f l y f i s h i n g . p l 2024.04.27
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Budowa suchej muchy-niezauważone .... . Autor: zin. Czas 2024-04-27 18:59:30.


poprzednia wiadomosc Odp: Team T a promocja łowisk : : nadesłane przez S.R (postów: 2594) dnia 2023-01-12 10:14:40 z *.dynamic.chello.pl
  Witam.
To jest dobry przykład innego aspektu przeróżnych OS-ów na wodach PZW.
Ale także innego wykorzystania wód ogólnodostępnych.
Unormowane prawem jest tylko wykorzystanie infrastruktury wodnej i brzegowej nad wodami
ogólnodostępnymi.
Samo korzystanie komercyjne z wody już nie.
Otóż jak wszem i wobec wiadomo, można w naszym kraju, tak po socjalistycznemu, za zupełną darmoszkę,
związać dziłalność gospodarczą z wodami państwowymi (czytaj - naszymi ale i równocześnie bezpańskimi,
niczyimi, itp. okrelenia).
I czerpać z tego korzyści materialne pełnymi garściami, w glębokim poważaniu mając zarówno właściciela (my
- społeczeństwo) jak i każdego jednego użytkownika (dzierżawcę obwodu rybackiego na ten przykład) takiej
wody.
To jest właśnie brak kompleksowego podejścia prawnego do wód będących w gestii PGW WP.
Są dwa dobitne przykłady takiego wykorzystania bezpańskich (bo państwowych) wód:
Pierwszym jest oganizowane przez podmioty gospodarcze wszelkiego radzaju spływów (kajaki, rafting,
pontony, tratwy, hausboty, itp.)
No i drugim właśnie przewodnictwo wędkarskie ... oraz coraz bardziej również - przewodnictwo turystyczne po
wodach.
Teoretycznym jest więc sytuacja że na jakimś małym kawałku wody atrakcyjnej dla nas - wędkarzy, czy też
ogólnie dla szerszej grupy społeczeństwa, spotka się w tym samym czasie i naraz tak z tysiąc
zoraganizowanych kajaków, pontnów czy tratew z drugim tysiącem wędkarzy zaopatrzonym w siłę
przewodniczą miejscowych gajdów
Wszyscy naraz będą słać w swoim kierunku kurwiki w oczach i bluzgi, a wieczorem przy suto zakrapianym
ognisku ponarzekają na siebie używając już bardziej konkretnych, jakże swoisko brzmiących określeń ...

Z racjie tego że na sąsiednim forum muchowym (Jerkbait) toczy się żywa dyskusja obecnie, nawiąże do niej,
pokazując różnicę w takim użytkowaniu wody i lasu w naszym kraju - lasy traktowane są jako teren zakładu
przemysłowego (w uproszczeniu) i takie rzeczy za każdym razem muszą mieć pozwolenie lokalnego
gospodarza (tak to nazwijmy). W lesie nie pojeździsz żadnym pojazdem mechanicznym (oprócz roweru),
nawet koniem legalnie nie pojeździsz bez pozwolenia. NIe rozpalisz ogniska, nie rozbijesz namiotu, nie
zanocujesz w nim bez sformalizowania tego. Nie zorganizujesz żadnej wycieczki komercyjnej z przewodnikiem
- nawet zorganizowane grzybobrania (komercyjne wyjazdy na grzyby) muszą być zgłaszane (mało kto to robi
nie zdając sobie sprawy że grozi to mandatem). Samemu czy z rodziną możesz niemal wszystko w lesie, bo to
dobro narodowe i społeczne (nawet lasy prywatne). Ale jak zaczynasz cokolwiek komercyjnego w nich kręcić,
to już nie ma wolnej amerykanki - musisz to sformalizować a nawet czasem zapłacić za to (podkreślam słowo -
czasem).
I nikt nie narzeka oraz wszyscy są zadowoleni z tego faktu, bo społeczeństwo rozumie i kaceptuje to, że np.
można okresowo całkowicie zakazać lokalnie wstępu do lasu ze względów pożarowych, czy obwiązuje zakaz
wstępu na powierzcnie objęte pracami leśnymi żeby kogoś lecące drzewo nie zabiło.
Z reguły nie nadużywa takich zakazów - na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat chyba tylko jeden raz
przegięto takim zakazem przy covidzie. Ale to już raczej polityka była.
W przypadku wód państwowych, nie ma żadnych, kompleksowych unormowań prawnych, czego pokłosiem
jest właśnie np. ich stan pod kątem przyrodniczym i rybostanowym, czego my wędkarze doświadczamy
właśnie na własnej skórze.
Są osobne przepisy w wielu różncych aspektach wykorzystania wody, ale brak tej klamry ich spinających -
dobrym przykładem była Odra ... każe RZGW wydaje sobie a muzom decyzje wodnoprawne o poborze wód i
ich odprowadzaniu, bez jakiejkolwiek korelacji na przestrzeni całego dorzecza. Brak jest takich prostych
wydawać by się mogło przepisów, jak używanie soli do utrzymania dróg publicznych, z któych to następnie ta
sól wędruje przecież do wód powierzchniowych w naszym kraju (setki tysięcy ton rocznie to jest). Przykładów
mozna by mnożyć ...
Pozdrawiam.
PS. A miało być o gajdingu i "promocji łowisk" ...


