|
Raba i jej dopływy w moim obwodzie to sam żwir i kamienie. Zostało nam kilka ikrzyc pod koniec kampanii tarłowej i pojechaliśmy poszukać dla nich miejsca w rzece, bo miejsca w inkubatorze już brakowało. Objechaliśmy całą Krzczonówkę i Rabę i znaleźliśmy tylko jedno miejsce na Rabie, gdzie był żwir o odpowiednim uziarnieniu w okolicy miejsc wychowania narybku. W sumie przywieźliśmy 7 ilkrzyc i ze 30 mleczkaków w to miejsce, zobaczymy jak to będzie wyglądało na wiosnę. W sumie było tego około 3000 ziaren ikry, na 36 hektarów Raby i 8 hektarów łatwo dostępnej z Raby Krzczonówki. Na razie jesteśmy na tym etapie. Albo pstrągi same sobie znajdą odpowiednie miejsca po lasach i źródliskach, albo mając nawet sam żwir w rzece nie jesteśmy w stanie im zapewnić rozwoju naturalnego.
Żeby żwir był odpowiedni, nie można rzeki ruszać przez kilkadziesiąt lat.
Tylko kilkadziesiąt? E, to pestka. Planuję właśnie wyjazd na ryby mniej więcej w tym czasie. Mówi się, że na pełne spełnienie warto poczekać, więc poczekam. W przerwie będę szukał "wiatru w polu",
lub punkt drugi:
2. Nie ma rzeki - wtedy zarybienie jest konieczne, żeby ukryć brak możliwości utrzymania cyklu życiowego ryb. I to największymi rybami, żeby je zdążyć złowić, zanim zdechną w rzece. I tak jest to tańsze niż wsypywanie żwiru czy narybku do rzeki czy inne rewitalizacje i manipulacje, opieka i sprawdzanie czy już się udało czy nie.
Hmm, wybieram punkt drugi.
|