|
W temacie poniżej negujesz istotę biznesu wędkarskiego bo to kasa. W tym poście chwailisz komercyjne łowiska. Musisz się na coś zdeczydować bo to przeczy jedno drugiemu. Jak Zandberg, który żąda podnoszenia minimalnej pensji bez wskazania możliwości osiągania większych przychodów i osiąganych zysków.
Łowiska komercyjne jak wskazujesz oczywiście są atrakcyjne, zadbane, pełne ryb. Różnica jest tylko taka, że w państwowych rzekach na rybostan działa kilka czynników, które spiąc jest niestety niezwykle trudno. Począwszy od ministrestwa do wejskeij zagrody na obrzeżach wielkich i małych miast.
Na komercyjne łowisko wpływ ma tylko i wyłącznie właściciel. Pobiera stosowną opłatę i daje w zamian określone zasoby.
Czytając poniższe posty, merytoryczne od Macieja utwierdzam się w przekonaniu, że dzisiejsze rzeki to stawy hodowlane z płynąca wodą gdzie za stosowną opłatą moża połowić. Wpuszczane ryby, które nie mogą się rozmnażać a dodatkowo szkodzące środowisku naturalnemu są tylko i wyłącznie zasobem, który należy łowić. Oczywiście zachowując zasady etyki, itd...jak na komercyjnych stawach. I tyle. Czy potrzebny jest C&R... nie wiem. To i tak nic nie daje w dłuższej perspektywie.
Różnica jest jeszcze taka, że wpuszczając tonę pstrągów do rzeki nie ma się pewności co się z nimi stanie. Najczęściej giną, rozchodzą się gdzieś. Słowem, wydane pieniądze przepadają bo tyle ile się wrzuciło ton tych ryb przez ostatnie lata, że ręka powinna boleć od holu a tak nie jest. Więc gdzie one są? kluczowe pytanie bez odpowiedzi.
|