Pisałem już wcześniej o tym, parę miesięcy temu.

Wszyscy Ci, którzy korzystają z wód, w tym przypadku P&L w sposób komercyjny, tzn. uzyskujący korzyści z tego w sposób materialny powinni płacić za to kasę.
Przewodnicy wędkarscy, firmy wędkarskie, szkółki wędkarskie, itp.Nie wiem czy brak przepisów jest tu problemem, przymykanie oka na to przez Zarządy okręgów czy po prostu nie myślenie w ogóle o tym.




  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Team T a promocja łowisk [20] 12.01 14:04
 
Przewodnik korzysta z wody czy łowiący? Łowiący raczej płaci. Przewodnik jedynie "miele gębą".
Poza tym pamiętaj, każdy ma nieograniczony (teoretycznie) dostęp do wody. Jeżeli przewodnik nie łowi
ryb teoretycznie nie musi nawet płacić za wejście na wodę. Porzucać kijem/zestawem nikt mu nie może
zabronić (pisałem o tym). Warunkiem jest brak haczyka na końcu zestawu. Wełną może rzucać przez cały
rok na okrągło nie tworząc presji. Ewentualnie depcząc jedynie wodę, a tego nikt nikomu nie może
zabronić. Chyba że w Parkach narodowych (chyyyba) czy w rezerwatach (chyyyyba). Podejrzewam że to
chyba to raczej na 100% nie.

Nawet sposób komercyjny nie jest chyba wytłumaczeniem i przymusem do płacenia bo gdyby tak było, to
każdy kajakarz, pontoniarz (inne przypadki) płaciliby dzierżawcy czyli PZW. Wodom Polskim może ktoś
płaci.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [19] 12.01 16:29
 
Przewodnik korzysta z wody czy łowiący? Łowiący raczej płaci. Przewodnik jedynie "miele gębą".
Poza tym pamiętaj, każdy ma nieograniczony (teoretycznie) dostęp do wody. Jeżeli przewodnik nie łowi
ryb teoretycznie nie musi nawet płacić za wejście na wodę. Porzucać kijem/zestawem nikt mu nie może
zabronić (pisałem o tym). Warunkiem jest brak haczyka na końcu zestawu. Wełną może rzucać przez cały
rok na okrągło nie tworząc presji. Ewentualnie depcząc jedynie wodę, a tego nikt nikomu nie może
zabronić. Chyba że w Parkach narodowych (chyyyba) czy w rezerwatach (chyyyyba). Podejrzewam że to
chyba to raczej na 100% nie.

Nawet sposób komercyjny nie jest chyba wytłumaczeniem i przymusem do płacenia bo gdyby tak było, to
każdy kajakarz, pontoniarz (inne przypadki) płaciliby dzierżawcy czyli PZW. Wodom Polskim może ktoś
płaci.


Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków stowarzyszenia...itd itd

Kajakarz nie płaci za łowienie ryb a powinien płacić za umożliwienie korzystania. Jeśli szkodzi środowisku wodnemu, czyli min. rybom to już część tej kasy powinna trafiać do PZW>

 
  Odp: Team T a promocja łowisk [18] 12.01 17:25
 
"Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę
polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to
wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków
stowarzyszenia...itd itd

______

Trochę to naciągane. Teoretycznie każdy opisujący coś w mediach jest więc przewodnikiem. "Jaka
mucha, jaki zestaw,kiedy, gdzie, na co, o jakiej porze,itd, itp". Wszyscy jesteśmy przewodnikami.
Zwłaszcza piszący i w pewien sposób pomagający innym.

