|
Namaste!
Albo rozmawiamy o zawodach GP, albo o wszystkich zawodach wedkarskich. Tam nie ma przymusu lowienia na zywej rybie, wiec o powrocie do czegos co ciagle jest ciezko mowic.
To prawda, obawiam się jednak, że taki przykład z góry mógłby zniweczyć obecną nieśmiałą tendencję przechodzania z zawodów na bitej rybie na żywą.
Co z tego, ze "oszczedzimy" 100-200 ryb na zawodach, skoro i tak duza czesc z nich dostanie w leb od sedziow. Sluze licznyyyyyyyymi przykladami!
Przykłady ? Nieee, po co sie denerwować. Wierzę... Ale to nie jest dostateczny argument.
Ale to jeszcze nic. Co z tego ze oszczedzimy 100-200 ryb, skoro duza czesc zawodnikow przez caly sezon katrupi je z uporem godnym lepszej sprawy i w pojedynke osiaga wynik lepszy niz wszyscy zawodnicy razem wzieci. Przeciez rozklad 200-300 ryb rocznie wsrod niektorych fachowcow na Sanie, Dunajcu czy wodach polnocnych to normalka... Wiec moze lepiej zaczac walczyc z tym nagminnym zabijaniem ryb podczas lowienia rekreacyjnego?
To wszystko niestety prawda. Jednak jest to zupełnie inny problem. Ja mimo wszystko wierzę, że są zawodnicy którym zawody "na żywej rybie" dały do myślenia i przestali bez opamietanie beretować ryby...
Zawody sa nosne, wiec rozegranie ich na trupie idzie w Polska, wcale zas nie stanowi problemu dla poglowia ryb w duzych rzekach gorskich.
Tu się po części zgadzam. Tak jak pisałem w pierwszym zdaniu byłby to zły przykład... Być moze wychowawcza rola zawodów na "żywej" jest większa niż ewentualne korzyści z wypuszczania ryb.
I z tymi setkami ryb ktore zostaly by zabite na Sanie to tez przesada. Ile z tych 30-takow bylo tak naprawde 29-tkami, lub rybami jeszcze mniejszymi? Smiem twierdzic, ze calkiem sporo.
Faktem jest że było sporo naprawdę miarowych ryb. Ale za sędziowskie pomiary głowy bym sobie uciąć nie dał
Wiem ze stoje na straconej pozycji, ale "taka wersje przyjalem i bede sie jej trzymal".
Trzymaj sie
Pozdro-Witek
|