f l y f i s h i n g . p l 2024.04.25
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Czy fly fishing to bujda, a ryb po prostu nie ma?. Autor: Piętek. Czas 2024-04-22 08:26:18.


poprzednia wiadomosc Filozofia "no kill" - prowokacja na całego : : nadesłane przez Paweł Augustynek-Halny (postów: 284) dnia 2005-09-07 00:26:26 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
  Zacznijmy od tego, że autor poniższego tekstu (czyli ja) nigdy nie zadał by sobie trudu napisania go gdyby nie pewna przykra przyoda nad wodą. Zdażyło mi się bowiem, że przygodnie napotkany nad wodą wędkarz, zwrócił mi uwagę co do niestosowności mojego zachowania. Kiedy spytalem co dokładnie ma na myśli, odparł, że zabicie takiej pięknej ryby (mowa była o 43cm lipieniu) to zbrodnia. Aby nie zaogniać i tak już nieprzyjemnej sytuacji, odpowiedziałem, że prawo zezwala mi zabrać jednego lipienia powyżej 35cm i mam zamiar z tego prawa skorzystać, zwłaszcza, że jest to jeden jedyny kardynał jakiego w tym roku spotkałem. Okazało się jednak, że pogorszyłem tylko sprawę. Zostałem zwyzywany od "mięsiarzy" kradnących ostatnie ładne ryby. Potem jegomość splunłą mi pod nogi i poszedł. A ja wzniosłem oczy ku niebu i po raz pierwszy w życiu miałem wyrzuty do Pana Boga o to, że zesłał mi szczęście i pozwolił złapać piękną rybę.

Pozwolę sobie teraz pominąć historię mojego wędkowania, a jedynie zaznaczyć, że uważam się za wędkarza - obrońcę przyrody, popierającego wszelkie działania na rzecz ochrony populacji ryb w naszych rzekach. Co prawda nigdy nie dałem na to publicznych dowodów, bo raczej stronię od udziału w społecznych inicjatywach, wynika to jednakże z mojego podejścia do wędkarstwa, które traktuję jako sposób na, chwilowe chociaż, odizolowanie się od nieustających bolączek naszej rzeczywistości.
Wydawać by się więc mogło, że tzw. metoda "no kill" należy do kanonu wyznawanych przeze mnie zasad wędkarskich. Tymczasem nie jest tak nawet w połowie. Od chwili zetknięcia się z tą metodą darzę ją nieukrywaną niechęcią. A sotosowanie jej na wszystkich wodach uważam za nielogiczne i dziwne działanie. Zaznaczam tu jednak, że nigdy nikogo kto stosował "no kill" nie namawiałem do porzucenia tej ideii. Próbowałem natomiast sam się do niej przekonać. Bez rezultatu. O co więc chodzi? Czyżbym był żądnym krwi i mięsa barbarzyńcą, dla którego wizja powrotu z wędkowania bez trupa jest nie do zniesienia? Szczerze mówiąc wątpie. W tym roku na około czterdzieści wyjazdów ledwie trzy zakończyły się przywiezieniem ryby na kolację, pomimo, że okazji ku temu było o wiele więcej. Może więc taki ze mnie niejadek? Z tym to akurat mogę się zgodzić, ale co z tym wszystkimi znajomymi, sąsiadami i rodziną, którzy czekają na grillowanego pstrąga z rzeki, a dostają łososia z supermarketu? Mógłbym przecież ich chociaż parę razy do roku ugościć. Ale nie, ja przeciwnik "no kill" żałuję ryb i pozwalam im pływać w wodzie. Co to więc jest? Rozdwojenie osobowości? ... W to też wątpię, albo raczej żaden psycholog mi tego jeszcze nie powiedział. A zatem należy założyć, że należę do grupy osób raczej racjonalnych. Dlaczego więc wciąż upieram się przy stanowisku przeciwnym "no kill"?! Dlatego, że z filozoficznego punktu widzenia jest ono mniej absurdalne. Proszę więc na moment odłożyć na bok nerwy i zdeklarowane poglądy na tę sprawę, a pomóc mi przeprowadzić rzetelną anallizę.

