A miotają się, miotają. Na Sanie gdzie ryba teoretycznie jest (lub powinna) być wszędzie, można się nałowić do
syta. Oczywiście nie zawsze ryb. Ja, jako miejscowy szkodnik obławiam rekreacyjnie bez "paniki na mięso" max
200m rzeki. Częściej dużo mniej. Co takie łowienie mi daje? Namierzam ryby które mam później "poukładane na
półkach" i sobie chodzę na nie w wolnej zapolować. Nie muszę się martwić że nie ma ryb bo wiem gdzie są.
Wystarczy je tylko później skusić lub sprawdzić czy dalej siedzą tam gdzie się pokazały.
Przy panice i rozpaczy (niekoniecznie mięsnej) potrafię opier...-obłowić dużo większe połacie wody. Miejsca też
podczas tej paniki zmieniam. Łowiąc na luzie obławiam rano jedną miejscówkę, po południu czy wieczorem do
"nocy" kolejną i finito. Ostatnimi czasy chodzę sobie na ryby wtedy kiedy nikt już w zasadzie nie łowi, czyli w
środku dnia. Raz żeby nie patrzeć na panikę i jej nie tworzyć, dwa żeby nie robić presji (niby) aby inni mogli sobie
spokojnie bez Każdego typu presji połowić. Oczywiście w niedzielę, bo w tygodniu na wodzie pusto.