|
Witam.
Raz w życu jadłem smażonego klenia i zupełnie się z powyższym nie zgodzę.
Świeżo usmażony pachniał i smakował bardzo dobrze. Tak jak płotka na ten przykład. Tyle tylko że nie był zjadliwy
z powodu ogromnej ilości ości, porówywalnej chyba do małego leszcza (a nie był to wcale mały kleń). Podobnie
było w moim przypadku z jaziem. Mięso ok, ale ości jeszcze więcej niż u klenia i małego leszcza razem wziętych.
Sporo ludzi, zwłaszcza na ścianie wschodniej naszego kraju świetne zupy gotuje na tych rybkach.
Jeżeli ktoś z Was miał okazję jeść np. na Chorwacji rybkę nazywająca się Ugor, to mniej więcej dobre porównanie
w temacie ilości ości. Ugor to miejscowy konger z Adriatyku. Duża tyba, podobna do węgorza, więc jest chętnie
przez Polaków w marketach kupowana ... w dodatku to najtańsza ryba nad Adriatykiem. Rozczarowanie
przychodzi przy jej konsumpcji. Bo to włąśnie ryba nadająca się tylko na zupę. Doskonałą z resztą.
Kleń i jaź podobież. I gotuje się je w lnianych, niebarwionych woreczkach najlepiej. lub na tyle krótko żeby się
mięso nie porozwalało i ości zupie nie oddało.
Smak ryby w dużej mierze zależy od wody w kórej żyje i od pokarmu, którym się żywi. A ten pokarm też żyje
przecież w tej samej wodzie ...
Pozdrawiam.
|