Zacznijmy od odróżnienia metody "no kill" od wędkarstwa zakładającego zabijanie ryb (przyznam się, że nie wiem czy ma ono jakąś specyficzną nazwę). Jak wszystkim wiadomo "no kill" polega na delikatnym wypuszczeniu złowinej ryby spowrotem do wody. Stosuje się przy niej również bezzadzirowe haczyki i inne narzędzia mające na celu zmniejszenie uszkodzeń wywołanych złapaniem na wędkę. Przy niestosowaniu się do tej zasady natomiast ryba zostaje uśmiercona, zwykle zaraz po wyciągnięciu na brzeg (mówię tu o tym jak powinno być). Obie metody zakładają więc unikanie dręczenia ryby i jak najszybsze skrócenie jej cierpień. Z tym, że w "no kill" ryba pozostaje w wodzie by kontynuować egzystowanie i ewentualnie stać się zdobyczą następnego wędkarza, następnego itd. Ogólnie rzecz ujmując chodzi o zachowanie populacji ryb w stanie niezmiennym albo najbardziej zbliżonym do wcześniej (przed ingerencją człowieka)zastanego. I tu niestety pojawia się błąd logiczny. Oto bowiem wędkarstwo w swej istocie zakłada ingerencję człowieka w wodzie. Nie da się, w moim odczuciu, pogodzić chęci bezpośredniego kontaktu z walczącą o wolność rybą z własnym poczuciem braku wpływu na stan naury. Już samo zmęczenie ryby holem jest (o uszkodzeniach nie wspominam, bo to zależy od zbyt wielu czynników) powodowaniem zaburzeń w warunkach naturalnych.
Nasuwa się jednak w tym miejscu natychmiast refleksja czy aby taka ingerencja nie jest podobna do czynników naturalnych? Jak na przykład wystraszenie przez większą rybę czy uszkodzenie dziobem ptaka. I owszem odpowiem. Wędkarz ingeruje podobnie jak drapieżniki korzystające z dobrodziejstw wody. Nie można więc podciągać jego zachowań pod normy moralne. Można go jednak nazwać niemoralnym gdy zaczyna korzystać z tych dobrodziejstw w sbosób zagrażający istnieniu gatunku na danymm obszarze. Mam nadzieję, że w tej kwestii zgadzamy się wszyscy. Jeśli jednak jednocześnie zgadzamy się, że wędkowanie w sposób niezagrażajacy gatunkowi jest stosowne, to w przypadku "no kill" popadamy w małą pułapkę filozoficzną. Bo oto okazuje się, że stosowanie takiej metody na wodach, w których populacja ryb nie jest zagrożona, bądż też jest wyznaczana poprez sztuczne zarybienia nie ma podstaw racjonalnych. Staje się wtedy ta metoda jedynie pustą doktryną filozoficzną, ideologią, której bronimy ze względu na własne odczucia, nie myśląc tak naprawdę o przetrwaniu ryb. Jak bowiem pomagamy naturze wypuszczając do wody rybę, którą sami zakupiliśmy i wcześniej wpuścili?
Pozostaje też kwestia tego czy aby męczenie zwierzęcia po to by narazić go na podobne cierpienia dzień później nie jest gorsze od zabicia i zjedzenia. Ale to problem odwiedczny, zbyt kontrowersyjny i zbyt głeboki by mnie go rozważać. Tu niech zadecydują sumienia.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ten krótki wywód nikogo nie przekona do porzucenia "no kill". I dobrze, bo nie taki był mój cel. Było nim za to zwrócenie uwagi zwolenników tej motody na istnienie dużej grupy wędkarzy, którzy zabicie i zabranie ryby do zjedzenia traktują jako integralną część wędkarstwa. Nie robią tego z chciwości i pazerności (choć tacy i są przyznaję), ale by dopełnić rytuał jednoczenia się z przyrodą jakim niewątpliwie jest wędkarstwo.

Kończąc więc, apeluje, Szanowni Państwo jeśli wiecie, że na jakiejś wodzie zabieranie ryb może spowodować zbyt duże przetrzebienie danego gatunku, to dążcie wszelkimi sposobami by taka woda została zamknięta (ja np. nie wędkuję już na Rabie poniżej Dobczyc i wszelkich jej dopływach, bo wiem, że zabranie nawet dwóch ryb rocznie to klęska dla tej wymarłej rzeki). Zmuszanie innych do rezygnacji z połowów jedynie w imię reguły to absurd. Nie po to zostałem wędkarzem by już nigdy w życiu nie spróbować smaku świeżego, smażonego pstrąga czy tatara z lipienia. To, że są ludzie, którzy dobiją przysłowiową ostatnią uklejkę nie oznacza, że należy popaść w radykalizm i całkowicie zabronić racjonalnego korzystania z zasobów rzeki, które sami staramy się odnawiać.
Dlatego jeszcze raz postuluje o czasowe zamykanie rzek, bądź najlepiej odcinków rzek, na których potrzebna jest odnowa populacji ryb szlachetnych. Nawet jeśli "no kill" przynosi lepsze i szybsze efekty (tak słyszałem) w takiej odnowie, to nie sądzę by takie rozwiązanie odpowiadało potrzebom wszystkich wędkarzy.

Z głębokimi wyrazami szacunku i bez cienia ironii

Paweł Augustynek-Halny


p.s. A Panu, który tak mnie zbeształ nad wodą (gdzie skądinąd było mnóstwo lipienia w mojej opinii) radzę poważnie zastanowić się czy aby na pewno chce on być wędkarzem. Jak coś to mój dobry przyjaciel (który już nieraz chciał mnie przy alkoholu pobić za to, że jestem wędkarzem) potrzebuje ludzi do zbrojnego ramienia GreenPeace. Mogę dać namiar.
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  tytuł chyba jednak za ostry [2] 07.09 00:28
 
Tak teraz sobie pomyślałem, że chyba jednak ten tytuł dałem zbyt mocny. Przepraszam jeśli ktoś "zagotował" z tego powodu.
 
  Odp: tytuł chyba jednak za ostry [1] 07.09 00:40
 
Zachowanie tamtego wedkarza jest raczej objawem fanatyzmu, a nie filozofii.
Taki wędkarski Dżihad.

Michał
 
  Odp: tytuł chyba jednak za ostry [0] 08.09 12:37
 
Zachowanie tamtego wedkarza jest raczej objawem fanatyzmu, a nie filozofii.
Taki wędkarski Dżihad.

