| |
Bloody Peter. Ja też, czasami, zabijam ryby. I nie widzę w tym nic zdrożnego. Powiem nieskromnie - robię to z rozsądkiem. Żeby starczyło na „zaś” i dla innych.
Piotrze - czy nie sądzisz, że nasza dyskusja zdyt odbiegła od meritum? Wywołując temat „żywca” chciałem tylko zwrócić uwagę na absurdalną argumentację PZW, który bardzo chce i, prawdopodobnie, „załatwi” jego cofnięcie. Obawiam się o przyszłe skutki tej, populistycznej decyzji. Bo oto, z jednej strony „brzydki minister” zabrał Wam żywca, a z drugiej My - „ładni działacze” wam go oddajemy. I nie jest tak jak mówisz, że zakaz obowiązuje więc ni ma sprawy. Zakaz, prawdopodobnie w nowym roku zostanie zniesiony. Obawiam się, że do sprawy już nikt nigdy nie wróci. Za to zawsze znajdą się populiści, którzy będą chcieli przypodobać się „gumofilcom”.
Bo taki jest, niestety, drogi Kolego Muszkarzu Nieprzypadkowy z Północy, dzisiejszy obraz naszych wód. Dominują „gumofilce”, łachudry, złodzieje ryb. Co to ma wspólnego z żywcem? Ano to, że w ich przypadku nie można mówić o etyce. Czy widziałeś jak oni „uwalniają” z kotwiczki niewymiarowego szczupaka? Albo te, dogorywające rybki, które „przestały chodzić” więc zdychają pomału w błocie na brzegu?
A co do pstrągów na robaki, czy krewetki - nikt mnie nie przekona, że jest to normalne. I nie powołujmy się na przykłady amerykańskie. Ni da się bezkrytycznie adaptować ich pomysłow na nasz grunt. Zresztą - po co?
Reasumując: Jeśli tak dalej pójdzie, to obawiam się, że do sex - turystyki połączonej z łowieniem będziesz zmuszony, ponieważ a Polsce nie będzie co...łowić.
Pozdrawiam wzystich muszkarzy z Północy.
Józef - muszkarz prawie z centrum.
|
