Proszę wskazać choć jedną wypowiedź wyjaśniającą powody obniżania wymiaru na zwodach
towarzyskich a potem wymyślać te wszystkie karkołomne porównania i wnioski.

Jedna odpowiedź była konkretna, ale jak ją dosłownie zinterpretowałem, to mi się dostało, więc nie ciągnę dalej tego tematu. Na pewno obniżanie wymiaru ustawowego ryb nie służy wychowaniu młodzieży wędkarskiej w poczuciu etyki, a to może poskutkować późniejszymi zachowaniami niegodnymi, także w innych dziedzinach życia. Poza tym jest interpretacja, że obniżanie wymiaru ustawowego musi być w zgodzie z prawem, i nie chodzi tu o prawo wewnątrzzwiązkowe.
Z drugiej strony, pomijając zawody, uważam, że jeżeli mielibyśmy już zabierać z wody w ciągu roku, np. kilka sztuk pstrągów lub lipieni do zjedzenia, to powinny być to ryby podwymiarowe, ponieważ w tej chwili eliminujemy najwartościowsze tarlaki. Oczywiście, tak jak wspomniałem, muszą być przy tym ustalone limity roczne, a nie dzienne, bo nadal, mimo popularyzacji "nie zabijaj", tony potencjalnych tarlaków ubywają z naszych wód.

"Nie mieszajmy myślowo dwóch różnych systemów walutowych. Nie bądźmy peweksami!"

Z całą resztą w zasadzie się zgadzam, ale stwierdzenie, że jeśli już, to konsumowane powinny być ryby podwymiarowe stoi w sprzeczności z tą resztą wypowiedzi. A może tylko się Robert przejęzyczyłeś lub ja czegoś nie zrozumiałem?

Np. futurologiczny zapis RAPR w okresie przejściowym do całkowitego nie zabierania ryb brzmi:

1. W ciągu roku na terenie Polski można zabrać z wód krainy pstrąga i lipienia PZW, nie więcej niż:
a) 5 pstrągów,
b) 5 lipieni.

2. Wymiar ochronny ww. gatunków ryb wynosi do 28 cm i powyżej 30 cm.

P.S.

To wszystko dotyczy oczywiście wód, w których odbywa się tarło naturalne. Jednak na dyskusję o tym trzeba założyć oddzielny temat, bo wygląda na to, że obecna formuła PZP jest be, a tak nie jest.

Robert tak na marginesie tej dyskusji zapytam: czy Ty wierzysz w to, że każda woda ma swoją naturalną produkcję?

Gdybym nie wierzył, że ma, albo może znowu mieć, to bym doopy nie zawracał. Natomiast, nie
jestem zwolennikiem robienia z naszych ukochanych rzek burdelików. Zarybienia w obecnym,
masowym zastosowaniu, na które wydano dotychczas krocie, które poiszły w przysłowiowe
błoto, to nie jest antidotum dla wszystkich rzek, no chyba, że z grupy III, o czym niebawem. Na
razie jako hodowca, możesz spać spokojnie. :)

Omijasz temat. Kiedyś byłem na tzw. szczurkowym forum. Staszek Cios w najprostszy z możliwych i najbardziej zrozumiały sposób wyjaśnił na czym to polega. Moim zdaniem to musiało być zrozumiałe również dla ludzi nie mających naszego wykształcenia.
Niestety to nie jest ideologicznie słuszne i myślę, że to jest powód omijania Twojej jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.

Ot spekulant. Teraz wszystko jasne. Nie wiem Robert, czy umowy na dzierżawę wód dopuszczają możliwość całkowitego zakazu zabierania ryb (tu niech się wypowiedzą znający temat), ale gdyby tak było to byłbym za pominięciem okresu przejściowego. Nawet w odniesieniu do wód, które mimo silnej presji trzymają się jakoś wyłącznie dzięki zarybieniom. Dzisiaj już nie uważam, że kiedyś ryb było jakoś wyraźnie więcej. Może dużych było więcej? To wód z pstrągiem i lipieniem nam ubyło, a tam gdzie jeszcze można dobrze połowić presja jest wielokrotnie wyższa niż dawniej. Jak napisał Jerzy Kowalski w "Naszych pstrągach - materiały z konferencji" (Lublin 2006) opierając się na doświadczeniach brytyjskich: nawet jeśli populacja nie jest naturalna zaniechanie zabierania ryb może doprowadzić do odtworzenia lub wytworzenia stada ryb zbliżonego do rodzimego.
Najbardziej żal tych dużych ryb, których mamy tak mało, że powinny "obsłużyć" wielu i przez wiele lat. No i dać rzece dobre potomstwo. Od strony kulinarnej prawda jest taka, że pstrągi powyżej 50 cm wcale nie są takie smaczne, Czterdziestaki - takie sobie. Trzydziestaki - niezłe, ale najsmaczniejsze były te między 25 a 30 cm. Tyle, że takiego brzdąca bym już dzisiaj nie zamordował. Nawet gdyby było wolno.

Na pewno obniżanie wymiaru ustawowego ryb nie służy wychowaniu młodzieży wędkarskiej ...

Ciekawy temat, młodzież wędkarska. Częściej spotykam kontrole wędkarskie niż młodzież nad wodami. Nawet pośród znajomych nie słyszę o tym, żeby ich dzieci łowiły. Jakie są Wasze spostrzeżenia.

Łowienie na muchę jak wiemy wymaga pewnej wiedzy, zatem trzeba się uczyć. To mało
popularny sposób na wędkarstwo, szczególnie gdy wyzwaniem są okazałe ryby łososiowate.
Wypada też poznać nie tylko metody czy przynęty (muchy), ale cały kompleks przyrodniczych
zależności a to już zbyt daleko od komputera, FB, czatów, SMS -ów i temu podobnych.

Jest oczywiście alternatywa dla młodych i nad tym usilnie pracuje nasza organizacja pod
hasłem : Muchmistrze (Młodzi i szybcy!) - PZW poleca.

A propos okazałych łososiowatych. Cierpliwie czekam na zdjęcia.