Michał


Fanatyzm to przejaw wyznawania filozofii, tyle tylko, że zwykle w jej wynaturzonej formie. I chyba właśnie tak można powiedzieć o tym Panu. Samo "no kill" nie jest złe, ale stosowane nawet wtedy gdy nie jest racjonalne jest fanatyzmem.
 
  Odp: Filozofia [4] 07.09 01:21
 
Sam się czasem zastanawiałem nad poruszonymi powyżej dwoma problemami...Po pierwsze wedkarskie rozdwojenie jazni...Ja też je mam,bo jakoś jestem w stanie dać w łeb złapanemu hodowlanemu tęczakowi niż dzikiemu potokowcowi czy wręcz lipieniowi (tu przyznaję się że zabilem jednego,jedynego lipienia w swoim życiu...i do dzis tego żałuje bo smakował ...po prostu zwyczajnie jak ryba,,,a wygląda: przepięknie-oczywisćie żywy- i stąd też moja coraz głebsza miłość do tej ryby i brak jakichkolwiek odruchów do wyjmowania tłuczka). Jakoś tak więc rozgraniczyłem to sobie w tej swojej pacynce ,że owszem- hodowalny tęczak tak ,a dzika ryba "no kill".Aczkolwiek oczywiscie zdarzało mi sie nieraz i wypuszczać - ku zdumieniu innych wedkarzy- teczaki na CZP. Po prostu -mam jednego,wiec po co mi wiecej,przeciez nie zjem 2 ani 3 a rybe z zamrazarki to mozna sobie zafundowac z kazdego sklepu.
Co do drugiej kwestii :czyli dreczenia,meczenia ryb...No coz Panowie...tu chyba sprawa jest ewidentna...Jesli ktos nie che meczyc ryb niech po prostu ich nie lowi!!!No taka prawda.Sam fakt bycia wedkarzem powoduje,że w mniejszy czy wiekszy sposob robimy krzywde rybie. A to czy lowimy na bezzadziorowy hak,czy uzywamy siatek bezwezlowych,czy odhaczamy rybe w wodzie i nie wymujemy do zdjecia itp itd to moim zdaniem jak ...palenie papierosow z filtrem zamiast zaciaganie sie zwyklym klubowym albo popularnym.Ten sam problem jest w akwarystyce..."hodujemy"..tzn trzymamy ryby w akwarium,,,staramy sie zapewnic im jak najlepsze warunki ,ale wiadomo że to akwarium chocby nie wiem jakie było i tak jest dla nich tylko wiezieniem.
Mysle wiec ze cala filozofia "no kill" powina bardziej zahaczac o wedkarska etyke,wiedze o srodowisku,zachowaniach ryb,wielkosci populacji w danym akwenie i wreszcie samym szacunku do "ofiary"....bo to przeciez dla niej wykonujemy tysiace rzutow,przewijamy kilometry linek,,,bo to dla tego trwajacego czesto kilka chwil momentu podebrania ryby snujemy sie od zakretu do zkretu ,od pradzika do pradzika... Nie wiem,,,ale ja mam tak że im wiecej sie za ryba nachodze tym wiekszy szacunek mam dla niej kiedy moge spojrzec jej prosto w oczy i powiedziec:wygrałem!!!
pzdr
M
O
 
  Odp: Filozofia [1] 07.09 11:27
 
Aczkolwiek oczywiscie zdarzało mi sie nieraz i wypuszczać - ku zdumieniu innych wedkarzy

Fajne mają miny jak się wypuści tęczaka ehehhehehe

Zgadzam się ze dzikuny wypuszczamy a tęczaki zjadamy
Pozdrawiam
 
  Odp: Filozofia [0] 07.09 11:36
 
Czasem teczakie wypuszczamy. Bo ladne a czasami z innych powodow ale opowiem ci o nich na GG bo tu bywam czasem inwigilowany przez........
Polamania kija
Grzes D.
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 12:40
 
Jakoś tak więc rozgraniczyłem to sobie w tej swojej pacynce ,że owszem- hodowalny tęczak tak ,a dzika ryba "no kill".

Takie stosowanie "no kill" jestem w stanie zrozumieć.
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 12:41
 
Co do drugiej kwestii :czyli dreczenia,meczenia ryb...No coz Panowie...tu chyba sprawa jest ewidentna...Jesli ktos nie che meczyc ryb niech po prostu ich nie lowi!!!No taka prawda.Sam fakt bycia wedkarzem powoduje,że w mniejszy czy wiekszy sposob robimy krzywde rybie. A to czy lowimy na bezzadziorowy hak,czy uzywamy siatek bezwezlowych,czy odhaczamy rybe w wodzie i nie wymujemy do zdjecia itp itd to moim zdaniem jak ...palenie papierosow z filtrem zamiast zaciaganie sie zwyklym klubowym albo popularnym.Ten sam problem jest w akwarystyce..."hodujemy"..tzn trzymamy ryby w akwarium,,,staramy sie zapewnic im jak najlepsze warunki ,ale wiadomo że to akwarium chocby nie wiem jakie było i tak jest dla nich tylko wiezieniem.

Moja opinia jest podobna.
 
  Odp: Filozofia [23] 07.09 10:06
 
Trafiłeś na debila, który pękał z zazdrości na widok pięknego kardynała. Mógłbym się zalożyć, że koleś ten nie ma skrupułów gdy chodzi o noszenie do miary na zawodach 20 cm pstrążka.

