego zarybienia, również by sobie z tym poradził.
Więc rezygnacja z zarybień — nie w jednym obwodzie, lecz bardziej generalnie, jak np. w Norwegii
(spadek 80% w ciągu ostatnich 20 lat) — powoduje, że sens istnienia dzierżawców obwodów upada, bo
w Polsce główny nacisk kładzie się właśnie na zarybienia. Wody oddano w dzierżawę nie po to, żebym
ja czy PZW „kasowali kasę”, lecz po to, by prowadzić gospodarkę rybacką — w praktyce głównie
zarybienia. Więc sam widzisz, że z tych zarybień tak prosto nie da się zrezygnować, ponieważ w dużej
mierze legitymizują dzierżawę wód.
Pozdr Maciej
O mnie się proszę nie martwić, nie będę żył wiecznie jak PZW.
|