Dlatego znowu powtórzę, podział łowisk na różnych właścicieli. Nie dla wszystkich, do tego za darmoszkę
jak od dawna.
Dla tzw. "gości" spoza klubów, związków, kół jedynie limitowane licencje jednodniowe wydawane w
zależności od decyzji gospodarzy. Nie na tydzień do przodu, nie na rok, nie rezerwowane rok wcześniej.
Lub rezerwowane i zapłacone, jak komu wygodniej.

Nie żebym się kogoś czepiał. Ani gości, ani przewodników. Ani, Ani, Basi, Ewy, Gosi. One też łowią.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [17] 12.01 20:12
 
"Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę
polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to
wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków
stowarzyszenia...itd itd

______

Trochę to naciągane. Teoretycznie każdy opisujący coś w mediach jest więc przewodnikiem. "Jaka
mucha, jaki zestaw,kiedy, gdzie, na co, o jakiej porze,itd, itp". Wszyscy jesteśmy przewodnikami.
Zwłaszcza piszący i w pewien sposób pomagający innym.

Dlatego znowu powtórzę, podział łowisk na różnych właścicieli. Nie dla wszystkich, do tego za darmoszkę
jak od dawna.
Dla tzw. "gości" spoza klubów, związków, kół jedynie limitowane licencje jednodniowe wydawane w
zależności od decyzji gospodarzy. Nie na tydzień do przodu, nie na rok, nie rezerwowane rok wcześniej.
Lub rezerwowane i zapłacone, jak komu wygodniej.

Nie żebym się kogoś czepiał. Ani gości, ani przewodników. Ani, Ani, Basi, Ewy, Gosi. One też łowią.


Nie czepiam się. Dziennikarz to nie przewodnik Ale znane są sytuacje, gdzie po publikacji w czasopiśmie przyjeżdżały tabuny ludzi i kończyło się łowisko czy rzeka
Co do przewodników. Wprowadzenie licencji, opłata za korzystanie z wody i tego co w niej plywa nie jest niczym dziwnym bo dlaczego ma nie byc?
Bo inaczej wygląda to tak jak napisał Staszek Cios. Tabun ludzi z zagranicy A na pograniczu wpierdol bo komuś się coś nie podoba bo zabiera biznes. A gdzie w tym wszystkim wędkarze co palca składki, dbają, uczestniczą w życiu rzeki...
Ktoś pobiera kasę, musi wiedzieć że są jakieś zasady.

To naprawdę takie dziwne ?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [15] 13.01 07:15
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [14] 13.01 08:14
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze względu na to, że rózne już dziwne sytuacje widziałem nad wodą...

 
  Odp: Team T a promocja łowisk [13] 13.01 09:47
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [8] 13.01 10:02
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [6] 13.01 10:12
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne


Po dupach to tylko w przypadku Niemców od Simmsa.
No bo jak wróg ojczyzny to na pewno też i gej. Ci spod znaku T i P z kotwicą są tak siarczyście męscy, że
jak stają nad brzegiem rzeki to woda zamarza na przelewach.
Odległość pomiędzy nimi mierzona jest w latach świetlnych.
Szczególnie jeśli pomiary dotyczą kultury osobistej.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [5] 13.01 11:52
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [4] 13.01 12:06
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów, prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [3] 13.01 13:08
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [2] 13.01 13:16
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...

auć..... ale pocisk
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 13:21
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...

auć..... ale pocisk




Pajacami jesteście.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 14:00
 




Pajacami jesteście.


Teeee bami, przestań się wywyższać.
Gołym okiem widać, że cię to przerasta
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:35
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne



Doskonałe!

Kupuję taki dowcip.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 10:05
 
Wg RAPR 50 m. Czy ktoś nad wodą ma taką miarkę?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:26
 
To już jest nieaktualne (spojrzałem na starszy druk). Teraz każdy okręg sam sobie ustala RAPR. W
mazowieckim jest 25 m dla brodzącego.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 10:07
 
Wg RAPR 50 m. Czy ktoś nad wodą ma taką miarkę?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:21
 
Teraz raczej 25m. Kiedyś było 50m
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:16
 
"Nie czepiam się. Dziennikarz to nie przewodnik Ale znane są sytuacje, gdzie po publikacji w czasopiśmie
przyjeżdżały tabuny ludzi i kończyło się łowisko czy rzeka
Co do przewodników. Wprowadzenie licencji, opłata za korzystanie z wody i tego co w niej plywa nie jest
niczym dziwnym bo dlaczego ma nie byc?
Bo inaczej wygląda to tak jak napisał Staszek Cios. Tabun ludzi z zagranicy A na pograniczu wpierdol bo
komuś się coś nie podoba bo zabiera biznes. A gdzie w tym wszystkim wędkarze co palca składki, dbają,
uczestniczą w życiu rzeki...
Ktoś pobiera kasę, musi wiedzieć że są jakieś zasady.