Sam lipienie wypuszczam programowo, ale tylko dlatego że jest ich tak mało. Gdyby było inaczej z przyjemnością rzuciłbym co pewien czas jakiegoś na patelnię. W Szwecji się nie ograniczałem - zabierałem tyle ile byłem w stanie zjeść i było mi z tym dobrze.

Fanatyczne no-kill to dla mnie wynaturzenie i chociaż sam wiekszość wypuszczam, to zawsze pozostawiam sobie margines manewru - nóż do oprawiania ryb zawsze jest w kieszeni.

Gratuluję pięknej ryby! Pzdr

Ł.G.

 
  Odp: Filozofia [21] 07.09 10:57
 
Michal ma calkowita racje. Jesli nie chcemy meczyc rym przestanmy jezdzic nad wode z kijem a zacznijmy z aparatem.
Spotkany jegomosc byl faktycznie fanatykiem (dobrze ze bomb nie podkladaja jeszcze)
Moim zdaniem NO KILL jest swego rodzaju fanatyzmem dlatego wymyslilem sobie swoja wlasna filozofie SOMETIMES KILL. Ponizej w poscie dotyczacym mojego lowienia zamiescilem statystyki z tego sezonu.Sa tam konkretne cyferki okreslajace ilosc zlapanych ryb z czego zabralem (pstragi 36 i 37 i jednego lipienia 36 cm) w tym roku. Byl on faktycznie bardzo udany dla mnie i lipienie powyzej 40 cm lapalem dosc czesto. Rekordem tego sezonu byl lipek 46 i przyznam sie ze przeleciala mi przez glowe mysl coby go ukatrupic z 2 powodow:
1 Moj syn lubi rybki
2 .......mozna sie kolegom pochwalic
Naszczescie mysl takowa goscila w mojej lepetynie tylko chwilke i po pieknym lipku zostal mi na pamiatke piekny film.Teraz kiedy sobie go ogladam robi mi sie tak jakos cieplutko ale do rzeczy.
Kilkanasie razy pisalem tutaj to samo i dzis przeczytalem to u Michala.
Po zlowieniu ryby pomyslmy drodzy koledzy o kilku sprawach. Mianowicie w jakiej kondycji jest ryba czy nie zrobilismy jej krzywdy i czy my tak naprawde potrzebujemy tej ryby.
Sprawe rodziny czekajacej na mieso rozwiazalem w ten sposob ze wracajac do domu zatrzymuje sie na stawie i lapie sobie 2-3 teczaki lub jakiegos szczupaka czy sandacza.
Miesko w smaku porownywalne a w ten sposob wilk syty i owca cala.
APELUJE zatem do kolegow o MYSLENIE nad woda a wtedy sytuacja sie na pewno poprawi. Ryb bedzie wiecej i nikt nie bedzie nam plul pod nogi.
Polamania kija na rzekach i stawach
Grzes D.
ps.Co do CP to jej tez sie przyda wypuszczenie kilku ryb.Szczegolnie lipieni bo w CP maja dobre warunki a z tego co wiem nie prowadzone sa zarybienia ta ryba
 
  Odp: Filozofia [18] 07.09 11:45
 
Ja nie za bardzo rozumiem, jak ktoś może łowić ryby nie mając wkalkulowane w to hobby, że przyjdzie moment, w którym rybkę się zabije i zje. W sumie, zastanawiając się folozoficznie, taki ktoś nie powinen w ogóle łowić, ponieważ de facto jest większym sadystą od tego, który liczy się z tym, że w kazdej chwili trafi się ryba lub kulinarna ochota i trzeba będzie użyć pałki. Moim zdaniem dopiero taka świadomość - i gotowość zarazem - pozwala naprawdę świadomie stosować zasady fair play w stosunku do ryb, gdyż tak naprawdę to właśnie jest działanie świadome. Ja w tym roku wziąłem tylko dwa dzikie pstrągi potokowe. Reszta to potoki zarybieniowe i tęczaki z łowiska na Rabie - te ostatnie biorę raczej bez większych skrupułów, bo po to właśnie są wpuszczane ( co zreszta jasno uświadomił mi Pan Józef )
 
  Odp: Filozofia [0] 07.09 14:37
 
Witam
Też uważam, że rybkę czasami można wziąć. Choć obecnie postanowiłem prawie wszystkie wypuszczać (w tym roku chyba wszystkie - zresztą nie było ich dużo) - ale głównie ze względu na to, że jest ich tak mało. Jednak podobnie na Rabie wziąłem tęczaki z takich samych powodów. Na Małej Wiśle też zamierzałem wziąć jakiegoś potokowca, ale ponieważ łowiłem cały dzień i we wszystkie 3 dni, które tam łowiłem było ciepło nie wziąłem żadnego, z kilku powodów
- jak pomyślałem, że do wieczora zostało jeszcze pół dnia i mam w upale nosić rybkę, to odpuszczałem
- wieczorem już byłem na tyle znużony, że jak pomyślałem, że jeszcze trzeba by rybkę oskrobać - to z powrotem do wody
- a przede wszystkim, jak już miałem pstraga mieszczącego się w widełkach to pomyślałem, że szkoda takiego małego ba może z niego być powiedzmy piędziesiątak i wtedy dopiero będzie frajda poczuć go na wędce.
Pozdrawiam
Darek
 
