|
Jacek,
Ja nie o sprzątaniu a o wpływie miejscowych wędkarzy na
świadomość ekologiczną lokalsów. A miejscowym wędkarzom
głównie chodzi o to by z rzeki czerpać, by karta się zwróciła, by
wyskoczyć w grudniu, jak nikt nie widzi i złowić rybkę na wigilię i bez
znaczenia jest fakt czy wracając znad wody ze skłusowaną w nocy
głowatką pod pazuchą potknie się o leżący w wodzie konar czy
telewizor. A potem wystarczy się wyspowiadać i już można zasiąść
do wieczerzy pod portretem JP2.
Ja piszę o jednym i o drugim.
Darku, wsadziłeś miejscowych wędkarzy do jednego wora, obarczając winą za całe zło, ale chyba trochę słabo się orientujesz, bo większość pomysłów i pozytywnych zmian wywodzi się właśnie z tego środowiska. W PZW największy kłopot sprawiają "starzy wyjadacze", którzy wciąż kręcą się wokół Zarządów, zarówno tych w kołach jak i w Okręgach, narzucając utarty latami schemat działania. Po prostu, boją się radykalnych zmian, z obawy, że dostaną kopa w cztery litery. Nawiasem mówiąc kilku "zasłużonym" bardzo by się to przydało, bo narobili tyle szkód i strat, że PZW dłuuugo nie będzie mogło się pozbierać.
|