|
Michał, byłem z Arturem w niedzielę na Cz. Przemszy. Jak pamiętasz ostatni raz byłem w lutym. Woda cuchnęła z kilku metrów. Ile szamb poszło w nocy do wody nie wiem. Spotkaliśmy wędkarza z klubu muchowego z Częstochowy, który mówił, że na zloty nie jeździ, tylko na zawody muchowe. Zawodowiec, mówię do Artura, nie tak jak my - amatorzy. Łowiliśmy potoki i lipienie na dolna nimfę. Mnie nawet udało się złowić na nimfę leszcze i okonia. Tęczaków nie złowiliśmy. Rekordów nie było. Wszystkie ryby wróciły do wody, w miarę upływu dnia woda oczyszczała się. W drodze powrotnej spotkaliśmy zawodowca, jak połowy, pytam. Jego odpowiedź, jednego umęczyłem na suchą, miał 37 cm i w łeb, resztę będę wypuszczał. Ze śmierdzącej wody i 2 cm powyżej wymiaru.!Smacznego, ale czy naprawdę ten lipień będzie smaczny ? Odjechaliśmy bez słowa. O czym pomyśleliśmy z Arturem to pewnie się domyślasz. Niby wszystko cacy, tylko czy tak naprawdę? Na brzegu pozostawione słoiki z czeronymi, żywymi glajchami. Kontroli nie spotkaliśmy. Llipienie na Cz.Przemszy są przepięknie wybarwione, nawet i te mniejsze. Dlatego dbajmy o nie i nie zabierajmy ich. Może się spotkamy kiedy i wspólnie połowimy. Zobaczysz czy Twoje przypuszczenia się sprawdzą.
Pozdrawiam Janusz.
|