  Odp: Filozofia [16] 07.09 15:42
 
Piotrze, chyba się zagalopowałeś. Czy to że nie zabieram ryb czyni ze mnie gorszego muszkarza, wędkarza w ogóle?! Absurd. Nie zabieram ryb z różnych powodów. Szkoda czasu i miejsca żeby tu o nich wszystkich pisać. Robię wszystko żeby w miarę możliwości czynić złowionym rybą jak najmniejszą szkodę. Staram się łowić „na upatrzonego” unikając podawania przynęt rybom wyraźnie małym. Używam bezzadziorowych haków, grubych żyłek maksymalnie skracając czas holu. O ile to możliwe nie dotykam ryb ręką, odpinając je w wodzie. Nie mam nawet zdjęcia swojego największego lipienia bo przechodząc na drugą stronę rzeki zostawiłem aparat koledze. Nie chciałem przetrzymywać zmęczonej holem ryby w podbieraku po to aby dać koledze czas na przeprawienie się przez rozdzielającą nas rynnę - nie żałuję, ze nie mogę pokazać wam jej zdjęcie...bo wiem że ryba wróciła do wody w tak dobrej kondycji jak to tylko możliwe. Po co w takim razie łowię ryby jeśli ich nie jem?!? Nie wiem choć, wiele razy się nad tym zastanawiałem...może po to żeby mieć pretekst do wyrwania się z miasta, po to, zobaczyć jak wygląda wschód słońca w lutym nad rzeką, żeby posiedzieć z kolegami przy ognisku, po to żeby poczuć na wędce wielka rybę, pokonać ją w walce i pozwolić jej odpłynąć... Nie czuję się z tego powodu ani lepszy ani gorszy. Nie mam pretensji o to, że zabiera się złowioną zgodnie z prawem (okres, limit, wymiar) rybę . Uważam jednak, że powinno powstać w Polsce więcej odcinków C&R. Taka jest tendencja w całym cywilizowanym świecie i nie jest tak, że wszyscy wokół się mylą a tylko my w Polsce mamy rację utrzymując nieracjonalne limity i dopuszczając nieograniczoną presję ... o czym najlepiej świadczy stan większości naszych wód. Pzdrw, KR
 
  Odp: Filozofia [13] 07.09 17:14
 
Może z tym sadystą rzeczywiście się zagolopowałem, jednak spójrzmy na ten problem od strony czyto etycznej, mając na uwadze etykę narodów cywilizowanych, do których mino wszystko nasz naród zaliczyć należy. Wędkowanie to nic innego, jak zaspakajanie pierwotnych instynktów, które wvciaż w nas drzemią, instynktów lowców ( stąd 95% wędkarzy to mężczyźni, a te kilka procent pań to wyjątki potwierdzajace regułę ). Jeżeli więc zgodzimy się z powyższą tezą w wędkarstwo po prostu musi być wkalkulowana możliwość zabicia ryby - z takich, czy innych powodów ( byle były to powody kulinarne, nie zaś handlowe ). A nasza świadomość, świadomość człowieka cywilizowanego, ma mówić instykntom człowieka pierwotnego, kiedy można wziąć rybe, a kiedy nie i dlaczego lepiej nie brać niż brać. Natmiast łowienie z założeniem a priori, że ryb brać nie będę, choćby nie wiem co, bo łowię dla "przyjemności" jest moim zdaniem mocno kontrowersyjne. Co bowiem jest "przyjemnością" dla nas, jest cierpieniem dla ryb.
 
  Odp: Filozofia [1] 07.09 17:21
 
Jak to szło...

Drogie dzieci, źle się bawicie
Dla was to igraszka
Mnie idzie o życie

Autor - Krasicki. Bajka o żabie co to ją dzieci zamęczały. O ile więc wędkarstwo nie jest tylko igraszką, a ma w sobie chociaż potencjalnie aspekt utylitarny = ryba w garnku to cytat ten się nie stosuje. Gdy jest tylko i wyłącznie zabawą, to chyba Biskup Krasicki właśnie o tym pisał....

pzdr

Ł.G.
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 17:18
 
Jak to szło...

Drogie dzieci, źle się bawicie
Dla was to igraszka
Mnie idzie o życie

Autor - Krasicki. Bajka o żabie co to ją dzieci zamęczały. O ile więc wędkarstwo nie jest tylko igraszką, a ma w sobie chociaż potencjalnie aspekt utylitarny = ryba w garnku to cytat ten się nie stosuje. Gdy jest tylko i wyłącznie zabawą, to chyba Biskup Krasicki właśnie o tym pisał....

pzdr

Ł.G.