To naprawdę takie dziwne?"

___________

Eeeehhhh. Powiem inaczej.
Jako "współgospodarze" (wędkarze, członkowie kół) chcieliśmy zgodnie z zasadą PZW aby na OS
obcokrajowcy płacili więcej to się nie dało. Tłumaczone to było "dyskryminacją" (!!!!!). Nie wolno nikogo
dyskryminować.
Inny przykład to zniesienie opłat rocznych na Odcinek Specjalny Sanu. Jak jest po naszych wnioskach
doskonale widać od lat. Oczywiście nie proponowaliśmy tego jako zemsta za coś dla kogoś, lecz kierowani
logicznym myśleniem i wynikami tego co widzieliśmy na oczy. Żadnych fantazji czy zmyślonych zwidów.

Rozumiesz? Jak wiec chcesz (lub możesz) proponować aby od przewodników, szkółek wędkarskich i innych
czerpiących zyski "strugać" kasę podwójnie? Spróbuj to wytłumaczyć, uzasadnić i wprowadzić na Zarządzie
Okręgu. Jeżeli jesteś członkiem Okręgu Krosno (jak inni koledzy zamiejscowi) proszę, przyjść na zebranie w
swoich kołach i podrzucić taki wniosek do Okręgu. Jestem za jak za wieloma innymi rozsądnymi wnioskami.

Ci wędkarze o których się martwisz to ja między innymi. Na uboczu, unikają znanych zadeptanych
miejscówek. Łowią gdzie indziej aby nie przeszkadzać lub nie "wbijać się". Bardzo często odpuszczają
łowienie w weekendy, w wakacje, w pełni sezonu. Rozumiesz teraz frustracje miejscowych? Mieć wodę i nie
móc na niej łowić.
Wyobrażasz sobie że ja mieszkając w Lesku nie łowię od mostu (Huzele) w górę Sanu? Właśnie ze względu
na presję jaka była od 2008r. Dopiero od dwóch lat gdy wędkarze przyjezdni znikli z Sanu kilka razy tam
zaglądnąłem. Łowiłem dużo niżej. Ostatnimi laty nawet bliżej Osławy niż Leska. Taką presję stwarzałem na
Sanie. Na najlepszym (teoretycznie) odcinku czyli od ujścia Hoczewki do (min.) mostu w Lesku. Odcinku gdzie
jeszcze 20-30 lat temu 1 stycznia po Sylwestrowej lekkiej balandze, szedłem na wytrzeźwiałkę z kijem na
pstrągi. Przez górę, o świcie, zero snu. 1 stycznia na nogach przez śnieg powyżej kolan, na Łączki od strony
Leska. Łowienie z brzegu, spinning. Skończyło się ok 2003-2005r. Złe to było? Zero wchodzenia do wody, zero
auta, zero (prawie) ludzi, zero tłoku. Looknij tutaj na Forum w historyczne wpisy co i kto pisał o rybności,
zachęcał do przyjazdów, dawał wskazówki "na co i gdzie". Jednym słowem "wiadomości z łowiska", "relacje z
zawodów", itd, itp. Samo (presja) się nie zrobiło.

Rozumiem jednak doskonale problem ścisku i nerwówy gdy chcesz wejść na wodę a tam ciasno i trzeba
odpuścić. Tak rzeczywiście niejednokrotnie było. Im więcej ryb, tym bardziej. Dlatego "brak ryb" nie jest zły.
Miejscowy zawsze coś sobie gdzieś znajdzie. A przyjezdni? Ci muszą niestety liczyć na przewodnika
"dziennikarza", influencera czy real guide których proponujesz obciążać za doświadczenie i pomoc. Oraz
oczywiście za esploatację (często nadmierną i do zera) wody za ich przyczyną. Błędne myślenie.

Ani ich nie bronię, ani nic do nich nie mam. Wiem jednak że to się nie da skoro z przykładów wyżej też się nie
dało.

Pzdr.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus