|
"Może jak to kiedyś Mariusz określił tego gówna jest na dnie Sanu tyle, że ryby gdzieś znikają i dopiero kolejna
powódź przywraca na jakiś czas w miarę normalny stan w rzece, a po zarybieniach w kolejnych latach z rybami
przez jakiś czas jest lepiej. Dlaczego znikają po zimie? Bo pewnie jak do tego gówna dołożyć ... "
W "tamtych" latach nie było oczyszczani ścieków ,b> wszędzie o czym zapomniałem dopisać a ma to też wg
mnie b. duże znaczenie. Ścieki były naturalne w małych miejscowościach i wioskach nad zlewnią Sanu i były
porcjowane wszędzie po trochę. Teraz skumulowane, o dużym stężeniu (po oczyszczeniu) idą w każdy płynący
ciek.
Mając dostęp do wody płynącej z oczyszczalni widzę co ta woda potrafi zrobić z metalami. Jedynie kwasoodporne
wytrzymują. Alu i normalne są zżerane tą czystą wodą w expresowy sposób. Nawet opary jej potrafią zeżreć
ocynkowane rynny i dachy. Dlatego wiele razy wskazywałem na to aby PZW wzięło takie wody do konkretnych
badań bo normy ustanowione przez WIOŚ mają się tak do przeżywalności ryb jak norma"40 dni" do presji.
Każda oczyszczalnia używa chemii do procesów oczyszczania wody a jest ich (oczyszczalni) wszędzie pełno.
Najdziwniejsze jest to że to "gówno" o jakim często wspominają wędkarze, które zaściela okresowo (wyłącznie w
ciepłych m-cach) dno Sanu jest na urządzeniach i odpływach w oczyszczalniach więc tam musi być wytworzone.
Dziwi mnie to że PZW nie bierze go do analizy, określenia co to jest i z jakich przyczyn powstaje.
|