Ja Twój post rozumiem tak, że jeśli zabierzemy, choć jedną rybę z, wielu które złowiliśmy to jesteśmy rozgrzeszeni z sadyzmu. Moim zdaniem jest to tylko akt symboliczny, który jedynie ucisza sumienie. Tym rybom, które wypuściliśmy wcześniej nie pomoże to ze potem zabiliśmy inną. Tym sposobem mamy kilka zmęczonych ryb i trupa ehehhe . To tylko takie moje rozważania pseudo filozoficzne. Żeby nie było, to nie jestem jakimś ortodoksem, uważam ze najważniejszy jest umiar.
Pozdrawiam
 
  Odp: Filozofia [4] 07.09 23:39
 
W takim razie powinniśmy też zabijać ryby niewymiarowe, ponieważ one też się męczą w czasie holu. Im nie robi różnicy, że skrócimy cierpienia ich większych kolegów. W tym sporcie ryby i tak będą cierpieć, chyba ze każdej z nich po złowieniu damy w łeb. Wtedy można powiedzieć ze taki wędkarz jest naprawdę humanitarny…:-;
Pozdrawiam
 
  Odp: Filozofia [2] 08.09 00:02
 
Wędkarstwo nie jest humanitarne. Niezależnie od tego, czy stosujemy no kill, czy nie. Na początek może warto sobie to uświadomić i się z tym pogodzić. Ale to nie nasza wina, ktoś nas takimi stworzył. Jesteśmy drapieżnikami, które jednak, poprzez kulturę i cywilizację, osiagnęły pewien rodzaj wyższej świadomości. I do tej swiadomości należy sięgać, kiedy widzimy rzadką rybę w naszym podbieraku. Musimy dokonać wyboru. I możemy go dokonać. Na tym polega róznica między homo sapiens, a resztą drapieżnych ssaków.
 
  Odp: Filozofia [1] 08.09 18:06
 
Ja się z tym pogodziłem , dlatego uważam że symboliczne zabicie jednej rybki nie rozgrzesza.
Pozdrawiam
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 18:58
 
Ale zawsze powinno się być przygotowanym na taką ewentualność. To tak jakby zawodowy żołnierz jadący np. do Iraku być zdziwiony, że do niego strzelają, a on przecież chciał tylko sobie zarobić.
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 09:31
 
W takim razie powinniśmy też zabijać ryby niewymiarowe, ponieważ one też się męczą w czasie holu.

Sorry, ale nie przeczytałeś tego, co napisałem. Tam było słowo "potencjalnie" - ono czyni twoją kontrę nietrafioną.

pozdrawiam

Ł.G.
 
  Odp: Filozofia [4] 08.09 12:17
 
Piotrze, to, co mam robić? Przestać łowić w ogóle? Zacząć chodzić nad rzekę z aparatem, czy nie chodzić nad rzekę wcale? Pytania retoryczne. Odkąd siebie pamiętam łowiłem ryby. Bez wielkiej przesady mogę powiedzieć, że łowienie na muchę to wręcz część wychowania jakie odebrałem. I nie zamierzam z tego rezygnować. Od zawsze uczono mnie, żeby nie zabierać więcej niż się potrzebuje. Nie zabieram ryb, bo nie potrzebuję ich mięsa podczas kilkugodzinnej/kilkudniowej wyprawy gdzie do sklepu mam nie dalej niż 10 km i zwykle samochód pod ręką. Nie zabieram, bo zamiast skrobać i patroszyć prościej wrzucić na patelnię befsztyk, albo zadowolić się „Knorr" - przyjaciel samotnego, białego mężczyzny około 30stki ; ) Nie zabieram ryb, bo mi ich szkoda, choć mam świadomość, że łowiąc wyrządzam im jednak krzywdę. Wypuszczając rybę, zwłaszcza dużą naiwnie wierzę, że za jakiś czas spotkamy się znowu, ze będzie dalej żyła, pzrystąpi do kolejnego tarła.

Masz sporo racji, ortodoksyjne łowienie „no kill” to trochę sadystyczna aberracja...Więc dopuszczam możliwość, że jeśli kiedyś uda mi się zrealizować wymarzoną wyprawę za koło polarne, w prawdziwą dzicz, między wilki i niedźwiedzie będę jadł złowione ryby. Tam to ma sens, w Polsce, moim zdniem, nie. To mój prywatny pogląd, którego będę bronił. Nie potępiam przez to nikogo kto zabiera, zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem, złowione ryby. To jego pogląd do którego ma prawo.

Pzdrw, lekko zaberrowany, KR
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 13:01
 
Masz sporo racji, ortodoksyjne łowienie „no kill” to trochę sadystyczna aberracja...Więc dopuszczam możliwość, że jeśli kiedyś uda mi się zrealizować wymarzoną wyprawę za koło polarne, w prawdziwą dzicz, między wilki i niedźwiedzie będę jadł złowione ryby. Tam to ma sens, w Polsce, moim zdniem, nie. To mój prywatny pogląd, którego będę bronił. Nie potępiam przez to nikogo kto zabiera, zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem, złowione ryby. To jego pogląd do którego ma prawo.

Pzdrw, lekko zaberrowany, KR


Zabieranie ryb w Polsce ma sens jeśli łowisko jest dobrze gospodarowane, nie można generalizować. Choć oczywiście niewiele takich u nas jest. Dlatego rozumiem Pana podejście.
 
  Odp: Filozofia [2] 08.09 14:36
 
Myśliwi nie mają takich problemów i wyrzutów sumienia jak My biedni muszkarze.Tak samo dbają o środowisko, swoją zwierzynę, dokarmiają, leczą,itp., by później ją zabić. I nie strzelają ze ślepaków.
 
