|
Co do hodowli.
Istnieje rozwiązanie wpływu zanieczyszczeń z hodowli. To akwakultury w obiegu zamkniętym, gdzie
woda z
ujęć głębinowych jest poddawana recyrkulacji, a wszystkie zanieczyszczenia utylizacji.
U nas ważniejsza jest tradycja. Musimy najpierw zniszczyć środowisko, żeby zostać zmuszonym do
zmiany.
Wiele lat upłynie i wieke rzek zostanie zabitych jeszcze zanim się prztznamy do błędów.Musimy być
zgodni z
tradycją. Polak mądry po szkodzie.
Na pomorzu jest rzeka, na której wydano zgodę na, bodajże 6 hofowli . Przy ujściu do morza to juź
nie jest
rzeka, tylko kanał zrzutowy ścieków, antybiotyków, chorób i wszelkiego szajsu, jaki wypływa z każdej
hodowli.
Pozdrawiam.
Pozwoliłem sobie nieco skrócić cytat.
Wydawanie zbyt wielu zgód na lokalizacje może stwarzać problemy i to często widać. Skutki opisane
w raporcie zalinkowanym wczoraj przez Ziemowita. Chyba właśnie te sześć hodowli nad Grabową.
Do tego dochodzi sprawa przechwytywania większości wody z mniejszych cieków w okresach
niżówek. Często z niezachowaniem minimalnego przepływu. Dodajmy do tego powstawanie
pseudohodowli mulaków nad niewielkimi rzeczkami pstrągowymi, które potrafią w znaczny sposób
zmienić ich termikę.
Akwakultury z recyklingiem wody to melodia przyszłości. Oczywiście firmy już coś takiego oferują, a
chyba najbardziej znana jest Veolia. U nas mają niewielkie znaczenie. Problem zawiera się w
kosztach instalacji do uzdatniania wody w hodowlach z zamkniętym jej obiegiem. Na razie nawet coś
takiego w akwarystyce nie jest tanią inwestycją, a gdzie tu porównanie z hodowlą na poziomie
kilkudziesięciu ton? Przy obecnej produkcji pstrąga u nas na poziomie ok. 20 tys. ton koszty byłyby
ogromne. Przypomnę, że przed paroma laty mieliśmy protesty hodowców związane z zapowiedziami
radykalnego wzrostu cen za wodę pobieraną do celu hodowli ryb. Mamy jak mamy. Łatwiej zapłacić
za pobór wody
|