  Odp: Filozofia [1] 08.09 14:43
 
I dlatego zerwałem z rodzinną tradycją...choć dalej bardzo lubię uczestniczyć w polowaniach. Swoją drogą wiele możemy się nauczyć od myśliwych w kwestii gospodarowania zasobami łowisk. O czym najlepiej świadczy fakt, że polować przyjeżdża do nas pół świata a na ryby nie. Pzdrw, KR
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 15:31
 
Właśnie.
Pozdrawiam.
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 12:51
 
A nasza świadomość, świadomość człowieka cywilizowanego, ma mówić instykntom człowieka pierwotnego, kiedy można wziąć rybe, a kiedy nie i dlaczego lepiej nie brać niż brać. Natmiast łowienie z założeniem a priori, że ryb brać nie będę, choćby nie wiem co, bo łowię dla "przyjemności" jest moim zdaniem mocno kontrowersyjne. Co bowiem jest "przyjemnością" dla nas, jest cierpieniem dla ryb.

No właśnie "a priori" (Jak u Kanta :) tego sformułowania mi brakowało.

"No kill" jeśli już stosowane, powinno wynikać z dbania o populację ryb, a nie z przedoświadczalnego założenia o słuszności takiego poglądu.
 
  Odp: Filozofia [1] 08.09 12:46
 
Nie mam pretensji o to, że zabiera się złowioną zgodnie z prawem (okres, limit, wymiar) rybę . Uważam jednak, że powinno powstać w Polsce więcej odcinków C&R. Taka jest tendencja w całym cywilizowanym świecie i nie jest tak, że wszyscy wokół się mylą a tylko my w Polsce mamy rację utrzymując nieracjonalne limity i dopuszczając nieograniczoną presję ... o czym najlepiej świadczy stan większości naszych wód. Pzdrw, KR

Czy nie uważa Pan, że lepiej byłoby więc wprowadzić ograniczenia ilości wędkujących na jednym odcinku w tym samym czasie zamiast wprowadzać "no kill"?
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 14:26
 
Moim zdaniem oba rozwiązania mają sens i mogą przynieść pożądane efekty. Jak sam Pan napisał nie można generalizować. Są odcinki gdzie wystarczy ograniczenie presji czy limitu, są odcinki gdzie powinno obowiązywać C&R. Takie ograniczenia nie powinny też obowiązywać raz na zawsze. Sadzę, że najwłaściwsze jest stosowanie swoistej trójpolówki i elastyczne dostosowywanie się do aktualnej sytuacji konkretnego łowiska. C&R może też przecież dotyczyć konkretnego gatunku, tak stanie się niedługo na Dunajcu. Uważam też, że należy zacząć wprowadzać odcinki wyłącznie muchowe. Nie powodują mną żadne „rasistowskie” pobudki – sam też czasem łowię na spinning. Jest jednak faktem, że na pewnych odcinkach najlepsi nawet muszkarze mogą jedynie zebrać śmietankę z wierzchu, nie zagrażając podstawowej populacji natomiast spinningiem, nawet zgodnie z limitem można te odcinki wybrać do spodu. Pzdrw, KR
 
  Odp: Filozofia [1] 07.09 17:55
 
Czesc Grzes...No tak...z lipieniami n CZP coraz gorzej.Stwierdzilo to juz kilku znajomych wedkarzy ktorzy powiedzmy....specjalizuja sie w tej rybie a teczaka traktuja jako przylow. Sam to tez widze kiedy nagle z moich ulubionych pradzikow wieje pustką a meldowaly sie tam bankowe 30staki. Nie bede wyciagal pochopnych wnioskow,ale kazdy okres letni nad CZP to bardzo trudne dni dla dzikich ryb w tej rzece. Po pierwsze brak teczakow,bo brak zarybian,lub ich marginalna ilosc,po drugie nasilajace sie klusownictwo przy minimalnej karalnosci tego procederu powoduje ze co roku lipka jest mniej Tej zimy wpuszczono duzo malego pstraga potokowego. Bardzo to chwalebne ze strony pzw katowice ale to chyba troche za malo dla tej rzeki.Sam:"statystyczny" wedkarz na szczescie lapie glownie teczaki...a ten co idzie na lipienie na szczescie szanuje tą rybę (tak mi sie wydaje). Zobacze jak bedzie tej jesieni...
pzdr
M
O
 
  Odp: Filozofia [0] 07.09 21:24
 
Michał, byłem z Arturem w niedzielę na Cz. Przemszy. Jak pamiętasz ostatni raz byłem w lutym. Woda cuchnęła z kilku metrów. Ile szamb poszło w nocy do wody nie wiem. Spotkaliśmy wędkarza z klubu muchowego z Częstochowy, który mówił, że na zloty nie jeździ, tylko na zawody muchowe. Zawodowiec, mówię do Artura, nie tak jak my - amatorzy. Łowiliśmy potoki i lipienie na dolna nimfę. Mnie nawet udało się złowić na nimfę leszcze i okonia. Tęczaków nie złowiliśmy. Rekordów nie było. Wszystkie ryby wróciły do wody, w miarę upływu dnia woda oczyszczała się. W drodze powrotnej spotkaliśmy zawodowca, jak połowy, pytam. Jego odpowiedź, jednego umęczyłem na suchą, miał 37 cm i w łeb, resztę będę wypuszczał. Ze śmierdzącej wody i 2 cm powyżej wymiaru.!Smacznego, ale czy naprawdę ten lipień będzie smaczny ? Odjechaliśmy bez słowa. O czym pomyśleliśmy z Arturem to pewnie się domyślasz. Niby wszystko cacy, tylko czy tak naprawdę? Na brzegu pozostawione słoiki z czeronymi, żywymi glajchami. Kontroli nie spotkaliśmy. Llipienie na Cz.Przemszy są przepięknie wybarwione, nawet i te mniejsze. Dlatego dbajmy o nie i nie zabierajmy ich. Może się spotkamy kiedy i wspólnie połowimy. Zobaczysz czy Twoje przypuszczenia się sprawdzą.
Pozdrawiam Janusz.
 
  Odp: Filozofia [0] 07.09 14:47
 
Trafiłeś na debila, który pękał z zazdrości na widok pięknego kardynała. Mógłbym się zalożyć, że koleś ten nie ma skrupułów gdy chodzi o noszenie do miary na zawodach 20 cm pstrążka.
Fanatyczne no-kill to dla mnie wynaturzenie


Fanatyczna nienawiść do zawodników też.
 
  Odp: Filozofia [1] 07.09 17:27
 
Witam. Ja od trzech lat wypuszczam złowione ryby i co mam za to !!! Teściu nazywa mnie oszołomem a znajomi śmieją się ze mnie - to po co chłopie płacisz za kartę wędkarską. Szkoda tłumaczeń bo nasza Polska mentalność jest taka a nie inna.Pozdrawiam Bogdan
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 13:06
 
Witam. Ja od trzech lat wypuszczam złowione ryby i co mam za to !!! Teściu nazywa mnie oszołomem a znajomi śmieją się ze mnie - to po co chłopie płacisz za kartę wędkarską. Szkoda tłumaczeń bo nasza Polska mentalność jest taka a nie inna.Pozdrawiam Bogdan

Ale jak rozumiem wcześniej Pan brał ryby, tylko przestał kiedy ich populacja drastycznie spadła? Czy mam rację? Jeśli tak to nie stosuje Pan "no kill" jako normy moralnej tylko, jak wcześniej pisałem, jako sposob na zapobiegnięcie nadmiernemu odłowowi. To zrozumiałe. Powinien więc Pan odpowiadać tym wszystkim "zaczepnikom", że zacznie brać ryby kiedy ich populacja się odrodzi. Moim zdanie warto tłumaczyć.
 
  Odp: Filozofia [1] 07.09 20:23
 
Czy złowiłes tego lipienia na Dunajcu poniżej Czorsztyna ?
r.
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 13:08
 
Czy złowiłes tego lipienia na Dunajcu poniżej Czorsztyna ?
r.


Nie. Tam już takie ładne nie pływają. Poniżej Czorsztyna nie złapałem lipienia od czerwca.
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 19:21
 
Witam
Oświadczam że nie jestem zwolennikiem wprowadzenia całkowitego zakazu zabierania ryb ( są gatunki które tego nie potrzebują ) , ALE TAKIE TYBY JAK LIPIENIE MUSIMY CHRONIĆ SZCZEGÓLNIE , bo jest to ryba której silną populację kilku muszkarzy jest w stanie w ciągu 3 sezonów wyłowić z dane go odcinka i dlatego jest go tak mało, ale musimy wypracować razem sposób postępowania z naszymi wodami , tak abyśmy łowili ryby , a nie narzekali że ich nie ma i myślę że rezygnacja ( w formie prawnego zakazu ) z zabierania lipienia jest małym poświęceniem , kiedy nagrodą może być wiele wspaniałych dniówek pełnych emocjonujących holi i walk z kardynałami . Ja sam od kilku lat wypuszczam wszystkie ryby szlachetne , ale nie kieruje mną żadna szlachetna myśl , tylko świadomość że pstrągów i lipieni jest bardzo mało , więc muszę je wypuszczać aby następnym razem coś złowić . Zasadniczo więc moje poglądy są zgodne z wędkarzem który namawiał do stosowania NO KILL , ale jego metody agitacji ( wyzwiska ) wydają się być przesadzone ( delikatnie mówiąć ) , Ja sam namawiam kolegów z którymi łowię do wypuszczania lipieni i kropków i na razie doprowadziłlem do sytuacji że jak łowią ze mną to wypuszczają rybki , ale nie daję za wygraną i może kiedyś będą wszystkie wypuszczali . Oczywiście zdaję sobie sprawę że jest to rozwiązanie radykalne , ale tutaj rozwiązaniem może być ustanawianie niektórych odcinków rzek na których będzie obowiązywać absolutne no kill
Pozdrawiam
Sebastian Bajdiuk
 
  Odp: Filozofia [0] 08.09 19:59
 
Ja tam wypuszczam wszystkie ryby zwłaszcza szlachetne, które mają szanse na przeżycie. W tym roku trafiła mi się jedna pstrąża delikwentka( jakaś nietypowa- w maju miała ikrę ) którą musiałem wziąść, z czego nie byłem zbyt zadowolony( tylko 26 cm). Jakoś mi się lżej na duszy robi gdy widzę jak ryba odpływa- nawet taki "chwast" jakim jest okoń na rzece pstrągowej. Jakoś wolę być takim sadystą. A mam gdzieś opinie innych ludzi na temat mojego łowienia, szkoda, ze niektórzy reagują agresją jak się wypuszcza rybę. To jest według mnie gorsze od dżihadowego no killa
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus